.

.
Herold obwieszcza:
Witamy na blogu! Zapisy ruszyły, zapraszamy :) .

12.07. Lista obecności zakończona, dziękujemy!


Obecnie w królestwie:
Zima nareszcie dobiega końca, ale wciąż zdarzają się opady śniegu. Oszroniona trawa trzeszczy pod kopytami rumaków zmierzających w stronę zamku, a karczmarki już zacierają ręce na myśl o złotych dukatach dzwoniących w sakiewkach jeźdźców.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Each day is dri­ve through his­to­ry.

Meredith IV
17 lat - królowa

Meredith przemierzała korytarze zamku w samotności i zamyśleniu. Choć na chwilę pozwoliła sobie oderwać się od codziennych obowiązków i różnorodnych spraw, które z dnia na dzień przytłaczały ją coraz bardziej pomimo tego, że otaczała się grupką osób gotową do pomocy. Była wychowywana na królową i doskonale wiedziała, że mimo wszystko musi potrafić radzić sobie sama. Zastanawiając się nad tym, nie trudno było dojść do faktu, iż bycie królową było czymś kompletnie innym niż bycie córką króla. Rozmyślając tak wkoło, przystanęła na chwilę przy oknie, przyglądając się  zadbanemu ogrodowi. Do jej umysłu od razu wkradło się przedostatnie wspomnienie z matką...

Był ciepły wiosenny dzień, ośmioletnia blondynka odziana w turkusową suknię, wolnym krokiem maszerowała obok matki ściskając jej delikatną dłoń i wsłuchując się z zaciekawieniem w opowieści o kwiatach. Meredith choć bardzo młoda doskonale wiedziała co dzieje się z jej matką, ta udawała, że wszystko jest w porządku, ale pomimo starań nie potrafiła ukryć bladego wyrazu twarzy, zmęczonego głosu i braku sił. Blondynka widywała matkę coraz rzadziej, gdyż ta musiała bardzo często udawać się na odpoczynek, jednakże wciąż starała się znajdować dla córki chociażby parę minut. Marissa w pewnej chwili zatrzymała się, a ośmiolatka oczywiście zrobiła to samo.

Dwa dni później matka zmarła. Na samo wspomnienie tych dni w oczach dziewczyny zakręciła się łza. Obiecała matce, że będzie silna i twarda, ale jakoś jej nie wyszło. Co prawda wyrosła na okazałą kobietę, jednak owa twardość i zdecydowanie zagubiły się gdzieś po drodze. Jest delikatna i spokojna, zbytnio pobłażliwa i lekkomyślna. Chciałaby być inną królową i stara się taką udawać, ale niczego w stu procentach nie da się zataić, a w szczególności swojego charakteru. Dlatego też doskonale wie, że musi znaleźć męża, jednakże to też nie przychodzi jej łatwo. Powinna mieć na uwadze głównie dobro królestwa, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafiła związać się z kimś kogo wcale nie kocha. Od zawsze była marzycielką, która chodziła z głową w chmurach i po części zostało jej to do dzisiaj, tak też nie może przestać szukać tego idealnego, który może się nigdy nie pojawić. Doskonale też wie, że na jej tron czyha wiele osób, jedni chcą ją zastąpić, a inni po prostu zabić tak jak jej ojca, a więc jest świadoma, że musi się zmienić w królową, którą powinna być i o której marzyła jej matka. Dziewczyna wierzchem dłoni otarła łzę, która pomimo starań i tak popłynęła po czym ponownie wyjrzała przez okno. Widząc postać spacerującą po ogrodzie zamarła, ujrzawszy te długie kruczoczarne włosy wszystkie skrywane wspomnienia szybko wróciły, jednakże przyjrzawszy się lepiej stwierdziła, że owa postać nie jest kobietą z jej przeszłości... 

Wszystko to zaczęło się jakieś półtora roku temu. Meredith poznała niejaką Gaje - piękna, troszkę starsza i o wiele pewniejsza siebie od blondynki. Dziewczyna miała dopiero piętnaście lat i sama nie wiedziała czego w życiu pragnie, nic więc dziwnego, że gdy starsza kobieta zainteresowała się nią nie potrafiła odmówić. Sama do końca nie wie jak to się stało, ale ich relacja przerodziła się w coś bliższego, zbyt bliskiego. Meredith nie wiedziała co czuje, było to dla niej czymś nowym i początkowo sądziła, że zapałała do Gaji miłością, jednakże wszystko skończyło się dosyć szybko i po zniknięciu dziewczyny, Meredith nie rozpaczała ani trochę. Było to przelotne doznanie, o którym stara się zapomnieć i zazwyczaj jej się to udaje. 





[ Karta jest jaka jest, nie znoszę ich pisać i tyle! Mam nadzieję, że mimo to spodoba Wam się nowa królowa :) 
Zapraszamy do wątków i powiązań, bierzemy wszystko. Na wizerunku Amanda Seyfried! 
Gaja do oddania jakby ktoś był chętny...]

36 komentarzy:

  1. [Witamy, witamy! Zapowiada się, że nie będziesz narzekać na brak wątków :>.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [witam jasnie panujaca kuzynkę z tak znakomitego rodu *dworski uklon*
    Panuj nam dobrze i bardzo długo ;)]

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  3. [hej :) Właśnie zaczynam tworzyć kartę mojej postaci, ale muszę obgadać najpierw kilka rzeczy z tobą, bo one zdecydują o losie mojego pana. A więc będzie on nieślubnym synem króla, ojca Meredith. a) czy ona wie w ogóle o jego istnieniu i b) jeśli wie, to jakie będą między nimi relację? Będzie go nienawidzić za sam fakt istnienia, czy traktować jak brata?]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Masz ochotę na wątek? Bo ja mam nawet pomysł, o ile nie Cesar mógłby natknąć się na królową samą w zamku pod wieczór, choćby wracającą do swoich komnat po odprawieniu ostatniego interesanta :).]

    OdpowiedzUsuń
  5. [no to siostrzyczko chyba czas na wątek :)]

    Thomas Kastloy

    OdpowiedzUsuń
  6. [jasne, że może się go radzić, mogą się także nawzajem wspierać po śmierci ojca, bo w końcu oboje go kochali, on w dodatku, jako wzorowy starszy braciszek, może się o nią troszczyć i tak dalej.

    Masz pomysł może na jakaś konkretną scenkę rodzajową z ich udziałem?]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Czas na wątek z Aidanem, w końcu po to przybył do stolicy ;) jakaś audiencja, kolacja, przypadkowe spotkanie? ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Witam, witam! Dziękuję serdecznie za miłe słówko :) Myślę, że mogłyby się znać od małego, a Caela jako starsza "koleżanka" mogłaby jakoś pomagać Meredith. I teraz, jak już są dorosłe, Meredith może próbować nakłonić ją by pomogła odkryć zabójcę ojca. Caela stroni wprawdzie od plotek, ale pod odpowiednim naciskiem mogłaby się zgodzić na drobną pomoc i obiecać obserwować podejrzanych ludzi. Ewentualnie obie mogłyby się przebrać i wyjść do miasta, by zasięgnąć języka i tu już inwencja twórcza co się po drodze stanie, chodzi mi po głowie jakiś pościg, hm? Chyba, że królowa nie da się namówić na takie ryzyko, to daj znać, wymyślę coś jeszcze innego ;)]

    Caela

    OdpowiedzUsuń
  9. [Okay, zacznę jak skończę pisać kartę mojej drugiej postaci :) ]

    OdpowiedzUsuń
  10. Niedawno wrócił do zamku. Po śmierci króla w kraju nie było za ciekawie i jako dowódca oddziału, często musiał jeździć patrolować granicę i bardziej niebezpieczne rejony Królestwa. Poszedł do swoich komnat, tam zdjął z siebie zbroję i oddał ją do wyczyszczenia. Z rozkoszą pozbył się jej ciężaru. Następnie wziął kąpiel, przebrał się w wygodne ubrania i poszedł do siostry. Został wezwany, ale sam też by do niej zawitał, w końcu zawsze zdawał jej relację ze swoich wypraw. Wszedł do jej komnat, będąc zapowiedzianym przez strażnika stojącego przy drzwiach. Królowa siedziała na ławeczce pod oknem, w otoczeniu swoich dwórek. Thomas był raczej znaną postacią na dworze, w końcu jego istnienie było jedną wielką kontrowersją. Nieślubny syn króla i jego matka przez cały czas byli obecni na dworze, dopiero po śmierci Augustusa Lyanna wyjechała, bojąc się zemsty ze strony królowej. Jednak męzczyzna miał już tytuł i sprawdzał się w powierzonej mu roli, więc czuł się pewnie na dworze. W dodatku zawsze z siostrą miał doskonałe kontakty. Skłonił się po dworcu - Wasza Królewska Mość...- powiedział. Przy świadkach wolał zachowywać pozory i dystans, jaki powinien poddany w relacji ze swoją królową. Ciemne włosy miał lekko potargane i wilgotne, bo jedynie wytarł je w ręcznik i przyszedł tutaj. Patrzył uważnie na przyrodnią siostrę swoimi niesamowicie niebieskimi oczami. Uśmiechnął się lekko - wzywałaś mnie - dodał w końcu, podchodząc do niej. Przy boku, jak zawsze miał swój miecz. Ponieważ był bękartem, nie dotyczyły go żadne herby rodowe. Jego rękojeść miała wiec kształt smoka.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Przybywam z inną koncepcją pomysłu na powiązanie. Co Ty na to, aby Meredith miała dwórkę, może jakąś daleką krewną, z którą mogłaby się znać od dziecka? Może ta dwórka jako jedyna mogłaby znać jej sekret/domyślać się o uczuciach Meredith względem kobiet?]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Meredith nie żywi już uczuć względem kobiet, był to jeden incydent i właściwie sama nie wie co wtedy czuła, a więc zostawiła to wszystko dla siebie i dla bezpieczeństwa nie spowiadała się z tego nikomu. Bardzo nie chcę niszczyć Twojego pomysłu, ale koncepcja po prostu mi nie odpowiada, przepraszam. Ale jak już tak szukasz postaci to Thomas ma narzeczoną do oddania. ]

      Usuń
  12. [Bardzo dziękuję za przywitanie. :)
    Myślałam, myślałam, myślałam i nic sensownego nie udało mi się wymyślić. Co dziwne, bo przecież powiązanie już mamy. :/
    Jedyne co przyszło mi do głowy i jest w miarę względne to: ojciec Alexandry wraz ze śmiercią władcy stracił swoją pozycję na dworze. Co prawda pozostał na nim, ale nie jest już doradcą, a bardzo chciałby nim być. Poprosił córkę, aby zaaranżowała spotkanie z królową i choć nie bardzo jej się to podoba, to nie potrafi sprzeciwić się ojcu. Lord Leith oczywiście chce chronić królową, ale robi to źle i Meredith może się zdenerwować. Zarówno na niego, jak i na Alexandrę.
    No ale potem mogą się pogodzić, bo wydaje mi się, że oprócz relacji królowa-dama dworu, mogą być dobrymi przyjaciółkami od wielu lat. Co Ty na to? :D]

    Lady Alexandra

    OdpowiedzUsuń
  13. [to może przejdziemy wstecz, gdy były mlodsze a Merry nie była jeszcze królowa? Urzadzimy bankiet np z okazji jej urodzin albo turniej rycerski?]

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  14. [W takim razie Aidan czeka na oficjalne zaproszenie od królowej ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Królowej się nie odmawia :) Rozumiem, że mam zacząć?]

    Rosalie Grant

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Śliczna królowa kłaniam się nisko ;>]

    Floks

    OdpowiedzUsuń
  17. Rosalie wcale nie chciała przyjeżdżać do królewskiego zamku. Wolałaby zostać w dworku należącym do ojca, który otaczały dzikie ogrody, łąki, sady i pola. To tam czuła się najszczęśliwsza i wolna. Nawet zimą potrafiła całe dnie spędzać poza domem, biegając wśród drzew z przyjaciółmi z dzieciństwa, z którymi dzieliła wszelkie smutki, troski i radości. Ojciec przecież nie mógł zabrać jej wszystkiego.
    W zamku czuła się wyjątkowo nie na miejscu. Zupełnie tak, jakby znalazła się nagle w zupełnie innym świecie, gdzie wszystko jest obce, nieznane i niezrozumiałe. Spędzała całe dnie w swojej niewielkiej, ale przytulonej komnacie, którą ją zdążyła polubić. Nieczęsto ją opuszczała. Nawet posiłki spożywała w jej czterech ścianach, wmawiając służbie, że cierpi na straszne migreny, które uniemożliwiają jej zejście do jadalni. Musiała najpierw w samotności oswoić się z myślą, że najprawdopodobniej to ten właśnie zamek stanie się jej domem.
    Była naprawdę bardzo zaniepokojona tym, że królowa wzywa ją do siebie. Na szczęście, powiedziano jej o tym po śniadaniu. W przeciwnym razie pewnie nie byłaby w stanie przełknąć czegokolwiek. Nerwowym gestem zapukała do drzwi gabinetu władczyni, w którym, jak jej przynajmniej powiedziano, jej oczekiwano. Nie usłyszała żadnej odpowiedzi, ale po chwili wahania i tak weszła do środka, mając nadzieję, że nikogo tym nie urazi. Czasem nadal gubiła się w dworskich etykietach.
    - Wasza wysokość… - ukłoniła się już w samych drzwiach, a dopiero potem na dobre przekroczyła próg gabinetu.

    OdpowiedzUsuń
  18. [Właśnie tak sobie myślałam i wydaje mi się, że wpadłam na o wiele lepszy pomysł na wątek (choć nie jestem pewna, czy Ci się spodoba) - odbył się bal, a następnego dnia po nim damy dworu zaczynają plotkować o tym, że Alexandra (jedna z najbardziej poukładanych i grzecznych kobiet) nie dość, że się upiła to do tego poszła do komnaty w towarzystwie mężczyzny, a dokładniej - w towarzystwie przyrodniego brata królowej.
    Królowa co prawda plotek nie słucha, ale podczas spędzania czasu z dwórkami może co nieco usłyszeć, a potem wezwać do siebie Alexandrę.
    Co Ty na to? :)]

    Alexandra

    OdpowiedzUsuń
  19. Objął siostrę, zamykając jej drobne ciało w swoich silnych ramionach. Pachniał mydłem i perfumami, których zwykł używać. Bardzo duszących i ciężkich, bo ich głównym składnikiem było piżmo. Lubił je i nie dbał o to, czy ten zapach odpowiada innym. Pogłaskał ją czule po włosach, uśmiechając się.
    - Tęskniłem za tobą - powiedział. Nie przepadał za pobytem a dworze, zbyt wiele spisków i plotek, on nie miał do tego głowy. W dodatku cały czas czuł na sobie czyjś wzrok, słyszał szepty i drwiące wypowiedzi. Był kim był, nie miał wpływu na to kim byli jego rodzice, ani czy też mieli ślub. Urodził się jako bękart króla i jako taki umrze. Nic tego nie zmieni i uważał, że to bardzo niesprawiedliwe iż ludzie nie widzą jego zalet czy dokonań w armii, tylko od razu przyszyli mu łatkę nieślubnego syna i nic poza tym. Wiedział, że na dworze, jak i w całym Królestwie, są osoby, które go nienawidziły. Nie zrobił im nic, ale po prostu był im solą w oku. Podobnie jak niegdyś królowej. Miał dziesięć lat kiedy zmarła, ale ta kobieta była mistrzynią w robieniu z jego życia piekła. Nie dziwił się jej, był w końcu owocem romansu jej męża i innej kobiety. Lyanna niegdyś była jej dwórką i przyjaciółką, romans z królem popsuł jednak dobre relacje obu pań - a jeśli chodzi o bardziej formalne wiadomości, to wszystko jest na granicy wschodniej jak najbardziej w porządku - dodał, odsuwając się od niej. Uśmiechnął się lekko - coś ciekawego działo się pod moją nieobecność w zamku? - spytał.

    OdpowiedzUsuń
  20. Cesar już od dawna nie mógł się doprosić o wsparcie ze królewskiego skarbca. Miecze treningowe łamały się z trzaskiem, ćwiczebnych zbroi było za mało, a i gwardziści niejednokrotnie wylewali przed nim żale, jak to od dawna nie widzieli ani dukata zapłaty.
    Gdy podczas jednego ze swoich wieczornych obchodów po zamku, nie do końca dozwolonych, a mających na celu odkrycie czegokolwiek podejrzanego, usłyszał głos królowej, postanowił wykorzystać okazję, by udowodnić jej coś najlepiej jak umiał - przez doświadczenie.
    Poczekał aż niezidentyfikowany rozmówca się oddali i pozwolił, by usłyszała jego kroki. Zaraz jednak znów poruszał się bezszelestnie i szybko przemknął bocznym korytarzem, dzięki czemu mógł zaskoczyć ją i wyjść naprzeciw. Miał nadzieję, że choć trochę wystraszy królową takim manewrem, nawet jeśli właśnie igrał z ogniem.

    OdpowiedzUsuń
  21. Cesar przez te wszystkie lata na zamku zdążył już się trochę napatrzeć na królową i potrafił rozpoznać u niej niektóre emocje. Strach bez wątpienia nie pierwszy raz gościł na jej ładnej twarzy i kiedy zobaczył błysk niepokoju w oczach Meredith, poczuł coś na kształt wyrzutów sumienia. Ale robił to dla większego dobra, nie można było się teraz wycofać. Otaczali ją szarlatani, gotowi zwodzić swoimi trikami i mamić niecnymi sztuczkami, a jego przesłanie było proste i zrozumiałe. Miał cichą nadzieję, że królowa je zrozumie zanim zażąda, by głowa Cesara zawisła nad zamkową bramą, czy czegokolwiek innego w tym stylu. Nie nadążał za rozrywkami możnych, które to zawsze wydawały mu się odrobinę dziwne, by nie powiedzieć bezsensowne.
    – Jaśnie pani – skłonił się przed nią, jak nakazywała dworska etykieta – czy rozsądnie jest przebywać poza komnatą bez opieki straży o tej godzinie? – zapytał, jeszcze nie zdradzając pointy całego tego przedstawienia. Cesar był dobrym strategiem i chociaż zmarły król nigdy nie pozwolił mu piąć się po szczeblach kariery gwardzisty, dzięki pasji i zaangażowaniu w kwestie militarne kraju, wiedział wiele więcej niż przeciętny obywatel.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Hej, ho, hej, ho! :>
    Z taką piękną królową wątek jak najbardziej! William dopiero co przyjechał do stolicy, więc jakiegoś głębszego powiązania niestety jak na razie nie udałoby nam się stworzyć. :C Przyjechał na dwór, aby zająć miejsce swego wuja. Co powiesz na to, aby jakimś cudem "spotkał się" z królową i ona wstawiłaby się za nim, gdy Rada będzie zastanawiać się nad jego przyjęciem?
    Jak masz coś lepszego to nie krępuj się i pisz. :>]

    William Lacey

    OdpowiedzUsuń
  23. Zmieszała się wyraźnie na samą wzmiankę o jej złym samopoczuciu. Właśnie dlatego nie cierpiała kłamać. Nigdy jej to nie wychodziło i zawsze zostawała złapana na gorącym uczynku. Kłamstwa zawsze wychodziły na jaw, a przynajmniej tak twierdziła jej matka. No cóż, po raz kolejny Rosalie miała dowód na to, że tak właśnie jest.
    - To tylko drobne bóle głowy - odpowiedziała wymijająco. - Czasem tak miewam, ale szybko przechodzi. Wasza wysokość nie musi sobie zaprzątać tym głowy. To naprawdę nic takiego.
    Uśmiechnęła się delikatnie, mając nadzieję, że kobieta nie będzie drążyć tematu. Nie mniej jednak, naprawdę zaskoczyła ją ta troska. Nie sądziła, że królową w ogóle obejdzie jej osoba, choć przecież miała zostać żoną jej brata. Najwyraźniej miała bardzo krzywdzące wyobrażenie o władcach.
    - Dziękuję jednak za troskę, wasza wysokość - powiedziała.
    Nie mogła ukryć tego, że rozmowa z królową nieco ją peszy i krępuje. Mimo wszystko Rosalie była naprawdę prostą dziewczyną, której do wielkiej, dostojnej damy było naprawdę daleko. Nie umiała rozmawiać z koronowanymi głowami, choć jej guwernant robił wszystko, co w jego mocy, aby w takich sytuacjach czuła się swobodna i zrelaksowana. Niestety, niewiele z tego wyszło.
    - I, nie ukrywam, że zdenerwowało mnie to wezwanie, więc, jeśli mogę prosić, wasza wysokość, chciałabym dowiedzieć się, dlaczego chciałaś się ze mną widzieć - poprosiła, mając nadzieję, że nie wyszła przy tym na niegrzeczną, bezczelną czy Bóg wie, jaką jeszcze.

    Rosalie M. Grant

    OdpowiedzUsuń
  24. – Ależ oczywiście, jaśnie pani – powiedział Cesar pokornie, starając sobie przypomnieć wszystkie wymyślone niegdyś powody, dla których można jednak nie nienawidzić możnych. Jak na złość, przez myśl przebiegły mu tylko słowa powtarzane na ten temat szeptem przez rekrutów z ubogich rodzin. Ale trzeba się było skupić i przekazać jej w prostych słowach to, co było ważne, przede wszystkim dla samej królowej.
    – Straż królewska – powiedział głośno i wyraźnie, bez cienia strachu czy wahania. Człowiek, który kiedyś stracił wszystko, nie ma się już czego bać. – Straż nie jest tym, na czym możemy oszczędzać. Podwoiliśmy liczbę strażników, nawet co tydzień przeprowadzamy nowe pobory. To nie może tak wyglądać, że ty, pani – pochylił krótko głowę, zbyt zaangażowany w temat rozmowy, by bawić się w płaszczenie przed nią – jesteś zupełnie pozbawiona ochrony, podczas gdy – podczas gdy w mieście tworzy się cholerna sekta, próbująca wybić chyłkiem całą straż królewską, miał ochotę dodać, ale w porę się rozmyślił – twoi strażnicy chleją teraz w karczmie, nie przejmując się niczym po odpracowaniu określonej liczby godzin. Skoro potencjał Ravens i okolic się skończył, może czas nawiązać cenne sojusze, albo zrobić pobór gdzieś z krańców Północy.
    Nie miał pewności, czy zostanie zrozumiany. Tak młoda dziewczyna miała prawo być kompletną ignorantką w sprawach straży, nawet jeśli były dla niej bardzo istotne.

    OdpowiedzUsuń
  25. Czy działo się dobrze? Był od kilku dni po ślubie. Wybuchł niemały skandal, który na szczęście jeszcze nie był głośny. Miał nadzieję, że nigdy nie będzie. Wystarczy, że Alexandra i William się pobiorą, a on usynowi to problem się skończy. O ile Lacey zechce to zrobić. A Thomas myślał, ze skoro kochał pannę Leith chociaż w połowie tak mocno jak on sam, to to zrobi. Serce młodego lorda Wschodniego Nurtu było złamane. W jeden dzień, ten niby najważniejszy i najszczęśliwszy, doprowadził do płaczu dwie dziewczyny, na których mu zależało. Uśmiechnął się jednak lekko. Nie chciał martwić siostry, miała dość problemów, nie musiała jeszcze myśleć o rozterkach sercowych swojego bękarciego brata.
    - Tak...jakżeby mogło nie być. Mam cudowną żonę. Mam też tytuł...i ziemię...czego wiecej potrzeba mi do szczęścia? - pocałował ją w czoło - mam nadzieję, ze Rada i lordowie nie męczą cię za bardzo tymi wszystkimi sprawami...- powiedział - i jak idą ci poszukiwania męża? Na Królewskim Trakcie widziałem sporo kandydatów, którzy tu jadą, a w mieście jest ich jeszcze więcej...może wkrótce będziemy mogli oboje chwalić się swoimi dziećmi? - uśmiechnął się. Wszyscy wiedzieli, ze Meredith potrzebuje męża, a Królestwo króla. Niestety, ponieważ ich ojciec nie żył, on był nieślubnym dzieckiem, a wujkowie mieszkali daleko i nie byli aż tak blisko z nimi spokrewnieni, ta decyzja należała tylko i wyłącznie do niej. Thomas cały czas się zastanawiał jakim cudem on został zaręczony w dzieciństwie, chociaż był przeciez tylko bękartem, a Dith, ktora była prawowitą dziedziczką tronu, miała wolną rękę. Chyba, że jej rodzice planowali zaręczyć ją później i nie zdążyli. Najśmieszniejsze było to, że kiedy Augustus żył plotkarze, szlachta i generalnie wszyscy nie zostawiali na Thomasie i Lyannie suchej nitki, a teraz tworzyło się całkiem spore poparcie dla niego. Byli tacy, którzy już woleli na tronie 'diabelskiego syna', niż słabą dziewczynę, która nie potrafiła, ich zdaniem, podjąć żadnej decyzji. On, oczywiście, za każdym razem odmawiał i ucinał wszelkie spekulacje. Nie chciał ngidy korony siostry.

    OdpowiedzUsuń
  26. Meredith za dobrze go znała, w dodatku życie na dworze, w stanie wiecznego zagrożenia, nauczyło ją dokładnego obserwowania innych. Podszedł do niej niepewnie. Nie wiedział jak ma to ująć w słowa. Wątpił, aby mu coś zrobiła, w końcu romans nie był przestępstwem. A mogla mu pomóc.
    - To...dluga historia, siostro - powiedział - więc lepiej usiądźmy...- dodał i westchnął. Od czego ma zacząć? Chyba zacznie od ogółu, a sama zdecyduje ile chce wiedzieć. Może nie będzie jej musiał mówił dokładnie wszystkiego - Ja...miałem romans. Jak na ironię, z jedną z twoich dwórek, lady Alexandrą Leith - kiedy wymówił jej imię, zobaczył przed oczami jej twarz, wściekłą i zapłakaną. Taką widział ją ostatni raz. Jednak to, że nosi pod sobą dziecko zszokowało go, myślał o tym jak zrobić, aby oni wyszli na tym najlepiej, ale to było oczywiste, że kiedy myślał o tym na spokojnie, to nie chciał zabić swojego dziecka, nawet jeśli to był bękart. Przecież sam był bękartem, najlepiej wiedział, że pochodzenie o niczym nie świadczy i się go nie wybiera - w dzień ślubu poszedłem to zakończyć...Rosalie nas usłyszała. Zakochała się we mnie, sądziła, że...ja zakocham się w niej. Była wściekła, nie chciała za mnie wychodzić, ale jej ojciec ją zmusił...to nie jest tak, że mi na niej nie zależy. Jest mądrą, ładną i miłą dziewczyną. Po prostu pokochałem inną, wcześniej, zanim poznałem moją narzeczoną. I tak, wiem, nie powinienem w ogole zaczynać romansu, skoro wiedziałem, że ojciec wybrał już mi żonę i nie mam jak uniknac tego ślubu...po prostu serce wygrało z rozumiem, czego się wstydze, zwłaszcza, że straciłem je obie, Rose mi tego nigdy nie wybaczy, a Alexandra także nie chce mnie widzieć...- wziął głęboki wdech - bo spodziewa się dziecka. Powiedziala mi o tym, to też uslyszała moja żona. Byłem zaskoczony i zdenerwowany, w gniewie powiedziałem jej, że ma je albo usunąć, albo jakoś zamydlić oczy narzeczonemu, aby myślał, że to jego...obie mnie teraz nienawidzą. I mają rację. Zachowałem sie jak skończony kretyn. I wiem to...i żałuję, ale...nawet nie mam jak tego naprawić.

    OdpowiedzUsuń
  27. [Ten pomysł odpowiada mi jak najbardziej. Jeżeli masz czas i ochotę to możesz coś zacząć, jeżeli nie - ja to zrobię, ale dopiero jutro po południu. :>]

    William Lacey

    OdpowiedzUsuń
  28. Słyszała wiele o młodej królowej z ust ojca i jego znajomych, i… no cóż, nie padało tam zbyt wiele pochlebnych opinii. Większość szlachciców była jednak zdania, że kobieta, a już zwłaszcza tak młoda i delikatna jak Meredith, nie poradzi sobie z rządzeniem krajem. Nie mniej jednak w oczach Rosalie królowa sprawiała wrażenie bardzo rozsądnej i mądrej kobiety. Nie musiała przecież być silna – od siły miała całe tysiące wojska, które oddałoby za nią życie bez mrugnięcia oka. I choć rozmawiały raptem chwilę, Rosalie już zdążyła ją polubić.
    Uśmiechnęła się delikatnie i skinęła lekko głową.
    - Oczywiście, z miłą chęcią – odpowiedziała.
    Rosalie dużo lepiej czuła się, prowadząc nieoficjalne, swobodne rozmowy. Nie musiała wtedy tak bardzo uważać na swoje słowa ani pilnować się, aby przypadkiem nie zapomnieć o wiecznym tytułowaniu rozmówcy niemal w każdym zdaniu. To bywało naprawdę uciążliwe. Zwłaszcza dla kogoś takiego jak Rose, kto cenił szczerość i prawdomówność.
    Usiadła koło Meredith na szezlongu i westchnęła cicho, przez krótką chwilę przyglądając się pejzażowi za oknem. Znów padał śnieg. I choć Rosalie umiała docenić piękno zimowych krajobrazów, nie cierpiała zimna i poczuła wyjątkowo rozczarowanie na widok kolejnych płatków śniegu wirujących w powietrzu.
    - Chcesz porozmawiać o swoim bracie, prawda? – zapytała w końcu.
    Po prostu czuła, że właśnie dlatego królowa wezwała ją do siebie. Poza tym… naprawdę nie wiedziała, czego innego mogłaby dotyczyć ich rozmowa.

    OdpowiedzUsuń
  29. [I/II i nie pisz tyle, trochę mnie wena porwała...i on musi się spotykac z dzieckiem, bo potem z Willem stworzymy śmieszną notkę :p]

    Był zaskoczony słowami Meredith. Sądził, że chociaż ona okaże się wyrozumiała wobec niego. Czy do nikogo nie docierało, że i jemu było cięzko w tej sytuacji. Kochał Alexandrę. Wiedział, że ona nigdy nie będzie jego. Nawet jego matka go przed tym ostrzegala, ale on jej nie posluchał. Powinien powstrzymać swoje uczucia, nie ulegać im. Nie uwodzić lady Leith, a już na pewno nie sypiać z nią...ale to zrobił. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. jednak wszyscy jedynie wspólczuli Alexandrze i Rosalie, nie dostrzegając, że i on jest ofiarą. On i Alexandra byli równie winni. Do niczego jej nigdy nie zmusił, to były też jej decyzje...a najgorsze było to, że za nią tęsknił. brakowało mu jej obecności, jej uśmiechu, zapachu perfum... Naprawdę ją kochał i nie wyobrażał sobie życia pozbawionego jej. Nawet Rosalie zgodziła się z tym, że powinien widywać to dziecko. JEGO dziecko. To on jest ojcem, nie Lacey, nawet, jeśli uzna to dziecko. Będzie ono jego dzieckiem w obliczu prawa, ale wszyscy będą znali prawdę. Co prawda wątpił, aby żona poparła go wtedy z życzliwości dla niego...raczej chciała dopiec byłej kochance męza, której nienawidziła równie mocno co William jego samego - nie wyjedziemy szybciej, niż za kilka miesięcy, dworek wymaga przygotowań, za późno się za to zabraliśmy z uwagi na mój stan...- miesiąc przed ślbem wrócił ciężko ranny z północy, tłumil tam bunty przeciwko monarchii. Zawsze pod koniec zimy, kiedy kończyły się zapasy żywności, a na polach jeszcze nic nie roslo, dochodziło do buntów. Do tego dochodził fakt, że Meredith była niezamęzną dziewczyną, słabę, nie potrafiącą podjąć żadnej sensownej, stanowczej decyzji. Wszyscy to wiedzieli. Jednak już dawno stwierdził, że nie jest kompetentny do wytykania błędów swojej siostrze - a z resztą się nie zgadzam. Rozmówimy się sami, owszem, William podtrzymuje chęć ożenkuz Alexandrą. I chce uznać to dziecko...ale pomyśl....gdybyś miała dziecko, naprawdę pozwoliłabyś, aby obca kobieta je wychowywała, a ty nie mogłabyś nawet go odwiedzać? Nigdy się z tym nie zgodzę. Wiem doskonale jak twoja matka traktowała mnie i sądzę, że Lacey tylko składa puste obietnice, że to dziecko bedzie dla niego jak jego własne. Zawsze będzie w nim widział mnie, bedzie mu przypominać to, że jego ukochana miała romans z innym. Że kochała innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [II/II]

      Nie twierdze, że królowa była złą kobietą, ale nie są rzeczy, których o niej nie wiesz. Myślisz, że dlaczego dowiedziałaś się o moim istnieniu dopiero po śmierci twojej matki? Zabroniła ci o tym mówić, a nasz ojciec uszanował tą decyzję, chociaż sama wiesz, ze zarówno ja, jak i moja matka mieszkaliśmy na dworze. Raz nawet dostałem baty za to, że za bardzo zbliżyłem się do twoich komnat...nienawidziła mnie, bo kochała swojego męża. A ja byłem żywym dowodem na to, że on kochał inną. Nie chcę, aby moje dziecko też to przezywało. Nie chcę się wtrącać w resztę życia Alexandry i Williama. Ale to moje dziecko. Więc z calym szacunkiem, Wasza Królewska Mość, ale tego rozkazu nie wykonam. Nawet ty nie możesz mi tego zabronić. Składałem śluby wierności i zamierzam ich dotrzymać. Będę dobrym męzem dla Rosalie, wiem, jak bardzo ją skrzywdziłem, ale staram się to wszystko naprawić. Na swój sposób. Więc jeśli chcesz, abyśmy byli królową i poddanym, zamiast bratem i siostrą, to nie wtrącaj się więcej z łaski swojej do mojego życia. A jeśli uważasz, że cię ranię i ci ubliżam, to dalej, śmiało, każ mnie wtrącić do lochów. Jednak twoje słowa też nie były miłe. Sądziłem, że skoro jesteśmy rodziną, to chociaż ty jedna poczynisz minimalny wysiłek spróbowania zrozumienia i mnie. Moje serce też jest złamane, nie tylko Alexandra i Rosalie cierpią. I może, jako mężczyzna nie powinienem o tym mówić, ale chcę być z tobą szczery. Bo przyszdłem tu jako brat wracający z wyprawy, aby porozmawiać z zatroskaną siostrą, gdybym chciał mówić z królową, poprosiłbym o prywatną audiencję - był naprawdę rozgoryczony. Mówił to co myślał, to, co tłumił w sobie od dnia ślubu - powiedziałaś kiedyś, że obserwowałaś naszego ojca...on wchodząc do swoich komnat, starał się członkiem rodziny, nie królem. Nigdy nie rozkazał mi czegoś zrobić. Nie w taki sposób. Nadużywasz swojej włądzy wobec mnie i myślisz, że masz pojęcie o tej sytuacji? Nie przeżywasz tego co my, co ja. Całe życie siedziałaś w zamku, otoczona służbą, która cię rozpieszczała. Za każdym razem, kiedy jadę z moim oddziałem patrolowac granice, tłumić bunty, zamieszki...mogę nie wrócić. Poświęcam się dla mojego kraju i mojej królowej. Kiedyś łudziłem się, że jak przyjdzie czas otrzymam coś w zamian, ale nie. Gdy potrzebowałem ciebie, wydałaś na mnie od razu wyrok. Od tej pory więc, jesteś moją królową, nikim wiecej i nikim mniej. Wasza Wysokość - skłonił się i ruszył wściekly do drzwi. Może niepotrzebnie tak wybuchnął? Chciała go chronić, ale...po prostu coś w nim pękło.

      Usuń
  30. Nie powinna chyba opowiadać królowej o swoich miłostkach. To nie przystawało, ale skoro ona sama zapytała… miała tylko nadzieję, że to, co powie, nie będzie wykorzystane przeciwko niej.
    - Tak, był… ktoś - odpowiedziała krótko.
    Oczywiście, że ktoś był. Rosalie była w końcu bardzo komunikatywną, młodą dziewczyną, która wychowała się wśród ludzi i… to było po prostu nieuniknione. Daniel był od niej dwa lata starszy i był synem ogrodnika, jednak dla niej to nie miało żadnego znaczenia. Wtedy uważała, że jest najwspanialszym chłopakiem pod całym słońcem i, jak się jej wydawało, kochała go nad życie. To on skradł jej pierwsze pocałunki. Pamiętała to tak, jakby wydarzyło się raptem wczoraj, a przecież… od ich pierwszego pocałunku minął ponad rok. Tak, nie był jedynym.
    - Ale… kiedy teraz o nim myślę, to mam wrażenie, że to nie było do końca prawdziwe. To… coś na kształt zauroczenia czy zadurzenia - powiedziała cicho takim tonem, jakby za wszelką cenę chciała się wytłumaczyć, choć przecież nie miała z czego, bo i nie zrobiła nic złego.
    Przygryzła nieco zakłopotana dolną wargę. Thomasowi nie mówiła o Danielu. Nie chciała, aby wiedział, a powiedziała jego siostrze. Nie wiedziała, czy to dobre posunięcie, ale… nie mogła już przecież tego cofnąć.
    - Wiem, że Thomas to dobry człowiek - odpowiedziała cicho. - I… naprawdę wierzę w to, że z czasem uda nam się zbudować szczęśliwy związek.
    Przymknęła leciutko oczy i znów przypomniała sobie tą noc w gospodzie. Do tej pory rumieniła się na samą myśl o niej i… tak stało się też teraz. Jej policzki pokryły delikatne, ale piekące rumieńce. Starała się zasłonić je włosami, ale niewiele z tego wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  31. [A co powiesz na to, żeby Meredith wiedziała już o ciąży Alexandry i oprócz o małżeństwo, to chciałaby wypytać się również o to, czy William zamierza uznać dziecko? :>]

    Pobyt w stolicy zapowiadał się nudno. Jednakże po przybyciu na miejsce okazało się zupełnie coś innego. Wydarzyło się tyle, że tylko spotkanie z członkami Rady może uznać za nudne. Podczas rozmowy nie zapytali go nawet o nic szczególnego. Same ogólniki. Nie powiedzieli mu również o niczym wyjątkowym i specjalnym, o czym wiedzieliby członkowie Rady. Wuj opowiadał mu, że Rada Królewska składa się z osób posępnych, lubiących wygodę oraz bogactwo, i ani trochę nie przesadził w swych osądach. No dobrze, może nie wszyscy tacy byli, ale większość członków była już w sędziwym wieku i nic oprócz własnego nosa ich nie obchodziło. William miał być powiewem świeżości, czymś unikalnym. Gdyby został przez nich zaakceptowany, byłby najmłodszy w historii Rady. Rodzina będzie dumna. To wielki zaszczyt dla Lacey’ów. Tylko, czy William rzeczywiście chciał dostąpić zaszczytu, jakim jest zasiadanie w Radzie Królewskiej? Nie. Nie interesował się polityką, chciał żyć spokojnie w rodzinnej wiosce, mając u boku swoją żonę. No właśnie, wracając do żony, którą w niedługim czasie miała zostać jego przyjaciółka z lat dziecięcych.. Gdy wyruszał był pewien, że te zaręczyny to dobry pomysł, ale w obecnej sytuacji już sam nie wiedział, co było dobrym pomysłem.
    Dzień po spotkaniu z członkami Rady przyszedł do niego sługa z wiadomością i prośbą o spotkanie od samej królowej. Nie rozkazem spotkania, prośbą. Zdziwiło go to nieco, ale był ciekaw tego, dlaczego królowa postanowiła go do siebie wezwać. Zebrał się i ruszył do komnat królowej. Zapukał do jednej z nich, wskazanej przez owego sługę. Obok drzwi stało dwóch strażników, którzy jedynie kiwnęli głowami, jak gdyby pozwalając mu na przekroczenie progu.
    - Wasza wysokość, chciałaś mnie wiedzieć..? – Uchylił drzwi i zajrzał do środka.

    William Lacey

    OdpowiedzUsuń
  32. Ale Cesar zauważył zmęczenie królowej i zadziałał w nim ten sam mechanizm co zawsze, gdy tylko widział jakieś biedne, pokrzywdzone przez los stworzenie. Zobaczył w niej człowieka, którego zazwyczaj przysłaniała pozycja i wymuszony szacunek, okraszony tysiącem zasad zachowania w obecności tak ważnej osoby. I pożałował jej tak samo, jak pożałowałby ptaka ze zwichniętym skrzydłem, czy jakiejkolwiek innej istoty. Przeszła mu ochota na tłumaczenie jej, że widział, kogo musi przepuścić do służby w straży. Wahał się jeszcze przez chwilę, czy wspomnieć jej o sekcie, która formowała się wokół zamku, a na której trop wpadł zaledwie parę dni temu. Ale nie miał jeszcze żadnego konkretnego dowodu, więc może powinien to przemilczeć, dla własnego dobra? Nie powinien zawracać jej głowy, bo i cóż by mogła zrobić? Wyruszyć na nich z mieczem? Od załatwiania takich kwestii byli mężczyźni.
    – Ja… Rozumiem, że to wszystko może być trudne – powiedział ze współczuciem. O tak, domyślał się, że zaraz znów usłyszy przemowę na temat lekceważenia, niewłaściwego podejścia i tak dalej, był do tego przyzwyczajony. Ale za dobrze pamiętał utratę własnych rodziców i przyszło mu do głowy, że nawet jeśli królowa zaraz się oburzy, być może zwykłe słowa, w które naprawdę wierzył, podziałają długofalowo. – I dam sobie radę ze strażnikami. – Chociaż nie jestem dowódcą straży, odezwał się w jego głowie ten mały, zbolały głosik, który uwielbiał przypominać Cesarowi o największej porażce i zarazem największej krzywdzie, jaką doświadczył ze strony ojca Meredith. – Zależy mi, żebyś na siebie uważała, jaśnie pani. Nie twierdzę, że robisz cokolwiek źle, po prostu mamy trudne czasy – oznajmił spokojnie, zerkając na nią jakby chciał sprawdzić, czy rozumie jego przesłanie. – Jeśli sobie tego życzysz, mogę cię odeskortować do komnaty, pani.

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie powinien tak mówić. Nawet w gniewie. Nawet, jeśli ona zraniła jego...naprawdę nie nauczył się jeszcze, aby nie atakowac innych tylko dlatego, ze ci atakują ciebie. Odwrócił się. Podszedł do niej i przytulił ją.
    - Przepraszam...ostatnio chyba po rpostu za bardzo patrzę na siebie i swoje uczucia, zapominajac o innych...nie płacz...wcale nie się przestać być twoim brate, zresztą, to niemożliwe...mamy wspólnego ojca, zawsze będziemy rodziną...nieważne co kto mówi...po prostu się nieco rozczarowałem tym, że kolejna osoba wydała osąd, nie wysłuchawszy mnie...to boli, ale nie miałem prawa używać takich słów...nie płacz już, Meredith - naprawdę nie chciał tracić siostry. Poza nią i matką nie miał żadnej rodziny. No, dobrze, teraz miał żonę, ale i jej nie mogł się zwierzać, a przynajmniej nie z tego, bo wiedział, że to by ją za bardzo raniło, a tego nie chciał - jestem zbyt impulsywny i kiedyś zapewne mój cięty język doprowadzi mnie do zguby...- wyjął z kieszeni chusteczkę i obtarł jej łzy - naprawdę mi przykro, Dith... - wyszeptał. Nazywał ją tak, kiedy byli dziećmi. Tommy i Dith bawili się razem, zwierzali się sobie, razem psocili i chowali się po zamku, pełnym tajnych przejść. Czasami tęsknił za tamtymi czasami. Lubił biegać z nią boso po ogrodzie, bawić się z nią w chowanego, w berka, grać w piłkę...nawet bawić się lalkami. Nauczyła go robić wianki i pleść warkocze, a on nauczył się strzelać w procy i wchodzić na drzewa. Ojciec nigdy się nie gniewał, kiedy zrozpaczona niania przyprowadzała ich w podartych, brudnych ubraniach, z pozdzieranymi kolanami i umorusanymi buziami - bądź mi siostrą, kiedy jesteśmy sami. Nie królową. Nie traktuj mnie jako niższego sobie, chociaż nawet jako lord tobie podlegam...po prostu tego nie lubię. Kiedy ktoś traktuje mnie jak gorszego. Tu nie chodzi tylko o ciebie, wiesz to...wiec proszę, nie rób tego - pogłaskał ją po twarzy - czy ja naprawdę ostatnio potrafię jedynie ranić osoby, na których mi zależy? Alexandra, Rosalie, ty...- westchnął - powiedz coś...prosze...nie bądź zła, każdy może popełnić błąd. Ty też dałaś ponieśc się emocjom...prosze, przebacz mi, Dith.

    OdpowiedzUsuń