.

.
Herold obwieszcza:
Witamy na blogu! Zapisy ruszyły, zapraszamy :) .

12.07. Lista obecności zakończona, dziękujemy!


Obecnie w królestwie:
Zima nareszcie dobiega końca, ale wciąż zdarzają się opady śniegu. Oszroniona trawa trzeszczy pod kopytami rumaków zmierzających w stronę zamku, a karczmarki już zacierają ręce na myśl o złotych dukatach dzwoniących w sakiewkach jeźdźców.

niedziela, 5 lipca 2015

Samodzielne myślenie. To najgorsza przewina, prawda?



William Lacey
18 lat, syn szlachcica,
bratanek byłego członka 

Rady Królewskiej


Wszyscy zachowujemy się, jakbyśmy mieli żyć wiecznie,
a powinniśmy się zachowywać, jakbyśmy mieli umrzeć nazajutrz. 




Najmłodszy z piątki rodzeństwa, syn  Edwarda Lacey'a oraz jego żony Anny. Całe życie spędził w rodzinnym dworku, daleko od stolicy, w której zagościł tylko raz. Wychowany w wielkim szacunku do starszych od siebie, kobiet oraz królów. Niestety, ku wielkiemu rozczarowaniu ojca nigdy nie pchał się do sprawowania jakiejś funkcji na królewskim dworze, choć podobno od urodzenia miał ku temu duże predyspozycje. Masz to we krwi, synu. Nasz ród od wieków służy królom, nigdy o tym nie zapominaj. William chadza swoimi ścieżkami, nie słuchając niczyich rad. Nie spogląda na nikogo z góry i nie szczyci się rodzinnym majątkiem. Mówi dużo, nie zastanawiając się nad konsekwencjami swoich słów. Często działa pod wpływem emocji, a potem żałuje tego co zrobił. Niegdyś wieczny żartowniś, obecnie nieco spokojniejszy i ułożony. Choć nie zawsze. Odważny, czasami aż za bardzo. Dla tych, których kocha byłby w stanie poświęcić nawet własne życie. Do Ravens przybył z dwóch powodów. Na prośbę zmarłego kilka dni temu wuja, aby prosić o zgodę na zajęcie jego miejsca w Radzie Królewskiej oraz ojca, który zaaranżował mu małżeństwo z jego przyjaciółką z lat dziecięcych, Alexandrą Leith.


____
Cytaty należą do Philippy Gregory, a wizerunku użyczył Toby Regbo
Lubimy wątki, nawet bardzo, skusimy się nawet na jakieś powiązania :)
Wracam po długiej przerwie, więc proszę o wyrozumiałość, dlatego od krótkich do średnich, czasami dłuższe

36 komentarzy:

  1. [bede pierwsza! ^^ dobry wieczor/noc.
    Wpadłam sie powitac i zyczyc duzo watkow ;)]

    Katya

    OdpowiedzUsuń
  2. [O proszę! I Toby'ego tutaj widzę. Reign. Wszędzie Reign.
    Ale tak w ogóle to już go lubię i chcę wątek. Muszą się polubić ^^]

    Rosalie Grant

    OdpowiedzUsuń
  3. [myślę, ze wątek miedzy panami jest oczywisty...a może nawet skusisz się na pisanie z panią?]

    Thomas Kastloy/Lolitta

    OdpowiedzUsuń
  4. [Witamy na blogu, zakryciem listy obecności proszę się nie przejmować :). Profil już w zakładkach, życzymy miłej zabawy!]

    OdpowiedzUsuń
  5. [checi mam zawsze, gorzej z pomyslami.
    Szkoda, ze zajety, bo bym z mila checia ozenila go razem z Katya. No ale o tej porze to nie mysle, moze po poludniu - chyba, ze sama na cos wpadniesz ;)]

    Katya

    OdpowiedzUsuń
  6. [mogą się spotkać w karczmie, jak najbardziej ten pomysł mi odpowiada :) Zacznę, jak uporam się z innymi odpisami]

    OdpowiedzUsuń
  7. [No tak, Ola i Tomuś już zadbali o to, aby nam te wątki pokomplikować. Pomyślałam jednak, że może znali się już wcześniej...? Może nawet zabawnie byłoby, gdyby byli spokrewnieni? Ich matki mogłyby być siostrami czy coś...]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Czeeeść! Jaki ładny pan~ *-* Znajdziesz ochotę na wątek? :3]

    Brave

    OdpowiedzUsuń
  9. Thomas raczej nieczęsto odwiedzał karczmy w ostatnim czasie. Miał mały problem z alkoholem...no dobrze, jak zaczął chlać, to nie mógł skończyć dopóki nie urwał mu się film. Doszlo do tego, że upijał się codziennie, a jeśli nie wypił chociażby kielicha wina jego ręce trzęsły się okropnie. Dlatego przestał, za namową Alexandry, która go w tym spierała. Od jakiegoś czasu nie pił i czuł się z tym dobrze, mając gdzieś nieprzychylne komentarze. Chociaż to była mina odmiana, zamiast zwyczajowego nazywania go 'diabelskim dzieckiem' mówiono o tym, że z jakiegoś powodu nie pija wina. Przez cały dzień jeździł po lesie, bez większego celu. Ustrzelił kilka dzikich kaczek i zajęcy, które przyniósł do karczmy. Czasami tak robił, ot tak, z dobroci serca. Wiedział, że właściciel jest już starszy i schorowany, żona niedawno zmarła, a dzieci miały już swoje rodziny. Został sam z najmłodszym synem, ledwo dawali radę. Więc jak tylko był w okolicy i udało mu się coś upolować, przynosił tutaj swoje zdobycze. I nigdy nie dał sobie wcisnąć nic w podziękowaniu. Zawsze płacił za jedzenie, napitek czy nocleg. Tego dnia było wyjątkowo dużo gości, wszystkie stoliki były pozajmowane. Zobaczył, że przy tym najbliżej kominka samotnie siedzi jakiś młody mężczyzna, ubrany w drogie ubrania. Nie widział go nigdy na dworze, ale niedaleko były majątki szlacheckie, pewnie był synem jednego z lordów. Podszedł do niego.
    - Można się dosiąść? - spytał. Miał na sobie gruby, czarny, podbijany futrem płaszcz, pod spodem watowany kaftan z czarnego aksamitu, skórzane, wysokie buty, ciepłe spodnie, a przy boku wisiał jego miecz. Była to wspaniała broń, z rękojeścią w kształcie smoka. Cóż, jako bękart nie należał do żadnego rodu. Nosił nazwisko matki dlatego, że jego ojciec się uparł i wymusił od lorda Kastloy'a zgodę na to. Dziadek oraz wujkowie nie mogli znieść widoku Thomasa, uważał, że samym istnieniem hańbi on dobre imię rodu. Mieli prawo tak myśleć. Skoro nie miał rodu, nie miał też narzuconego herbu. Kiedy jednak został dowódcą oddziału musiał jakiś sobie wybrać. Zdecydował się na srebrnego smoka na niebieskim tle i tak wyglądały jego chorągwie. Zawsze lubił smoki, pasjonowały go te mityczne istoty.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Oho! W pełni mi to odpowiada. A przy tym najzabawniejsze jest to, że przy tak bliskim pokrewieństwie nigdy nie uda im się na dobre od siebie uciec i od czasu do czasu będą musieli się spotkać ^^
    Mogę liczyć na zaczęcie? :)]

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Oh witam Williama! Te jego włoski <3 Nie owijając dłużej w bawełnę, życzę miłej zabawy i zapraszam do siebie po jakiś wątek bądź powiązanie. ]

    Meredith

    OdpowiedzUsuń
  12. [<3]

    Od ostatniego spotkania z kuzynem chodziła jak struta. Niedługo pojawi się tutaj twoja niespodzianka. Cierpliwości, kuzynko. Nie była zdenerwowana oczekiwaniem na ów niespodziankę, zamartwiała się nią samą. Przeczuwała, że może chodzić o narzeczonego, którego ojciec mógł już spokojnie znaleźć. Nie chciała wychodzić za mąż, a na pewno nie teraz. Oczywiście nie była pewna, czy rzeczywiście chodzi o jej przyszłość. Równie dobrze mogło chodzić o coś zupełnie innego. Może ojciec postanowił zabrać ją z dworu i zabrać do domu? Nie, to byłoby niemożliwe. Znała już go na tyle dobrze, by wiedzieć czego może się spodziewać.
    Prawie całą noc spędziła czuwając przy łóżku Thomasa, a do swojej komnaty wróciła, gdy zaczęło świtać. Zasnęła, gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki. Obudziła się jakiś czas później. Obmyła twarz, ubrała się, a następnie zjadła śniadanie wraz z innym dwórkami. Właśnie wracała z biblioteki, mijając główne wejście do zamku, gdy zauważyła znajomą czuprynę. Nie, to nie mogła być prawda… to nie mógł być.. Stanęła, jak wryta wpatrując się w przybysza. Opasłe tomisku wylądowało na ziemi, gdy zerwała się do biegu. Minęła zaskoczone służki, które pisnęły gdy Alexandra omal ich nie przewróciła, a następnie straże. Wybiegła na dziedziniec, nie przejmując się ani ślizgawicą, ani zimnem. Wpadła wprost w ramiona William Lacey’a. Z jej ust wydobył się okrzyk radości, którego nie była w stanie powstrzymać.
    - Will, to naprawdę ty! – Wyszeptała odsuwając się nieco od niego. Nie zachowywała się jak dama, ale nie obchodziło jej to ani odrobinę. Uniosła wzrok, by uważniej przyjrzeć się jego twarzy.

    A.

    OdpowiedzUsuń
  13. Thomas się roześmiał. Przybysz wydał mu się zabawny, nie dlatego, ze mówił z nieco innym akcentem, ale dlatego, ze zachowywał się trochę groteskowo. Usiadł na ławie i upił łyk herbaty. Ciepły płyn rozgrzał jego zziębnięte ciało - Thomas Kastloy - powiedział. Kastloy'owie byli dość znanym rodem, słynącym z dobrej jakości wełny. Co prawda on, jako bękart, nie należał do tego rodu. Nosił nazwisko, bo ojciec wymusił to na dziadku chłopaka (kto by odmówił królowi), co sprawiło, ze zarówno męzczyzna, jak i jego synowie (bracia Lyanny, matki Thomasa) nienawidzili bękarta jeszcze bardziej. W końcu hańbił on ich nazwisko samym swym istnieniem, jak on w ogóle śmiał się urodzić? Nie, żeby Tom miał jakikolwiek na to wpływ - nieślubny syn króla Ausgustusa - dodał po chwili i spojrzał na rozmówcę uważnie. Inni spojrzeli na niego jak tylko się przedstawił, w końcu królewski bękart był znany w tej okolicy. Mawiano, że jego matka to czarownica, która uwiodła króla, by ten uznał chłopca za swoje dziecko, chociaż naprawdę ojcem był sam diabeł. Dlatego oczy Thomasa są tak jaskrawoniebieskie. Zawsze go to nawiło. Nazywanie go diabelskim dzieckiem, synem diabła i tak dalej...ludzie zawsze lubili wymyślać niestworzone historie na temat dworu, a kiedy pojawiło się nieślubne dziecko króla ich fantazja nie miała granic - Lacey...kojarzę to nazwisko...chyba jeden z czlonków Rady się tak nazywał...twój ojciec? Zmarł niedawno... - znów napił się herbaty. Miał na ramionach i włosach nieco śniegu.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Nie wiem...potrzyj mój palec na szczęście, tak jak się robi z pomnikami, a obaj się przekonamy, czy bękarty przynoszą szczęście - powiedział rozbawiony, patrząc na niego uważnie. Był specyficzny, inny. Ale to dobrze, Thomas lubił poznawać nowe osoby, a na dworze wszyscy z czasem stawali się tacy sami. Chcieli jak najwięcej pieniędzy i władzy, potrafili zrobić wszystko, aby to zyskać. Niezaleznie od tego, czy trzeba bylo komuś prawić komplementy, czy też dorzucić mu do napitku odpowiednią dawkę trucizny - będziesz chyba jedyną młodą osobą w Radzie...ale to dobrze. Obecny skład tylko narzeka na moją siostrą, gdyby to byla jej wina, ze urodziła się kobietą... podobno nawet tworzy się całkiem spore poparcie dla mnie... aczkolwiek nieślubny syn króla na tronie chyba wzbudzi większe kontrowersje niż kobieta...w dodatku nasi krewni zacierają ręcę...- westchnął - jeśli nigdy wcześniej nie byłeś na dworze, dam ci dobrą radę: nie ufaj nikomu. Nigdy nie wiesz, czy ten, co dzisiaj klepie cię przyjacielsko po ramieniu, jutro nie pchnie cię nożem w plecy. Cieszę się, że w sumię mnie ta cała polityka nie dotyczy i mam nadzieję, dotyczyć nie będzie. W dodatku się do tego nie nadaję, bo mówię prosto z mostu co mam na myśli, nie umiem kłamać, aby ktoś poczuł się lepiej...no, chyba, ze chodzi o zrozpaczoną niewiastę, ale one to co innego - uśmiechnął się lekko - na długo przyjechałeś? Bardzo rzadko się zdarza, aby rada spotykała się w pełnym składzie, a że jesteś z daleka, to nikt nie będzie miał ci za zle tego, ze wrócisz na ziemie ojca - wzruszył ramionami. Odłożyl kubek z herbatą na blat, a potem odpiął ozdobną klamrę podtrzymującą jego płaszcz. Położył ubranie obok siebie. Był wojownikiem, dowódcą armii, ale wcale nie był jakoś specjalnie barczysty. jego sylwetka była raczej smukła. Wyglądał wyjątkowo drobnie w porównaniu z innymi, ale dzięki temu był szybszy i potrafił bez trudu wskoczyć w zbroi na konia, nie potrzebował do tego niczyjej pomocy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przez dłuższą chwilę nie mogła uwierzyć własnym oczom. To było wręcz niemożliwe, żeby Will był w stolicy. Od dzieciństwa zarzekał się, że nigdy nie przyjedzie do Ravens z własnej woli. Cóż.. najwyraźniej sporo się pozmieniało.
    - Dlaczego nie napisałeś, że przyjeżdżasz? – Zapytała z oburzeniem w głosie, otulając się mocniej jego ciepłym płaszczem. Po chwili przypomniała sobie o swoim kuzynie.. – Czekaj, to ty miałeś być tą niespodzianką, tak? Ale skąd on mógł wiedzieć, że przyjedziesz? Williamie Lacey, musisz mi powiedzieć o wielu rzeczach! I co ja ci mówiłam o nazywaniu mnie lady?
    Wzięła go pod rękę i ruszyła w stronę wejścia do zamku. Czuła na sobie spojrzenia rozbawionych jej zachowaniem strażników, ale nie przejmowała się tym. Przynajmniej dzięki niej mieli choć odrobinę rozrywki. Pośmieją się, a potem zapomną. Nie tak jak damy dworu, które potrafiły o jednym zdarzeniu rozmawiać tygodniami.
    Tęskniła za nim strasznie, a uświadomiła to sobie dopiero, gdy go zobaczyła. Był jej przyjacielem, powiernikiem.. Co prawda pisali do siebie listy, ale to nie było to samo co prawdziwe spotkanie, twarzą w twarz.
    - Przykro mi z powodu śmierci twojego wuja. Wiem, że był dla ciebie ważny – powiedziała po chwili. Zapewne po to przyjechał, by zająć miejsce swego wuja w Radzie. – A ty byłeś niezwykle ważny dla niego. Uwielbiał cię, nazywał synem. Jego opowieści były najlepsze, pamiętasz je? – Zaśmiała się, mocniej ściskając jego ramię. - Mówiłeś, że się nie boisz, ale ja wiem, że to było kłamstwo.
    Rozgadała się, ale to była cała ona. A William był ta osobą, przed którą nie musiała udawać nikogo innego. Mogła być sobą.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy herbata mu się skończyła, zamówił im kolację, na swój koszt. W końcu William był gościem, należało go należycie przywitać w stolicy. Karczmarz przyniósł im dwa talerze pełne po brzegi mięsa i gotowanych warzyw. Życząc im smacznego, postawił im na stole butelkę wina i dwa kielichy - ja nie piję, dziękuję...ale bardzo bym prosił kolejną herbatę - powiedział Thomas, a kilka osób spojrzało na niego uważnie - cóż...niedługo mam poznać teściów, wiesz jak jest - powiedział rozbawiony - nie chcę wyjść na pijaka i dziwkarza, całkiem lubię moją narzeczoną, chociaż do zeniaczki mi nieprędko...królem? wiesz ile to obowiązków? jestem dowódcą jednego oddziału w armii, a już mam dość problemów żołnierzy, chociaż ci aż tak wiele ich nie mają...wielogodzinne audiencję, dyplomacja, uśmiechanie się przez cały czas...nie, to nie dla mnie. Też masz narzeczoną? O prosze...mieszka na zamku? Zdradzisz kto to? Może ją znam - oj, znał ją, i to dość dogłębnie , chociaż jeszcze nie wiedział kim ona jest. ich romans zaczął się jakiś czas temu, kiedy całkiem pijaną odprowadził ją do jej komnat. Jakoś tak wyszło, że wylądowali ze sobą w łóżku. Zakochali się w sobie, a teraz, kiedy zbliżał się jego ślub, nie wiedział co zrobić. Z jednej strony chciał być z Alexandrą, ale z drugiej wiedział, ze to niepotrzebne. serce i rozum walczyły w nim od ich pierwszej, wspolnej nocy, a on nadal nie był pewny tego, co zrobi. Bo co powinien zrobić, to doskonale wiedział.

    OdpowiedzUsuń
  17. [ Witam ślicznie! Może jakieś powiązanie? A co od razu uderzam z grubej rury ;>]

    Floks

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Hmm.... Może standardowo. Zobaczył jej występ a ona go sobie wypatrzyła. I zaczęła go nagabywać by dołączył do trupy przy okazji szukając sposobności by go okraść a potem wciśnie mu jakiś kit że ma niepełnosprawną siostrę/dziecko a on taki dobry się wydaje to i może będzie chciał pomóc a tu taka lipa xD Czy coś xD ]

    Floks
    Piękna pani to mi się podoba !

    OdpowiedzUsuń
  19. Thomas zrobił się najpierw blady jak ściana, a potem czerwony. Dobrze, że William na niego nie patrzył. Zamrugał kilka razy i upił łyk herbaty, aby przepłukać gardło, ktore nagle stało się suche. Bardzo się zmieszał, ale nie mógł tego okazać, w żaden sposób. Wystarczy jeden nieprzemyślany ruch, jedno słowo nieuważnie wypowiedziane, a może ich wydać przez jej narzeczonym. Ona popadnie w niełaskę rodu, a on cóż...poza tym, że może stracić głowę, to chyba nic takiego mu nie groziło, prawda? Chociaż lubił swoją głowę. Kiedy była na jego karku. Połączona z ciałem. I mógł normalnie funkcjonować - znam ją... dobrze tańczy - powiedział i zaczął jeść - jest urodziwa, masz szczęście, że jest twoją narzeczoną. Chociaż ja też mam szczęście...zawsze mogliśmy trafić na starsze kobiety. Nie, żebym miał coś do bardzo wiekowych pań, ale wiadomo, ze taka młoda panienka bardziej cieszy oko i nie tylko - roześmiał się - Rozumiem, że planujesz przyjechać dopiero rano na zamek? Skoro tu jesteś... ja pewnie wrócę jeszcze dziś, moja ulubiona kucharka się rozchorowała, a ten kucharz nie potrafi porządnie przyprawić mięsa, wiec unikam posiłków w zamku - mrugnął do niego - za to desery robi lepsze od starej Molly, polecam szczególnie ciasto orzechowe. A gdybyś kiedyś potrzebował tak wiesz...przemknąć się do czyjej komnaty w sekrecie...jakiejś damy, przyjaciela, wroga, kogokolwiek...a nawet wyjść z zamku...to znajdź mnie, pracuję nad szczegółową mapą zamku. Z uwzględnieniem tajnych przejść. Co prawda nadal jest to szkic, ale znam dobrze te sekretne korytarze, więc mogę ci pomóc. Wiesz...w końcu jesteśmy przyjaciółmi z karczmy - roześmiał się - musimy sobie pomagać, prawda? - chyba nigdy kłamanie nie szło mu tak dobrze. Był miły dla człowieka, którego najchętniej by udusił gołymi rękami, poderżnął gardło we śnie, zrobił wszystko, byleby William nie dotarł na dwór i nie powiedział Alexandrze o zaręczynach. Jednak, z drugiej storny, doskonale wiedział, że chłopak, podobnie jak on sam, nie miał wyboru. To ich ojcowie decydowali o zaręczynach i dyktowali ślubne kontrakty, młodzi nigdy nie mieli nic do powiedzenia w tej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
  20. Sama do końca nie wiedziała, dokąd zamierzała go zaprowadzić. Owszem, na samym początku pomyślała o swojej komnacie, ale w obecnej sytuacji, gdy kilka dam dworu podejrzewało ją o romans z bękartem, sprowadzanie do siebie kolejnego mężczyzny nie było dobrym pomysłem.
    – Jesteś moim przyjacielem. Przecież nie robilibyśmy niczego nieodpowiedniego.. – powiedziała ze śmiechem. Brakowało jej tego. Wszechobecnego śmiechu. Radości, która ogarniała ją, gdy tylko Will był w pobliżu. Był wspaniałym towarzyszem i to właśnie jej wspomnienia związane z nim były najlepsze. Pociągnęła go w stronę korytarza, którym nie często ktoś spaceruje. – Ja zawsze wygrywałam słowne potyczki, a ty przez to płakałeś w nocy! Lew? Lew i gaduła, tak nas wszyscy nazywali, pamiętam to. Po przyjeździe do stolicy strasznie mi tego brakowało.
    Usiadła na ławeczce i pociągnęła go za sobą. Przyjrzała się uważnie jego twarzy, a na jej twarzy pojawił się nieodgadniony wyraz twarzy.
    – Wyprzystojniałeś, lwie. W twoich oczach i loczkach zapewne kocha się więcej dziewcząt, niż kiedyś. Ile serc już złamałeś? – Zapytała podejrzliwie mierzwiąc jego włosy. Uwielbiała te loki, zawsze mu ich zazdrościła. Nie lubiła swoich ciemnych, prostych włosów, które kręciły się tylko dzięki spaniu w warkoczach. – Nie uwierzysz, ile mam ci do powiedzenia! Dnia nam nie starczy..
    Nagle pojawił się przed nimi jeden ze strażników. Ukłonił się z westchnieniem.
    – Wybacz mi, panie, lady. Właśnie do pałacu przybyło kilku członków Rady, pilnie chcą się z tobą, panie, spotkać.

    gaduła

    OdpowiedzUsuń
  21. Jej ślub za to zbliżał się wielkimi krokami i nim się obejrzała od tego wielkiego dnia dzielił ją niecały tydzień. Im mniej czasu jej zostawało, tym bardziej się denerwowała, aż w końcu zdecydowała się pić co rano wywar z melisy, aby zapanować nad drżeniem rąk i chronicznym bólem brzucha, który wywoływany był przez nieustający stres.
    Owszem, zakochała się w Thomasie, w tym, że był inny niż wszyscy mężczyźni, których znała, w tym, że był czuły i troskliwy, że o nią dbał i chciał, aby była przy nim szczęśliwa. Nie mniej jednak… tak niewiele o nim wiedziała! Znała go od naprawdę niedawana i właściwie mogłaby go nazwać obcym człowiekiem.
    Drgnęła nieco nerwowo, gdy usłyszała swoje imię i odwróciła się na pięcie. Przez krótką chwilę wpatrywała się w niego z zupełną dezorientacją wypisaną na twarzy, ale już chwilę potem uśmiechnęła się szeroko, rozpoznając kompana dziecięcych zabaw.
    Jako dziecko uwielbiała bawić się z nim w ogrodzie za posiadłością wuja, co, niestety, zdarzało się bardzo rzadko, ponieważ mieszkali naprawdę daleko od siebie i podróż w odwiedziny zajmowała około czterech-pięciu dni. Zwłaszcza, gdy Rosalie była małym, marudnym dzieckiem, dla którego długa podróż była istną katorgą.
    - William! - podeszła do niego pospiesznie i, nie zważając na nic, po prostu mocno go przytuliła.
    Rosalie zawsze była bardzo wylewną i emocjonalną osobówką, która dość często działała pod wpływem chwili i impulsu. Tak jak teraz.
    - Kiedy widziałam cię ostatnim razem, biegałeś z drewnianym mieczem za moim psem - powiedziała rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  22. [ To brzmi jak plan! I pewnie mam zacząć? ]

    Floks

    OdpowiedzUsuń
  23. Dzisiaj było cieplej niż zazwyczaj co było miłą odmianą od zamarzania na dworze. Oznaki wiosny. Jak miło w końcu na nią czas. Dzisiaj był dużo ludzi. Wszyscy zachęceni tym nagłym ociepleniem wyszli na ulice by oglądać właśnie ją. Floks. Och jej wierna widownia była taka życzliwa i miała tyle piękny, pełnych sakiewek tylko proszących się o zgarnięcie ich niczym dojrzałe owoce z drzewa. Na samą myśl oczy Floks świeciły bardziej niż złoto. Choć osobiście wolała diamenty.
    Na sobie miała kremowy strój. Obszyty świecącymi diamencikami które akurat uczciwie kupiła za kradzione pieniądze.
    Strój składał się z dwóch skrawków materiału które zakrywały jej piersi na górze połączone były ze sobą sznureczkami z diamencików. Na dole miała dłuższe do połowy uda spodenki również z powtykanymi to tu to tam diamencikami. Świeciła się cała. Do nadgarstków standardowo miała przypięte siedem kolorowych ale jednak pasujących tymi kolorami do jej stroju zasłonami.
    Jak zwykle wypatrywała w tłumie Jej a jej jak zwykle nie było. Czasem zapominała że ona ją zostawiła. Że już nie jest duetem tylko występuje solo. Przez to wypatrywanie natrafiła na młodzieńca co ubrany był zadziwiająco dobrze. Bogato. Floks na kilometr umiała wyczuć bogactwo. Kradła niby wszystkim ale tym bogatym kradło jej się najlepiej.
    Po skończonym występie i zebraniu wszystkich funduszy i po wzbogaceniu się o parę sakiewek szybko odnalazła tamtego bogato odzianego jegomościa.
    - Dobry panie. - zaczęła. Może wyłudzi od niego więcej niż ma w sakiewce? A może nawet ściągnie okup? To wszystko nęciło ją. - Widać po oczach że pan dobry. Wesprzyj artystę monetą. Zwłaszcza gdy artysta tak bardzo potrzebujący... - zrobiła zbolałą minę. No co ? Musiałą go jakoś przekonać!

    Floks
    [Masz takie coś ;>]

    OdpowiedzUsuń
  24. Fakt, kiedypierwszy raz zwrócił uwagę na Alexandrę, była pijana. W końcu musiał jej pomóc wrócić do jej komnaty. przecież był taki uczynny, zawsze pomagał pijanym niewiastom wrócić bezpiecznie do ich łóżek... Nie wspominając o tym, co było potem. Miał nadzieję, że William nigdy się o tym nie dowie.
    - Nie jestem aż taki zły - powiedział, nieco rozbawiony - zabijam tylko wtedy, kiedy nie mam innego wyjścia. To bzdura co gadają o żołnierzach... że dla nas śmierć innych to chleb powszechni. Biorę udział w wyprawach od kilku lat...i nadal odebranie kogoś życia nie jest dla mnie czymś "normalnym". Wiadomo, inaczej jest, kiedy się bronisz podczas bitwy, a ineczej kiedy skrupulatnie planujesz czyjeś odejście z tego świata. Jednak krew na rękach pozostaję krwią na rękach. Wojownik nie skazuje nikogo na śmierć, ani nie wykonuje wyroku. No, chyba, ze zdarzy się dezercja w oddziale, ale w moim, na szczęście, jeszcze nie było takiej sytuacji. Dlatego nie zostałem prawnikiem, chociaż zawsze mnie do tego ciągnęło - wzruszył ramionami. Skończył jeść i wytarł sobie ręce oraz usta w chustkę, którą potem wsadził do kieszeni - Jednak mimo wszystko...owszem, Williamie. Lepiej nie mieć mnie za wroga. Jako przyjaciel będę bardziej przydatny - roześmiał się. Wypił ostatni łyk herbaty, po czym wstał - miło było, ale chcę dzisiaj dotrzeć na zamek, także do zobaczenia wkrótce. Kiedy już bedziesz w zamku, możesz o mnie podpytać, to pokażę ci te przejścia. I zachęcam do odwiedzenia biblioteki, jest tam kilka ciekawych pozycji - ubrał płaszcz na ramiona i skinął mu głową. Zapłacił należność karczmarzowi, a potem wyszedł.

    [proponuję teraz zrobić ich spotkanie na zamku, chyba, że chcesz poczekać na notkę i zacząć już jak nie będą się lubić :> ]

    OdpowiedzUsuń
  25. Roześmiała się szczerze, pierwszy raz od wielu dni odzyskując swobodę ducha. Do tej pory nie miała ani czasu, ani sposobności, aby o nim myśleć, a przecież jako dzieci tak bardzo się lubili! Chyba nigdy nie miała lepszego kompana zabaw, choć widywali się naprawdę bardzo rzadko. Coś jej podpowiadało, że właśnie w tym tkwił sekret - po prostu nie mieli czasu się sobą znudzić, a każde kolejne spotkanie było wielką przygodą.
    - Mój pies nigdy nie lubił cię bardziej niż mnie - odpowiedziała z udawaną urazą w głosie. - Po prostu potrafił być miły. To wszystko. Nie dorabiaj to tego żadnych teorii.
    Zaśmiała się raz jeszcze. Bosman, bo tak nazywał się ogromny owczarek niemiecki, był kochanym psem, który uwielbiał dzieci, gonitwy po ogrodach i cechował się niezwykłą cierpliwością. Chyba żadne inne stworzenie na świecie nie potrafiło znieść tak wiele jak on. Niestety, jej czteronogi przyjaciel zdechł przeszło trzy lata temu ze starości i spoczywał w pokoju pochowany pod krzakiem róż w rodzinnych stronach Rosalie.
    - Muszę ci przyznać, że również wyglądasz całkiem przyzwoicie - powiedziała rozbawiona, przyglądając mu się uważnie. - Choć jako dziesięciolatek zdecydowanie bardziej mi się podobałeś, bo wyglądałeś jak aniołek z mojej książki z bajkami.
    Dobrze było móc znów być samą i choć na chwilę się odprężyć. William znał ją od dziecka i wiedział, jaka jest, więc choć na krótką chwilę mogła przestać udawać.
    - Lady Grant, przyniesiono suknię ślubną do przymiarki - przerwała im jedna z prywatnych służek dziewczyny.
    Rosalie westchnęła ciężko i spojrzała na kuzyna.
    - Muszę iść. Porozmawiamy innym razem. Do zobaczenia - ścisnęła lekko jego dłoń i pospiesznie odeszła za swoją służącą.

    [Mam nadzieję, że jednorożce ci to wybaczą :>
    Przerwałam tak szybko, ponieważ dopiero teraz zacznie być ciekawie i wypadałoby zacząć coś 'poślubnego' ^^]

    OdpowiedzUsuń
  26. Thomas po raczej kiepskiej nocy (nie zmrużył prawie w ogóle oczu, za dużo rzeczy miał do przemyślenia) poszedł zając się czymkolwiek, byleby nie wchodzić dzisiaj ani swojej małżonce, ani byłej kochance w drogę. Postanowił przejrzeć swoje rzeczy. Część z nich trzymał z sentymentu, bo już dawno przestały na niego pasować, albo się zniszczyły. Przebierał teraz to wszystko i pakował do dwóch kufrów. W jednym, były rzeczy, które chciał przewieźć do ich wiejskiego dworku, a w drugim, które chciał tu zostawić, chociaż sam nie był pewny po co. Usłyszał czyjeś kroki na korytarzu, ale nie zwrócił na to jakiejś większej uwagi, w końcu dużo osób przechodziło pod jego drzwiami. Kiedy jednak ktoś tak gwałtownie wtargnął do środka odwrócił się, trzymając w reku stary, wysłużony pasek od spodni ze złotą klamrą. Uniósł do góry jedną brew.
    - William Lacey...gratuluję przyjęcia do Rady - powiedział spokojnie. Domyślał się, po co blondyn tutaj przyszedł, ale nie chciał go rozjuszać. Na razie. Był zbyt zmęczony, aby się kłocić - ale chyba nie przyszedłes tutaj po to, aby usłyszeć moje gratulacje...- dodał i wrzucił pasek do odpowiedniego kufra - więc prosze, nie marnuj mojego i twojego cennego czasu, tylko mów - był spokojny. Niech się wydziera, jeśli ma mu to ulżyć. Żaden z nich nie miał wpływu na własne uczucia, a co dopiero na serce Alexandry, która zakochała się z Thomasie, zgodziła się na romans, na seks i dobrowolnie nie chciała teraz pozbyć się dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  27. [Zawsze może szukać Thomasa, a wpaść na Rosalie i to jej zrobić awanturę, aby sobie trochę ulżyć. Bo Rose, choć wściekła na męża, i tak będzie go bronić.]

    OdpowiedzUsuń
  28. Widział, że jest wściekły. W sumie, to przecież każdy męzczyzna by się wściekł w tej sytuacji. Przyrzeczona mu kobieta miała romans, a teraz nosiła bękarta. No i oczywiście, nienawidziłby kochanka, bo do głowy by mu przez adrenalinę nie przyszło, że dziewczyna też mogła tego pragnąć, że robili to za dwustronną zgodą.
    - Dziękuję. Wiesz...chyba każdy w tym wieku chciałby mieć dziecko, prawda? A Alexandra, cóż...nie miałem pojęcia, że jesteście zaręczeni, dopóki sam mi tego nie powiedziałeś...wrzeszcz dalej - powiedział spokojnie. Minął go i zamknął drzwi, po co mają zapewnić widowisko służbie - a tak na serio...kocham ją, Will. A ona kocha...a przynajmniej kochała mnie. Nie wiń mnie, nie uwiodłem jej podstępnie, nie wykorzystałem tego, że tamtej pierwszej naszej nocy była pijana. To była też jej decyzja. Jeśli potrzebujesz kozła ofiarnego, proszę bardzo. Wrzesz na mnie, bij mnie...tylko co to zmieni? Teraz mam żonę. Alexandra nosi moje dziecko, chociaż osobiscie przyniosłem jej po pierwszej nocy specjalne zioła, aby temu zaradzić. Nie chciała ich. Nadal nie chcę. Więc co twoim zdaniem mam jeszcze zrobić? Podjąłem złą decyzję, z czego zdaje sobie sprawę. Chciałem zakończyć ten romans przed ślubem i zrobiłem to. Dopiero wczoraj dowiedziałem się, że jest w ciąży ze mną. Złamałem jej serce. Sobie też. Jestem winny każdej łzy, ktorą wylała, ale nie mogę już tego zmienić. Teraz ty gadaj co chcesz. Tylko nie krzycz za mocno, dla dobra Alexandry lepiej, aby to się nie rozniosło.

    OdpowiedzUsuń
  29. Patrzył na niego uważnie. Przez chwilę miał ochotę się na niego rzucić, ale nie, Thomas, jesteś lordem, nie mozesz zachowywać się jak pierwszy lepszy chłop podczas festynu wiejskiego. Nie wolno ci bić po mordzie tego blondaska, obić tej jego buzi, zetrzeć mu ten ironiczny uśmieszek z twarzy...
    Wziął głęboki wdech.
    - A co, mam wpaść w histerię jak kobieta? Płakać, krzyczeć, rwać włosy z głowy? Chyba wyglądałoby to dziwnie, nie uważasz? Taka już jest rola męzczyzny, Williamie. Musimy być silni i spokojni. A przynajmniej przekonywująco udawać, że tacy jesteśmy, czyż nie? - widział, ze Lacey też jest wściekły i ledwo się powtrzymuje przed innym atakiem, niż tym słownym - znasz to powiedzenie, Lacey? Serce nie sługa . Zakochałem się w Alexandrze, a ona we mnie. Oboje, zamiast jakoś stłumić to uczucie, zaczęliśmy je podsycać. Zachowałem sie lekkomyślnie, zdaje sobie sprawę. Po co pchalem się w ten romans? Sam chyba masz oczy, prawda? Lady Leith to śliczna, młoda kobieta. Mądra, troskliwa...chyba głupiec by jej nie zapragnął, czyż nie? Znam ją gorzej od ciebie, fakt. Znasz ją od wielu lat, a ja raptem od...jakiegoś miesiąca? Jakoś tak. Zachowujesz się jak jakiś pieprzony rycerz, a ciekawi mnie, ile kobiet ty już miałeś, co, Lacey? Chyba, że jesteś jakimś impotentem, ale w takim razie współczuje ci, bo Alexandra jeszcze za mną zatęskni...a co do twojego ostatniego pytania, to wybacz, ale nie muszę na nie odpowiadać. Co by to zmieniło?

    OdpowiedzUsuń
  30. [ On ma zostać mężem Alexandry tak? A dziewczyna jest ważna dla Meredith, więc będzie chciała go trochę wybadać, ale by nie wyjść na niegrzeczną i niedyplomatyczną początkowo może właśnie porozmawiać z nim o jego wuju i o miejscu w Radzie. Obieca, że się za nim wstawi, a za to oczekuje szczerej rozmowy. Może tak być? ]

    Meredith

    OdpowiedzUsuń
  31. Miłość wyznał jedynie Alexandrze. Rosalie nigdy nie usłyszała od niego kocham cię , nie przeszkadzało jej to, bo sama wiedziała, że za krótko się znali. Wkurzał go, ale Thomas był żołnierzem, dyscypliny nauczył go sam Cesar Flamberge, najlepszy fechmistrz w kraju. I nawet kiedy został uderzony, po prostu starł krew z łuku brwiowego i spojrzał na niego.
    - Ją też będziesz tak lał kiedy cię zdenerwuje, Lacey? - spytał kpiąco. Wyjął chustę i przyłożył sobie do ranki - kocham Alexandrę, nie moją żonę i Rosalie ani razu nie usłyszała ode mnie wyznania miłości, w przeciwieństwie do twojej narzeczonej. Nie dopowiadaj sobie zbyt wiele. Poza tym kiedy miałem ją o to zapytać? Kazała mi wyjść, więc to zrobiłem, na ślub, ani wesele nie przyszła, co było oczywiste, a dzisiaj mogę ją odwiedzić, jeśli zechce mnie przyjąć - westchnął - nienawidzisz mnie. jesteś wściekły, bo złamałem serce kobiecie, którą kochasz, a ciebie boli to, że z naszej dwójki, na razie, ona kocha mnie. Jesteś zazdrosny o to wszystko, a jednocześnie nie chcesz, aby cierpiała. Tylko wiesz co...? Pobicie mnie nic nie da. Zabicie też nie. Zemsta także jest raczej głupotą i pewnie jak adrenalina ci zejdzie, to przyznasz mi rację. Powiedziałeś co chciałeś, wyżyłeś się na mnie i wystarczy. Idź już, Lacey, jestem zajęty. Wyjątkowo puszczę ci te ciosy płazem. Nasz konflikt na pewno nie pomoże Alexandrze. Poza tym...sam wyciągnęłeś wtedy pewien wniosek. Lepiej nie mieć we mnie wroga, pamiętasz? Zresztą...to, że teraz się nawzajem obrzucamy błotem nie zmieni przeszłości i tego co zrobiłem, Williamie. Teraz obaj musimy myśleć o tym, co dalej z tym zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  32. [ Mogę zacząć, a odpiszesz mi dzisiaj czy dopiero jutro? :P ]

    Meredith

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie chciała brać udziału w ceremonii, ale zwyczajnie została do tego zmuszona przez kilka dam dworu. Nie była w stanie patrzeć na Thomasa i Rosalie składających sobie przysięgę małżeńską przed obliczem Boga, dlatego przez cały czas wpatrywała się w jeden punkt, tuż nad ich głowami. Sama się sobie dziwiła, że w trakcie tego wszystkiego się nie rozsypała. Mimo namawiań nie zamierzała brać udziału w weselu. Do tego nikt nie mógł jej zmusić. Wróciła do swojej komnaty, a tam znów się rozpłakała. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej zachowanie było żałosne, ale dziś nie potrafiła inaczej. Jutro będzie lepiej, kiedyś zapomni. Poradzi sobie, zawsze sobie ze wszystkim radziła i nigdy nie oczekiwała od nikogo pomocy.
    Przetarła dłonią oczy i wytarła chustką twarz, gdy w jej komnacie zjawił się William. Nie może tego przed nim ukrywać. Zasługiwał na prawdę, nawet jeżeli ta prawda będzie bolesna dla nich obojga. Odetchnęła głęboko i chwyciła jego dłoń.
    - Mam nadzieję, że po tym co usłyszysz nadal pozostaniesz moim przyjacielem. – Uśmiechnęła się delikatnie i przymknęła oczy – zrobiłam coś okropnego. Zakochałam się w mężczyźnie, z którym nigdy nie powinno mnie nic połączyć. Ale nim to nastąpiło.. upiłam się. Nadal nie wiem, dlaczego tego wieczora wypiłam tyle wina, ale czasu już nie odwrócę. W końcu powiedziałam sobie koniec i chciałam udać się do swej komnaty. Nie byłam w stanie. Spotkałam go zaraz po wyjściu z sali balowej. Zaprowadził mnie do mej komnaty, a potem.. – otworzyła oczy, zagryzając mocno dolną wargę. – Spędziłam z nim noc. Tej nocy się w nim zakochałam, tak zwyczajnie zakochałam. Wiedziałam, że ma narzeczoną, ale nie potrafiłam się odkochać. Pojawiła się jego narzeczona. – Nie mówiła mu o kogo chodzi, ale czuła, że on wie. Spojrzała mu w oczy, zaciskając palce na jego dłoni – noszę pod sercem jego dziecko, Williamie.

    najgorsza narzeczona na świecie

    OdpowiedzUsuń
  34. Patrzył na niego z politowaniem. Chociaż miedzy nimi był zaledwie rok różnicy wieku, czuł się, jakby był od niego o wiele, wiele starszy. Doświadczył już wiele. Wiedział jak to jest mieć wrogów, wiedział jak ich eliminować. Gdyby chciał, już tego wieczoru Lacey zasnąłby i już się nie obudził. Thomas miał dobre kontakty z pewną znachorką, kupienie trucizny nie byłoby problemem, podobnie jak dolanie jej blondynowi do jakieś napitku. Mógł też wejść sekretnym korytarzem do jego sypialni i udusić go poduszką...wiele mógł. Tylko był jeden problem.
    Alexandrze i Rosalie na nim zależało. Był ich przyjacielem, znały go o wiele lepiej. Wiedział, że na dzień dzisiejszy cała trójka była przeciw niemu. Nienawidzili go i mieli do tego prawdy, bo skrzywdził ich wszystkim. Nawet pośrednio Williama. W końcu jego narzeczona oddała się innemu. Nosiła pod sercem bękarta, a on, z powodu swoich uczuć do niej, będzie musiał go uznać, jeśli nie chce narazić ją na potępienie ze strony rodziców. Aby nie stała się drugą Lyanną. Wszyscy w Królestwie gardzili jego matką, uważali, ze uwiodła króla podstępem i czarami, nazywali czarownicą. Dlatego po jego śmierci musiała uciec. Tęsknił za matką, każdego dnia. Zastanawiał się co robi. Spotkał ją teraz, bo przyjechała na ślub i wesele, ale wyjechała jeszcze przed świtem. Nie chciał takiego życia dla Alexandry.
    - Wiesz na czym polega różnica między nami, Williamie? - spytał - ja już wiem, że świat nie jest ani czarny, ani biały. Nie da się podzielić ludzi na dobrych i złych. Każdy popełnia błędy. Zarzekasz się, że jej nie zranisz... ale mylisz się. Kiedyś na pewno to zrobisz. Być może nie tak jak ja, ale w jakiś sposób tak. Nie wiedziałem, że była na ślubie, nie dlatego, że nie chciałem...po prostu, jakbyś nie zauważył, za bardzo się nie rozglądałem po gościach, a całe wesele musiałem udawać jak to się cieszę z powodu tego ślubu. Jestem pewny, że cię pokocha, pewnego dnia. Urodzi ci dzieci. Razem się zestarzejecie i zostaniecie pochowani w jednej krypcie. Jednak wiedz, że nawet jeśli uznasz to dziecko, nie będziesz potrafił go pokochać tak jak innych. To dla ciebie zawsze będzie bękart twojej żony, dowód na to, ze był taki okres w waszym życiu, że kochała innego. Być może dziecko odziedziczy jakieś cechy po mnie, może wygląd...nie wiem. Ale nawet jeśli nazywać się będzie Lacey, w jego lub jej żyłach, będzie płynąc moja krew. Więc jak widzisz...nigdy już nie zniknę z twojego życia. Będę jego częścią, bo jego częścią bedzie to dziecko, które ona nosi. A jak się mogła we mnie zakochać? Trudno jest przewidzieć ludzkie uczucia. Najwyraźniej miałem w sobie coś, co sprawiło, że tak się stało. A co najzabawniejsze...nie umiem cię nienawidzić, chociaż powinienem. W końcu jesteś narzeczonym kobiety, ktorej pragnę, ktorą kocham...którą najpewniej bym poślubił, gdyby nie to, że mój ojciec zdecydował się mnie zaręczyć w wieku czterech lat...co dziwne nigdy nie zaręczył mojej siostry, królowej...mniejsza o to. Tak naprawdę to ci współczuję, Williamie. I jest mi przykro, że ucierpiałeś także przez mój błąd.

    spokojny i zawsze opanowany Thomas Kastloy

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie było jej łatwo o tym mówić. William był pierwszą osobą, której opowiedziała o tym wszystkim. Gdy wyrzuciła to wszystko z siebie, poczuła coś na kształt ulgi. W końcu mogła podzielić się z kimś swoim sekretem, jakim był romans, miłość do pewnego mężczyzny i dziecko. Dziecko, które będzie kochać bez względu na wszystko.
    - Wiedział. Przed ślubem przyszedł do mnie, żeby to zakończyć. Spodziewałam się tego od kilku dni, wiedziałam że to musi nastąpić, ale i tak cos we mnie pękło. Zdenerwowałam się, zostałam zraniona. Powiedział, że będziesz dla mnie dobrym mężem, a ja wtedy przyznałam mu rację, ale dodałam że to nie ty jesteś ojcem mego dziecka. – Spuściła wzrok na swoje dłonie – to wszystko jest dla mnie strasznie trudne. Nie wiem, jak mam sobie poradzić. Wiem tylko, że muszę sobie poradzić, dla mojego dziecka.
    Przed oczami pojawiła jej się twarz wściekłego ojca. Gdyby tylko dowiedział się, że jego jedyna córka nosi w sobie bękarta..
    - Zrozumiem, jeżeli odmówisz zaślubin i zerwiesz zaręczyny. Nie będę ci miała tego za złe. Nie chcę cię do niczego zmuszać. To mój problem i muszę sobie z nim poradzić sama. Tylko proszę cię o jedno, Will. Nie miej pretensji do Thomasa. Nie atakuj go. Zawiniliśmy po równo.
    Owszem, była zła na Thomasa, ale tylko dlatego że miała złamane serce. Co prawda nadal dźwięczały jej w uszach jego słowa dotyczące tego, że ma się pozbyć dziecka, ale.. chyba potrafiła go zrozumieć. Chyba.

    OdpowiedzUsuń