.

.
Herold obwieszcza:
Witamy na blogu! Zapisy ruszyły, zapraszamy :) .

12.07. Lista obecności zakończona, dziękujemy!


Obecnie w królestwie:
Zima nareszcie dobiega końca, ale wciąż zdarzają się opady śniegu. Oszroniona trawa trzeszczy pod kopytami rumaków zmierzających w stronę zamku, a karczmarki już zacierają ręce na myśl o złotych dukatach dzwoniących w sakiewkach jeźdźców.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

I bet my life on you


Alexandra Leith
17 lat - dama dworu nowej królowej

 Odkąd skończyła dziesięć lat mieszka w Ravens. Jej ojciec przez wiele lat był zarówno powiernikiem, jak i najbardziej oddanym doradcą króla. Matki nie dane jej było poznać, ponieważ ta zmarła dzień po wydaniu na świat córki. Mimo to, Alexandra została obdarzona miłością i opieką, głównie przez swoją ciotkę, z którą mieszkała aż do wyjazdu do stolicy.
 Lord Robert Leith nadal nie potrafi pogodzić się ze śmiercią swojego ukochanego władcy, ale postanowił pozostać na dworze i wspierać młodą królową. Był to jeden z powodów, dla których jego jedyna córka została damą dworu, choć początkowo miała zostać żoną pewnego szlachcica. Ku wielkiemu niezadowoleniu ów szlachcica zaręczyny zostały zerwane, a Alexandra jeszcze przez jakiś czas będzie mogła cieszyć się swoją wolnością. Do czasu, aż ojciec nie zmieni zdania i znajdzie jej kolejnego kandydata na męża. Co zapewne stanie się o wiele szybciej, niż można przypuszczać.
 Lady Alexandra nie lubi dworskiego życia. Nie lubi intryg, szeptów. O wiele bardziej wolałaby mieszkać w rodzinnej posiadłości, z dala od pałacu. Przyrzekła jednak ojcu, że nawet kosztem swojego własnego życia będzie chronić królową Meredith. Jest uparta i zawsze dotrzymuje słowa. Jak na damę dworu zdecydowanie za dużo mówi. Niezwykle łatwo ją zdenerwować. Wiele spaceruje, dzięki czemu zna doskonale większość zamkowych zakamarków. Często gości również w bibliotece.

Adelaide Kane, a w tytule Imagine Dragons. 
Ostatnio nie wychodzi mi pisanie kart, więc przepraszam. 
Zapraszam oczywiście do wątków  i powiązań! :D

61 komentarzy:

  1. [witam :) Coś Ci chyba ucięło pod koniec karty. Proponuję wątek, a nawet pokusiłabym się o jakiś przelotny romans (nie powiem, że ich mordki razem mnie cieszą, Mash 4 ever :p). A jak nie romans, to na pewno coś innego się wymyśli.]

    Thomas Kastloy

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć, czołem i witam! Życzę dużo weny i dobrej zabawy w naszym (póki co skromnym) gronie :) ]

    Caela

    OdpowiedzUsuń
  3. [zaczniemy od przelotnego, a potem się zobaczy co z tego wyjdzie. Możesz zacząć od jakiegoś balu, on co prawda unika wina (bo ma z nim mały problem), ale ona mogłaby przeholować i jakoś tak by się stało, że wylądowaliby w łóżku (bo czemu by nie! :D). Albo mój pomysł numer dwa - skoro jego ojciec nie żyje, to jest nieszczęśliwy, siedzi w bibliotece etc, a ona próbowałaby go jakoś podnieść na duchu. Co ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Witam! Powiązanie już jest, więc nie trzeba się zastanawiać. Wątek też będzie łatwo zacząć, gdyż one spędzają bardzo wiele czasu razem. To od czego zaczynamy? ]

    Meredith

    OdpowiedzUsuń
  5. [Witamy na blogu, profil został dodany do zakładek :).]

    OdpowiedzUsuń
  6. On raczej unikał bali. Z dwóch powodów. Po pierwsze, zawsze przesadzał z winem, czego zaczynał żałować każdego poranka, kiedy to budził się z ogromnym kacem, czasami też z kompletnie nieznaną kobietą u boku. Albo w stajni. I miliardzie innych, dziwnych miejsc, gdzie wolał się nie budzić. A po drugie, był w końcu królewskim bękartem i chociaż miał spore osiągnięcia w armii, był dobrym dowódcą, ale i tak nie wszyscy go lubili, bo uważali, że król nie powinien go trzymać na dworze, tylko odesłać wtedy Lyannę. Albo wydać ją za mąż i zmusić tego człowieka do usynowienia bękarta. Tak się jednak nie stało, więc nosił nazwisko panieńskie matki. Widząc, w jakim stanie jest dziewczyna chwycił ją mocno.
    - Naturalnie. Odprowadzę cię, lady Alexandro - powiedział. Zawsze wydawała mu się, że panna Leith jest najgrzeczniejsza spośród wszystkich dwórek jego siostry. Nigdy nie słyszał o niej żadnych skandalicznych plotek, było dobrze wychowaną dziewczyną. Cóż, każdemu się zdarzy jednak raz kiedyś nieco upić. Na szczeście na korytarzu nie było zbyt wiele osób. Ruszyli w kierunku skrzydła, w którym znajdowały się sypialnie członków dworu - bal jak bal - stwierdził jedynie. Był raczej prostym człowiekiem, nie umiał się zachwycać czymś, co nie budziło w nim zachwytu.

    [http://25.media.tumblr.com/2d4809010a0c3a7ab041940464123df9/tumblr_myy6an54rD1s7sutso1_250.gif najbardziej niesamowity gif <3]

    OdpowiedzUsuń
  7. Prowadził ją spokojnie. Była dwórką jego siostry, powinna zachowywać się lepiej, ale nawet dworzanie byli tylko ludźmi. A każdy miał taki dzień, że po prostu musiał sobie wypić i już. Czasem to się nawet przydawało. Teraz, kiedy wszyscy byli tacy ponurzy i poważni każda forma rozrywki i zabawy była mile widziana, alkohol pomagał smutkom zniknąć, chociaż na chwilę.
    - Mów mi po prostu Thomas. Żaden ze mnie lord, czy też pan. Jestem tylko królewskim bękartem, nie mam żadnych tytułów, ani ziem - powiedział spokojnie. Taka była prawda. Jego tytuł to "bękart króla". Ojciec miał nadać mu jakiś, dać posiadłości albo ziemię...ale nie zdążył. A siostry nie będzie prosił, ma teraz o wiele większe problemy niż sytuacja jej przyrodniego brata, ktora od chwili objęcia dowództwa w armii się zdecydowanie polepszyła.
    Słuchał tej jej paplaniny, kiwając głową w międzyczasie. Nie chciał jej przerywać, to nie miało sensu, była w końcu totalnie pijana i zapewne żadne jego słowa by do niej nie dotarło. Kiedy stanęli przed jej komnatą poczuł ulgę. Cóż...był mężczyzną, a ona śliczną dziewczyną. Od jakiegoś czasu mu się podobała, ale nie nazwałby tego uczuciem czy pragnieniem. Damy dworu z reguły były urodziwymi pannami i tyle, wielu mężczyzn wodziło za nimi wzrokiem. On przeszedł z nią pół zamku - z tobą również, lady Alexandro - powiedział spokojnie, a kiedy zrobiła krok do przodu, złapał ją za ramiona - mam pomóc ci wejść? I zawołać służki, aby pomogły ci się rozebrać i położyć do łóżka? - jego niebieskie oczy patrzyły na nią przenikliwie. To nie był często spotykany kolor tęczówek, jego w dodatku nie były tak typowo niebieskie, tylko bardzo jasne, jak czyste, zimowe niebo. Najwięcej osób ze spotkania z nim zapamiętywało właśnie oczy.

    [https://2.bp.blogspot.com/-8o9RdiqY-XA/VGUbD086R4I/AAAAAAAAGeA/Q7P4uWnjyqo/s1600/tumblr_mwahd41tzb1qf8jkho1_500.gif

    tak bardzo oni teraz :p ]

    OdpowiedzUsuń
  8. Roześmiał się cicho słysząc jej paplaninę. Była totalnie pijana i nie wiedziała co i do kogo mówi.
    - Dziękuję za komplement, lady - powiedział rozbawiony kiedy pochwaliła jego oczy - nie jesteś przecietna. przeciętne dziewczyny nie zostają dwórkami. Musisz mieć w sobie to 'coś', że Królowa Matka wybrała cię, abyś towarzyzyła mojej siostrze. I nie jesteś na pewno próżną osobą - powiedział. Nie zareagował na jej dotyk w żaden sposób. Zapewne jutro rano zapomni o wszytskim, a on nie będzie jej tego wypominał. Taki miał z początku plan, ale kiedy zaczęła go zapraszać do komnaty...cóż, chyba tylko ślepy, impotent, albo męzczyzna z innymi preferencjami by odmówił - Cóż...nie odmawia się damie w potrzebie, prawda? - uśmiechnął się lekko. Była tak blisko, ich twarze dzieliły milimetry - Alexandro...jesteś zdecydowanie za blisko...- wyszeptał, ale po chwili namysłu po prostu ją pocałował. Objął ją i przytulił do siebie. Jego perfumy miały specyficzną, dość ciężką woń piżma. Odsunął się od niej po chwili i spojrzał na jej twarz - powinienem już iść...- zrobił krok do tyłu. Nie chciał, aby potem wszyscy mieli pretensje do niego o to, że ją zhańbił. Chociaż miał ochotę skorzystać z zaproszenia. Była taką śliczną dziewczyną... westchnął - poszukam twoich służek, pomogą ci z tą problemtyczną suknią.

    [szukam gifu do powiązań :p]

    OdpowiedzUsuń
  9. Thomas patrzył na nią uważnie. Była pijana. Nigdy wcześniej nie zwracała na niego uwagi, jak większość dworzan wolała traktować go jak powietrze. Skąd taka nagła zmiana postępowania. Kiedy zadała mu tak bezpośrednie pytanie, desperacko prosząc go, aby się zgodził nieco się przeraził. Romans z dwórką królowej? Siostra pewnie go zrozumie, ale reszta dworu i tak go nie trawi, skandal z jego udziałem byłby gwoździem do trumny. A on lubił swoje życie w zamku, nawet jeśli nie było one usłane różami. Nim zdążył odpowiedzieć, był już w jej komnacie, a ona zamykała drzwi. Była chyba bardzo zdesperowana. pytanie tylko dlaczego. Miała romans ze służącym i chciała teraz przespać się z nim, aby dziecko otrzymało chociaż trochę pieniędzy? Czy po prostu po alkoholu jej obyczaje stawały się bardziej rozwiązłe i przez przypadek padło na niego? Dlaczego on jej nie odmówi i po prostu nie wyjdzie?
    - Lady Alexandro...różnica polega na tym, że nie sypiam z dwórkami, a już na pewno nie z takimi, które są na wydaniu. Wiesz co mi grozi, jeśli zabiorę ci cnotę? Oboje będziemy mieli kłopoty, a ja większe, bo jestem w końcu mężczyzną, a ty jesteś obecnie pijana i wszyscy, których mijaliśmy to potwierdzą. Wyjdzie na to, że cię wykorzystałem, a twój ojciec zażyczy sobie mojej głowy na srebrnym półmisku. Niestety, za wysokie progi na moje bękarcie nogi. Jesteś dziewczyną, która nigdy nie będzie moja, a ewentualne uczucia, jeśli jakieś żywisz wobec mnie, nic tu nie zmienią. Chociaż sądzę, że po prostu to wszystko jest spowodowane alkoholem. Dlatego się pożegnam i wyjdę, zanim dojdzie do czegoś, czego oboje będziemy gorzko żałować - mówił to, patrząc jej w oczy. Może i nie miała tak niesamowitego koloru jak on, ale jej brązowe tęczówki mu się podobały. Była taka niewinna i nierozważna, ale to było urocze.

    [no i to jest największy problem. w końcu jakiś wybrałam :P Bo jeszcze dodatkowe utrudnienie, że się uparłam na kwadratowe :p]

    OdpowiedzUsuń
  10. Słowa to jedno, uczucia i pragnienia to drugie. Rozum i serce toczyły zaciętą walkę. Powinien wyjść. Powinien nie narażać ich oboje, przecież wybuchnie ogromny skandal...ale była piękna i prawie naga, na wyciągnięcie ręki. I chciała tego, nawet bardziej niż on.
    - To jakieś twoje hobby, lady Alexandro? Dręczenie królewskich bękartów? - spytał, nieco rozbawiony. Trudno. Będzie tego żałować. To tylko ta jedna noc - powtarzał sobie w myślach. Nic się nie stanie. Naprawdę rzadko tak było, że przez jeden raz poczęło się dziecko, zresztą wiedział doskonale gdzie w takim wypadku szukać pomocy. Były specjalne zioła, które kobieta powinna zażyć w ciągu dwóch dni. Zdobędzie je od zielarki w mieście, wiedział, ze takie ma, bo jak kiedyś pojechał do niej po coś, co by mu pomogło z jedną uciążliwą blizną, to jakaś dama stojąca przed nim kupowała owy specyfik. Podszedł do niej, objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Ich usta znowu się spotkały. Jej były takie miękkie i słodkie, ciekawiło go, czy jakiś mężczyzna całował ją przed nim. Czy był pierwszy. Chociaż w sumie co za różnica? Tej jednej nocy lady będzie tylko i wyłącznie jego. Po chwili po prostu wziął ją na ręce. Miał silne ramiona, jako wojownik musiał takie mieć, aby walczyć mieczem w zbroi. Ona z kolei była drobną dziewczyną, bardzo lekko, toteż podniósł ją bez wielkiego trudu, a potem położył na łóżku - pamiętaj tylko, że sama tego chciałaś. Żeby potem rano nie było płaczu i wyzwisk, lady Alexandro - wyszeptał wprost do jej ucha, a potem pocałował ją jej długą, białą szyję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uniósł do gory jedną brew, ale nic nie powiedział. Skoro miała takie życzenie, niech jej będzie. Miała najwyraźniej jakieś swoje wyobrażenie tej wyjątkowej nocy, a on powinien to uszanować. Zdjął z siebie ozdobny kubrak, a potem koszulę. Jego ciało było umięśnione, w końcu dużo czasu spędzał na aktywności fizycznej, chociaż nie nazwałby siebie narcyzem specjalnie jakoś przywiązującym uwagę do tego jak wygląda jego tors. To był po prostu przyjemny efekt uboczny jego ciężkiej pracy nad samodoskonaleniem siebie w sztuce fechtunku, nic więcej.
    Oddał ten pocałunek i spojrzał jej w oczy - skoro chcesz...- powiedział i zdjął z niej halkę - ale to nie tak od razu...nie chcę cię w końcu skrzywdzić - dodał, znów całując ją po szyi. Ręką chwycił ją za jędrną pierś. Chciał ją dobrze pobudzić, aby maksymalnie zmniejszyć jej ból i dyskomfort. Myślał też o jej przyjemności, nie tylko o swojej własnej, co zdecydowanie odróżnialo go od większości mężczyzn - wiesz, że odrobinę na początku i tak zaboli, prawda? I poleci trochę krwi...może jeszcze się zastanowisz, lady Alexandro? - oczywiście, że byłby zły, gdyby go teraz odesłała, ale chciał mieć pewność, że dziewczyna tego naprawdę chcę. Dla spokoju własnego sumienia. Mimo, że nie chadzał do burdelu, ani nie romansował na prawo i lewo, miał już pewne doświadczenia z kobietami. W końcu miał już 19 lat, był męzczyzną, a nie dzieckiem. Wiedział jakie młode dziewczęta są delikatne, a nie chciał sprawić niepotrzebnego bólu Alexandrze.

    [tak...bo na razie jest tak :p

    https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/4f/eb/2a/4feb2a4d959e5c7d1ec16f968d58da40.jpg ]

    OdpowiedzUsuń
  12. Uśmiechał się lekko. Miał idealnie równe, białe zęby, chociaż jego górna, lewa dwójka była nieco ukruszona. Cóż, w ich czasach i tak takie uzębienie było prawdziwą rzadkością. A to ukruszenie zafundowała mu jego kochana siostra, obecnie miłosiernie panująca Meredith, kiedy bawili się w berka w zamku, a ona specjalnie podłożyła mu nogę. On miał wtedy 9 lat i ten ząb był stały. Oczywiście nigdy nie miał jej tego za złe.
    Całował dziewczynę bardzo zachłannie, powoli coraz bardziej się nakręcając. Jej jęki były chyba najbardziej podniecające - nie chcę przerywać...chcę mieć pewność, że to dobrze przemyślałaś - powiedział spokojnie. Dotknął dłonią jej kobiecości i zaczął drażnić łechtaczkę. Patrzył cały czas na jej twarz, tak jak prosiła - jak chcesz, Alexandro...- wyszeptał, a potem znów złączył ich usta w pocałunku. On też przestał już się martwić o to, co będzie potem. liczylo się tylko tu i teraz. Był on i była ona, tak blisko siebie. Nigdy nie powinien był przekraczać tej granicy, ale już to zrobił - zdejmij mi spodnie - poprosił cicho, szeptając wprost do jej ucha. Używała słodkich perfum, wdychał ich zapach z przyjemnością. To miała być jedna noc. Jedna, jedyna. Nigdy wiecej sie nawet nie zbliży do tej dziewczyny. Tak sobie wmawiał, pieszcząc ją coraz intensywniej. Oczywiście, że była gotowa, ale chciał jej dać maksymalną przyjemność zanim to zrobi. Aby już wiedziała jaka to jest rozkosz, kiedy zada jej ten delikatny ból związany z pozbawieniem cnoty.

    [coraz bardziej +18 się robi :p]

    OdpowiedzUsuń
  13. Był zaskoczony tym, że po chwili wylądował na plecach. Nie, żeby miał z tym jakiś problem, ale dziewica raczej były tymi uległymi i posłusznymi. Cóż takiego. Pozbyła się jego spodni dość szybko i sprawnie. W sumie to chyba gorset był najbardziej skomplikowaną częścią garderoby do zdjęcia, a nie męskie spodnie. Teraz jednak nie była pewna co robić i się zawstydziła widząc go nagiego. Chwycił jej delikatną, gładką dłoń swoją ręką, twardą od trzymania miecza.
    - Spokojnie...nie denerwuj się, zdaje sobie z tego sprawę - powiedział cicho - nie wstydź się...- dodał i drugą ręką chwycił ją za podbródek, zmuszając, aby spojrzała na niego - skup się na mnie. Nie myśl o niczym innym. To wszystko pójdzie instynktownie, Alexandro - zaczął powoli ruszać ich złączonymi dłońmi wzdłuż swojej męskości - widzisz...? - był cierpliwy w stosunku do niej, co go nieco zaskoczyło, bo zwykle bywał porywczy, impulsywny i uszczypliwy - wszystko jest dobrze, nie musisz za nic przepraszać - dodał, a potem przymknął oczy i odprężył się, aby lepiej odczuwać przyjemność, którą zaczynała mu dawać. Pamiętał doskonale jak on sam się uczyl sztuki kochania. Ojciec po prostu wykupił mu kurtyzanę na kilka godzin. Miał wtedy jakieś 13-14 lat. Kobieta pokazywała mu wszystko i tłumaczyła, a on słuchał jej nieco zażenowany. Dopiero jak przeszli do praktyki i zrozumiał to wszystko, wstyd mi minął. To było jak najbardziej ludzkie, naturalne. Taki stworzył ich Pan. Nagość jego zdaniem byla czymś pięknym, oczywiście nie oznaczało to, ze chętnie latałby po zamku bez ubrań, ale nie uważał, że bylo to czymś wstydliwym. Zaobserwował, że dziewczyny tak naprawdę nie boją się samego faktu bycia rozebranymi, ale tego, jak zostaną ocenione przez partnera, bo miały jakieś tam swoje kompleksy, mniej lub bardziej słusznie.


    [jak się narzeczona pojawi to będzie w ogóle śmiesznie :p]

    OdpowiedzUsuń
  14. Była taka słodka, niewinna i urocza. Patrzył na nią spod lekko przymkniętych powiek, co jakiś czas wzdychając. Pod wpływem jej nieporadnych pieszczot jego męskość i tak stwardniała. Cóż, nie przywykł do jęczenia i krzyczenia, jak to niektórzy mieli w zwyczaju. Przeżywał swoją przyjemność w ciszy, tak, aby pół zamku nie wiedziała, że w jego łożu jest jakaś kobieta. Nie lubił plotek. Nie chciał też, aby gadano, że bękart, ktory wie doskonale jak wygląda życie nieślubnego syna, sam płodzi kolejne dzieci spoza małżeńskiego łoża. Podobało mu się, że chciała się uczyć i nawet w pewnym sensie przejęła inicjatywę. Jeśli ją trochę podszkoli, to będzie naprawdę dobrą kochankę...
    To ma być jedna, jedyna noc - krzyczał wewnętrzny głosik w jego głowie. Kazał mu się iść chędożyć. Pragnął tej dziewczyny, a i ona tego chciała. Zobaczy jak będzie rano, kiedy alkohol przestanie śmigać w jej żyłach wraz z krwią. Czy zacznie krzyczeć i panikować, czy będzie chciała tego romansu tak bardzo, jak on w tej chwili.
    - Tak... to jest dla mnie tak samo przyjemne, jak dla ciebie były moje pieszczoty, Alexandro - odparł, nieco rozbawiony. Jego ciemne włosy były jeszcze bardziej potargane niż zwykle. Bardzo rzadko udawało mu się je poskromić, zresztą i tak większość dnia spędzał w siodle, trudno było utrzymać jakąś fryzurę w porządku. Przywykł do tego, że jego czupryna żyje własnym życiem i układał włosy jedynie na ważne uroczystości, kiedy nie wypadało, aby przyszedł z takim bałaganem na głowie. Kiedy go o to poprosiła, chwycił ją za ramiona i odwrócił ich do pozycji początkowej, gdzie to ona leżała na miękkich poduszkach, a on był na górze. Uśmiechnął się.
    - Skoro tego sobie życzysz...- powiedział, a potem ostrożnie, bardzo pomalutku w nią wszedł. Patrzył cały czas na jej twarz, próbując znaleźć z niej cień grymasu bólu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Cały czas był czuły i delikatny, nie była w końcu kurtyzaną, tylko młodziutką dziewczyną, której prędzej nikt nie miał. Musiał to zrozumieć i uszanować. Była i tak bardzo śmiała jak na dziewicę, wychodząc mu naprzeciw, dopasowując swoje ruchy do niego. Doszła dość szybko, jemu to nie przeszkadzało. On szczytował chwilę po niej, patrząc na nią i uśmiechając się do niej lekko. Potem opadł na poduszki, nieco zziajany i spocony. Objął ją i przytulił do siebie. Nie dbał o to, co inni powiedzą. Co się może z nimi stać, jeśli to wszystko ujrzy światło dzienne. Pocałował ją czule.
    - Mam nadzieję, że było ci dobrze, Alexandro - powiedział, głaszcząc ją po policzku. Nie wyglądała na przestraszoną i zdenerwowaną, ale z grzeczności wolał zapytać, dla pewności. Z oddali dało się słyszeć muzykę, czyli bal nadal trwał - powinienem już iść...- westchnął i usiadł na łóżku. Wstał i podniósł z podłogi spodnie. Nie może pozwolić, aby ktoś przyłapał ich w tak jednoznacznej sytuacji, to byłby koniec ich obojga. Nawet jego siostra nie obroniłaby go przed daniem głowy pod topór za cudzołóstwo i zhańbienie rodu dziewczyny. Nie rozumiał czasów, w których przyszło mu żyć. Mają się ku sobie, ale nigdy nie będą razem, bo on został obiecany innej w wieku dziecięcym. Nawet na oczy tej dziewczyny nie widział i miał nadzieję, że chociaż zdąży ją minimalnie poznać nim staną na ślubnym kobiercu, a ich losy zostaną ze sobą połączone już na zawsze, przed obliczem Boga. Wiedział, że Alexandra nie ma narzeczonego, ale to kwestia czasu kiedy i ją spotka taki los.

    [http://s3.favim.com/orig/140525/france-love-mary-mash-Favim.com-1788120.gif

    coming soon]

    OdpowiedzUsuń
  16. Uśmiechnął się do niej lekko. Naga i potargana wyglądała przepięknie, o wiele lepiej niż w biżuterii i sukni. Jak każda kobieta. Spokojnie się ubrał, a potem pocałował ją czule w usta - ty też śpij dobrze, Alexandro. Jesteś od teraz kobietą, a nie dziewczynką - powiedział, a potem wyszedł z jej komnaty. Nikogo nie było na korytarzu, na szczeście. bez żadnych problemów doszedł do własnej sypialni. Obmył twarz, przebrał w koszulę nocną, a potem położył się spać. Tej nocy miał dobre, przyjemne sny, które sprawiały, że uśmiechał się. Obudził się późnym porankiem. Ubrał się spokojnie, poszedł do kuchni, skąd wziął ser, chleb i wodę, a potem pojechał do miasteczka. Kupił od zielarki specjalne zioła dla Alexandry, a następnie zaszył się w lesie na resztę dnia. Lubił samotne wycieczki, podczas których mógł przemyśleć wiele spraw. przy boku miał swój miecz, a na plecach łuk oraz kołczan ze strzałami. Wolał zachować ostrożność. Do zamku wrócił dopiero wieczorem. Zaniósł do kuchni upolowane ptactwo oraz króliki, a potem udał się do komnaty dziewczyny. Sądził, że o tej godzinie Alexandra już nie będzie usługiwać jego siostrze. Chciał tylko dać jej zioła zapobiegające ciąży. Nie chciał, aby musiała rodzić i rozpaczliwie szukać kogoś, kto usynowi jej bękarta. Miał lekkie poczucie winy w związku z wcześniejszą noca. Powinien być mądrzejszy, powstrzymać ją i mieć swoje żądze na wodzy. Ale tego nie zrobił. Pozwolił, aby to się stało. To było jego wina. Tylko i wyłącznie jego, bo ona była pijana, a on to perfidnie wykorzystał.

    [zobacz sobie w mojej wersji roboczej jak ci się widzi ten wygrany przeze mnie (zależało mi na tym, aby było widac twarz Olki :p]

    OdpowiedzUsuń
  17. Spojrzał na nią. Na twarzy miał kilka zaczerwienień od gałęzi, które go uderzały kiedy jechał lasem. Cóż, nigdy nie dbał o wygląd, przywykł do szybkiej jazdy i tak się poruszał, niezależnie od tego w jakim stanie było potem jego odzienie czy twarz. Nie raz wracał jeszcze z liśćmi we włosach. Trudno, bywa. Na szczęście od niego nie wymagano dobrego wyglądu. On miał umieć walczyć i chronić swojego kraju oraz władcy, co robił z przyjemnością.
    - Lady Alexandro...- powiedział i skinął jej głową. Jako bękart, nawet królewski, był od niej niżej w hierarchii i to on musiał się z nią przywitać i pokazać swój szacunek do damy dworu. Poza jej przyjaciółką nikt ich razem nie widział - Możemy porozmawiać? To ważne - nie potrafił odczytać z jej twarzy czy jego widok ją zmartwił, zaskoczył, ucieszył, czy też zmartwił. Ale to chyba nie było najważniejsze. Musiała zarzyć miksturę, to było jego priorytetem i powodem tej wizyty. Inaczej odczekałby kilka dni, ale wolał mieć pewność, że na świat nie przyjdzie bękart. Miał na sobie jasnobrązowy, skórzany płaszcz, wysokie buty do jazdy konnej, ciemne spodnie oraz koszulę. Nie były to jakoś specjalnie ozdobne ubrania, ale nadal wykonane z dobrej jakości materiałów.

    [sorry, że krótkie. No to się cieszę, że ci się podoba :) ]

    OdpowiedzUsuń
  18. Wszedł do jej komnaty. W dzień mógł zobaczyć o wiele więcej. Stał tu stół oraz krzesło, na podlodze leżał bogato zdobiony dywan, przy oknie stała ławeczka, na której zazwyczaj damy haftowały serwetki i inne rzeczy, biblioteczka z ksiązkami, kufry, w ktorych trzymała zapewne jakieś pamiątki i osobiste drobiazgi, oraz ogromne lustro. W sumie ta komnata nie różnila się dużo od innych sypialni kobiet w zamku. Nie żeby ich niewiadomo ile zwiedził, ale w kilku bywał.
    - Wiem, ze nie czujesz się zbyt pewnie w moim towarzystwie. Jeśli chcesz, oboje zapomnimy o tej nocy i owym wydarzeniu, które mialo miejsce, chociaż wbrew rozsądkowi wcale tego nie chcę - odezwał się, widząc jej zdenerwowanie. Podszedł do niej - przyniosłem ci specjalne zioła. rozgnieć je w kubku i dodaj wody, a potem wypij mieszaninę. Zapobiega ciąży. A to jest chyba najważniejsze - powiedział i podał jej woreczek z suszonymi ziołami - pewnie nie będzie to anjsmaczniejszy napój w twoim życiu, ale to konieczne - odsunął się od niej i ruszył do drzwi. Nie chciał jej dłużej męczyć swoją obecnością, skoro wyraźnie jej przeszkadzał. W sumie czego on się spodziewał? Wielkiej miłości? Była pijana, teraz zapewne żałuję, ze go spotkała, nie wspominając o tym, co działo się potem. Była lady, damą dworu królowej, a on tylko bękartem. To nigdy nie miało szans na powodzenie i może i lepiej, że skończyło się, zanim w ogóle zaczęło coś między nimi być.

    OdpowiedzUsuń
  19. [Hej ;) masz moze ochotę na wątek z Aidanem? ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  20. [Tak, wątek musi być koniecznie! :)
    Myślę, że to całkiem dobry pomysł i może być zabawnie, zwłaszcza później, gdy już się cała sytuacja rozwinie na poważnie.
    Mogłabym liczyć na zaczęcie? ^^]

    Rosalie Grant

    OdpowiedzUsuń
  21. Patrzył na nią uważnie, słuchajac jej słów. Nie powinni nigdy tego robić. ich romans będzie gwoździem do trumny ich obojga. Wiedział o tym. Dlaczego nie wyjdzie? Po prostu nie wyjdzie i zapomni o tym wszystkim? O niej? O tej nocy? O wydarzeniu, do którego nie powinno dojśc?
    THOMAS WYJDŹ!!! - krzyczał wręcz jego rozum. Ale on miał to gdzieś. Chwycił ją za ręce.
    - Ja też nie chcę zapomnieć. A moja narzeczona...nie wiem kiedy się tu pojawi i czy w ogólę. mam nadzieję, że nigdy. Że jej ojciec znajdzie jej lepszego kandydata na męża niż bękart zamordowanego króla - powiedział, patrząc w jej ciemne oczy. Kiedy odmówiła wypicia ziół, nieco zdziwił - jesteś pewna? Czasami jedna noc wystarczy, aby pojawiło się dziecko...a nie masz nawet narzeczonego, jeśli zaciążysz to będzie prawdziwy skandal, a dobre imię twoje i twojej rodziny będzie już na zawsze zbrukane...powinnaś o tym pomyśleć, Alexandro. Pominę to, że sam poród nie jest zbyt przyjemną rzeczą. Co prawda, nigdy nie widziałem kiedy rodziła kobieta, ale nieraz zdarzało mi się pomagać w stajni przy porodzie źrebaka, a chyba to się niewiele różni w świecie natury - wzruszył ramionami - Musimy postanowić co robimy...czy każde z nas idzie w swoją stronę, czy kontynuujemy ten romans? - dotknął jej policzka i westchnął. Co on ma zrobić? Posłuchać serca i zrobić z lady Alexandry swoją kochankę, czy jednak rozumu i dać dziewczynie spokój? Czekał na jej odpowiedź, a serce tłukło mu się między żebrami niczym młot. Denerwował się. Chyba naprawdę za bardzo mu na niej już zależało. Był nią zauroczony, była w końcu ładną, młodą dziewczyną i polubił jej charakter - niby była nieśmiała, ale potrafiłą pokazać pazurki. Pytanie tylko czy było to spowodowane alkoholem, czy na trzeźwo też potrafiłaby robić takie rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  22. Oddał jej pocałunek spokojnie. Objął ją i nieco przyciągnął bliżej siebie. Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się, słysząc jej słowa. Nigdy by nie pomyślał o tym, że będzie miał kochankę. Nie pochwalał takiego czegoś, ale zawsze lepiej jest oceniać jak problem nie dotyczy bezpośrednio oceniającego. Po prostu czuł jakiś pociąg do tej dziewczyny, nie potafił tego w żaden sposób określić, czy też nazwać, a nigdy wcześniej się z tym nie spotkał względem innej kobiety. To nie była żądza, czy też pragnienie, ani zauroczenie.
    - Spróbujmy - pokiwał głową - i nie...zdecydowanie wolę, kiedy ludzie coś mówią, niż samemu mówić. Podobno całkiem dobrze słucham - powiedział i pocałował ją w czoło. Był od niej wyższy. Niewiele, ale jednak - a jeśli zajdziesz w ciążę, to także będzie mój problem, w końcu będę ojcem tego dziecka. Muszę być odpowiedzialny za moje czyny, nie móglbym cię zostawić z tym samą. Jeśli pójdziemy na dno, to tylko razem, bo jesteśmy współwinni...- znów ją pocałował. Lubil smak jej ust i to, że się nadal leciutko rumieniła, jak przystało na dobrze wychowaną pannę - Pójdę już...za tamtym gobelinem jest przejście. Jeśli w nie wejdziesz, musisz skręcić w prawo, a potem w trzeci korytarz. Wtedy wejdziesz do mojej komnaty. W tym zamku jest cała sieć takich przejść - uśmiechnął się lekko - miłej nocy, lady Alexandro - powiedział, a potem wyszedł.

    OdpowiedzUsuń
  23. [doberek ;) ochota na watek? ;)]

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  24. Chyba jeszcze zbyt krótko przebywała na zamku, aby dotarły do niej jakiekolwiek plotki. Nie słyszała nic na temat jakichkolwiek romansów, a już na pewno nie takiego, którego głównym bohaterem miałby być jej przyszły mąż i jedna z dwórek królowej. Właściwie też… Rosalie nie należała do osób, które takimi plotkami zbytnio się przejmowała. Doskonale wiedziała, jak niestworzone, a przede wszystkim krzywdzące, historie potrafią stworzyć ludzie przez zazdrość czy najzwyklejszą nudę.
    Siedziała znużona na wnęce przy oknie wysłanej miękkimi poduszkami i ciepłymi kocami z policzkiem opartym o zimną szybę. Ze znużeniem obserwowała wirujące w powietrzu płatki śniegu, od czasu do czasu pocierając dłońmi o siebie w celu rozgrzania ich. Oczywiście, że mogła przesiąść się bliżej kominka, w którym wesoło trzaskał ogień, ale tam zapewne byłoby jeszcze nudniej. Nigdy nie lubiła czytać książek, a zimą w zamku chyba nie było innych zajęć dla dam.
    Dopiero po chwili dotarło do niej, że ktoś pukał do drzwi i wszedł do komnaty. Pomału, nieco ociężale odsunęła się od chłodnej szyby. Dotknęła dłonią nieco poczerwieniałego od zimna policzka i spojrzała na ciemnowłosą, ładną dziewczynę. Kiwała lekko głową, słuchając jej słów, które docierały do niej z pewnym opóźnieniem. Na skutek tego między nimi na dłuższą chwilę zapadła cisza.
    - Ach… no tak. Dobrze - powiedziała, potrząsając lekko głową i odzyskując w pełni świadomość. - Miło mi cię poznać, Alexandro. Proszę, zwracaj się do mnie po imieniu, Rosalie. Nie lubię być tytułowana.

    Rosalie G.

    OdpowiedzUsuń
  25. Odwrócił się. Nie miał na sobie koszuli, teraz mogła dobrze przyjrzeć się jego ciału. Było umięśnione, ale skórę pokrywały liczne blizny, mniejsze i większe, bardziej płytkie i te głębokie. W końcu był dowódcą w armii, dużo walczył, a i tak większość tych blizn powstała w dzieciństwie. Nauczyciele go nie oszczędzali. I dobrze, bo dzięki temu był teraz tym, kim był. Uśmiechnął się lekko i wciągnął przez głowę koszulę nocną.
    - Cóż...nie spodziewałem się, że zapragniesz mnie odwiedzić tak szybko - powiedział, a potem stanął do niej tyłem i zdjął spodnie. Koszula zdążyła wszystko zasłonić. Położył ubrania na krześle i wrzucił na ramiona czarny szlafrok haftowany w złote wzory. Podszedł do niej - przecież widziałaś mnie już nagiego...ja ciebie też - pocałował ją w policzek, nieco rozbawiony - chociaż wyglądasz uroczo, kiedy się rumienisz, Alexandro - dodał. Na stoliku nocnym, obok łóżka, stała się świeca. Obok niej znajdowała się książka oraz butelka wina. Cóż, miał mały problem z alkoholem. No dobrze, duży. Zauważył, że ostatnio trzesły mu się ręce jeśli w ciągu doby nie napił się chociaż odrobiny. Ale nie chciał nikomu mowić, aby nie martwić bliskich i nie dawać wrogom kolejnych argumentów przeciw sobie. Odgarnął kilka kosmyków jej włosy za ucho - nie możesz zasnać, co...? Ja też przyniosłem sobie z biblioteki najbardziej nudną książkę jaka istnieje, moim zdaniem. Zawsze przy niej zasypiam, wystarczy kilka stron.

    OdpowiedzUsuń
  26. Położył się spokojnie obok niej. Ręce lekko mu zadrżały kiedy brał z szafki nocnej książkę. Musiał się napić. Tylko jak ma to zrobić, aby Alexandra nie nabrała podejrzeń? To był jgo mroczny sekret, ktorego wolał na razie nie ujawniać. Pocałował ją w czoło.
    - Możesz podac mi wino? - spytał - chociaż, tym razem, może nie pij za wiele - powiedział i się roześmiał - chociaż...pijana też jesteś urocza - dodał. Potem pociągnął łyk i otworzył książkę. Zaczął czytać. Miał bardzo przyjemny w odbiorze głos, dość głęboki. Co jakiś czas zerkał na swoją kochankę. Czuł jej zapach w swoich nozdrzach. Jej włosy łaskotały go nieco w szyję, a oddech poruszał nieco jego koszulą. Ciemne włosy Thomasa były potargane, jak zwykle. Jego czupryna żyła własnym życiem, a on starał się ją poskromić jedynie na bale i inne wazne uroczystości. Czytał jej jakąś bardzo starą kronikę, jeszcze po łacinie. Kronikarz miał wyjątkowo ciężkie pióro i używał bardzo trudnego języka, w dodatku pisał okropnie monotonnie i nudnie. Wino powoli znikało z butelki, a on przysypiał. W końcu odłożył książkę - pierdziele to, nie chce mi się - pocałował namiętnie dziewczynę - odprowadzę cię do twojej komnaty...- wstał, ale zachwiał się i usiadł - no bez jaj, nie wypiłem aż tyle...- mruknął, próbując po raz drugi się podnieść. Tym razem mu się udało, ale po chwili poleciał na podłogę - eh...chyba jednak nie dam rady...z tobą gdzieś pójść...- udało mu się dostać na łóżko.

    OdpowiedzUsuń
  27. [w sumie to może i mam ale nie wie jest to zbyt ambitne - Rose wpadła by do zamku zanieść coś z warsztatu. Po drodze by zahaczyła o zamkowa bibliotekę, w której by przysiadła na jakiś czas (sama również lubi książkowe zacisze) i zasnęła by nad książka. A Alex. zobaczyłaby, ze nie jest stad wezwała by straże do wyprowadzenia myśląc, ze jest szpiegiem czy coś w tym guście. ]

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  28. Podniósł głowę i spojrzał uważnie na dziewczynę. Nieco spoważniał. Nie chciał, aby ktokolwiek wiedział o jego "małym" problemie. Jednak, skoro już to dostrzegła (zresztą, z jego winy), to jest jej winny wyjaśnienia. Westchnął.
    - Za często - powiedział - prawie codziennie...ale jak jestem tutaj. Nie chcę, aby ludzie gadali...wiem, że muszę przestać. Ale nie mogę... nie potrafię...nie mów nikomu, Alexandro. Proszę... - wiedział, że jeśli to wyjdzie na jaw straci dowództwo, najcenniejsze co miał. Nie chciał się uzależnić od alkoholu, ale nie potrafił sam z siebie przestać pić. Potrzebował pomocy, ale nie miał do kogo się o nią zwrócić - Może... będziesz mnie pilnować? - spytał - przychodzić wiczorem i sprawdzać, czy nie ma gdzies tu butelki...potrzebuję kogoś, kto to będzie robić...- chwycił ją za rękę. Był dobrym człowiekiem, bardzo miłym, sympatycznym, pomagał każdemu jeśli tylko umiał...po prostu za dużo pił. I za często. Jego dziadek, lord Kastloy też podobno miał taki problem, przynajmniej tak głosiły plotki. Thomas tego nie wiedział, bo nigdy nie poznał rodziny matki. Wyparli się jej, a on nosił to nazwisko tylko dlatego, że król się na to uparł. Lyanna do teraz nie była zamężna i sama mówiła, że już raczej zostanie starą panną do śmierci. Kochała Augustusa i nie wyobrażała sobie życia u boku kogoś innego, nawet jeśli ona i król mieli romans dawno temu, a potem ich relacje byly czysto przyjacielskie.

    OdpowiedzUsuń
  29. Kilka dni później na zamek przyjechała jego narzeczona. Była bardzo młoda, ale...inna. Nie zachowywała się jak dama, dużo mówiła, ale na szczęście nic ważnego, co mu się podobało. Lubił prowadzić niezobowiązujące konwersacje o wszystkim o i niczym jednocześnie. Jednak był mały problem, bo zaczał naprawdę coś czuć do Alexandry. Tym razem to on poszedł do niej. Przez parę dni jej nie odwiedzał, bo poznawał swoją przyszłą żonę. Wszedł do jej komnaty, dziewczyna już była sama, czytała książkę w łóżku. Postawił świecę, z którą przyszedł, na stole i podszedł do jej łoża.
    - Musimy porozmawiać. To poważne - miał na sobie koszule nocną i haftowany złotą nicią czarny szlafrok. Jego włosy były wilgotne, musiał dopiero co brać kąpiel. Miał też niewielką ranę na policzku, bo zaciął się brzytwą przy goleniu. Zdarzało się to mu dość często, a zwłaszcza kiedy się spieszył. Teraz tak było, bo wiedział, ze dwórka chodzi szybko spać, a miał świadomość również tego, że jak wróci od niej poźno, z czym się liczył, to już się nie ogoli - prawie tydzień temu przyjechała moja narzeczona...- westchnął i zamknął oczy - lubie ją, ale moje uczucia względem ciebie są silniejsze i nie wiem co zrobić...nie chcę rezygnować z naszego romansu...- chwycił ją za dłoń - ale z drugiej strony...boję się, że jak to się wyda, to za mnie nie wyjdzie...a z jakiegoś powodu ojcu zależało na tym małżenstwie i nie chce go zawieść - przygryzł dolną wargę. Nie pił przez ten czas. Od wczoraj przestaly drżeć mu ręce. Chociaż musiał się pilnować i maksymalnie używać swojej siły woli, kiedy ktoś proponował mu wino. Gdy odmawiał zawsze widział zdziwienie na twarzy tej osoby, ale nie chciał znów wpaść w cią alkoholowy i pić codziennie, do nieprzytomności - co robimy, Alexandro? Mam o tobie zapomnieć i się ożenić? Czy ciągnąć to dalej, modląc się, aby nasze schadzki pozostały sekretem?

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie czuł się komfortowo w tej sytuacji. Tak, mógł przyjść wcześniej, ale spędzał z narzeczono sporo czasu i nawet to lubił. Jeździli razem do lasu, spacerowali po ogrodzie, wygłupiali się...jakby znali się od lat, a nie od kilku dni. Cieszył się, ze znalazł z żoną jakąś nić porozumienia. Bał się, że okaże się ona zarozumiała paniusią, której w głowie jedynie stroje, biżuteria i tańce. Bardzo się cieszył, że tak nie było. Nie zachowywała się jak dama, ale jemu do księcia też było daleko, w końcu większość czasu spędzał poza zamkiem, z armią. W otoczeniu męzczyzn takie coś jak dobre maniery przestawało istnieć, jednak wolał, aby żadna z 'jego' kobiet tego nie wiedziała. To, co działo się w obozach, zostawało w obozach.
    - Tak...chciałem ją trochę lepiej poznac, skoro mam z nią spędzisz resztę życia. A zamierzam jeszcze trochę pożyć...- westchnął i przymknął oczy - byłem u ciebie kilka razy, ale albo komnata była pusta, albo już spałaś...a uśmiechasz się tak słodko przez sen, że nie chciałem cię budzić. Mogłem zostawić wiadomość, ale mogła ją znaleźć jakaś służka - spojrzal na nią zdziwiony ostatnim pytaniem - tak... Rosalie Mary Grant. Czemu pytasz? - wstał i podszedł do niej - znacie się? - spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się smutno. Dlaczego nie mógł być wolny? Ożenilby się z Alexandrą i wszyscy byliby szczęśliwy. A tak zostanie zmuszony do poślubienia dziewczyny, ktorej nie zna. Meredith nie naciskała na nich, ale wiedział, ze to kwestia czasu kiedy ojciec dziewczyny zacznie wywierać na nich presję. Jego starszy brat mial jakieś wygórowane ambicje i chyba nie chciał przejąć winiarnii, więc pewne lord Grant będzie chciał przekazać je zięciowi. Ale to były tylko domniemania Thomasa, pewności nie miał. Może po prostu męzczyzna zechce już mieć wnuka i nic poza tym.

    OdpowiedzUsuń
  31. Naprawdę miała ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, gdy tak słuchała tego jej wywodu o niczym. Nie było w tym jednak nic złośliwego. Po prostu w tej chwili przypomniała sobie narzekanie matki na jej własne gadulstwo. To chyba była jedyna rzecz, której jej matka nigdy nie umiała w niej zaakceptować i potraktować z przymrużeniem oka.
    - Nic nie szkodzi - odpowiedziała z uśmiechem na ustach. - Sama mówię zdecydowanie za dużo i to rzeczy, którego nikogo nie interesują. Moja mama próbuje oduczyć mnie tego od szesnastu lat, ale do tej pory jej to nie wyszło i przypuszczam, że już nie wyjdzie.
    Cóż… najwyraźniej Thomas lubił gaduły.
    Nie można jednak było zarzucić Rosalie, że nie umiała słuchać. Wychodziło jej to co najmniej tak samo dobrze jak mówienie, o ile nie lepiej. Wbrew pozorom cisza jej nie przeszkadzała i nawet ją lubiła, o ile nie było w niej nic krępującego i zawstydzającego. Czasem nawet jej się zdarzało, że nie wiedziała, co powiedzieć.
    - O mnie…? O jej… tego akurat nie lubię. Zawsze mam wrażenie, że opowiadam o samych banałach i zanudzam ludzi - przyznała szczerze, rozglądając się dookoła. - Lubię kwiaty, lasy i świeże powietrze. Strasznie się męczę, gdy jestem zamknięta w czterech ścianach. Właśnie dlatego nie przepadam za zimą. Pogoda raczej nie sprzyja spacerom. Najbardziej lubię wiosnę, bo łąki wtedy wyglądają najpiękniej. Widziałaś kiedyś dziką łąkę wiosną, kiedy wszystko kwitnie? To naprawdę coś niesamowitego…
    Teraz ona mówiła bez ładu i składu, paplając to, co ślina jej na język przyniosła.
    Dobrały się dwie gaduły. Naprawdę, ciężko sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby zaczęły się ze sobą kłócić.

    OdpowiedzUsuń
  32. Przytulił ją. Po prostu zamknął w swoich silnych ramionach. Oparł brodę o jej głowę i westchnął głęboko. To była bardzo ciężka sytuacja. Cokolwiek zrobi, będzie źle. Prawdziwa grecka tragedia się z tego wszystkiego zrobiła.
    - Owszem...jest wyjątkowa. I lubię ją. Dogadujemy sie i cieszę się, że będę miał taką żonę - powiedział, a potem chwycił jej brodę i zmusił dziewczynę do podniesienia głowy. Zcałował kilka łez, które zdążyły już potoczyć się po jej bladych policzkach - ale...tak się składa, że zakochałem się wcześniej w innej panny. I chociaż probowałem jakoś zabić to uczucie, przekierować ją na Rosalie...kiedy jestem z nią, myślę o tobie. Porównuje was. Myślę, jak ty byś odpowiadała na pytania, które zadaje jej. To o tobie śnię. Dzięki tobie od ponad tygodnia nie miałem w ustach wina. I ręce mi się już nie trzęsą...nareszcie. Pisanie listów jak one to robiły było bardzo trudne, a ostatecznie i tak robił mi się na środku arkusza jeden wielki kleks...- uśmiechnął się lekko - nie musisz się o to martwić, Alexandro. Kocham cię...- nigdy wcześniej jej tego nie powiedział. Patrzył w jej oczy, czekając na odpowiedź - a damy dworu są głupimy, nadętymi kwokami, jeśli faktycznie zrobiły to celowo - dodał i pogłaskał ją po głowie - nie płacz już...nie mogę znieść widoku twoich łez wiedząc, że to ja to spowodowałem - wyszeptał cicho.

    OdpowiedzUsuń
  33. Oboje byli bezsilni. Zaręczono go z Rosalie kiedy miał jakieś cztery lata, a ona roczek. Nie rozumiał nigdy tego, po co zaręcza sie już niektore dzieci. Przeciez nie wiadomo co przyniesie los. Co prawda dla lady Leith był dośc słabą partią, nawet jako syn króla i dowódca armii, ale teoretycznie mogliby być małżenstwem. gdyby nie to, że go zaręczono wiele lat temu, kiedy nawet nie rozumiał do końca co to dla niego właściwie oznacza. Uśmiechnął się do niej lekko.
    - pewnie moja dusza spłonie za to w piekle, ale...mam to gdzieś - pocałował ją namiętnie. Co ma być, to będzie. Byli tylko ludźmi, a wyborów serca nie da się przewidzieć, ani powstrzymać. Ożeni się z panną Grant, bo nie ma wyboru, a nie może unieważnić zaręczyć z tak 'błahego powodu', że kocha inną. Oparł swoje czoło na jej czole i spojrzał jej w oczy - naprawdę skradłaś moje serce, Alexandro. I uwielbiam kiedy się rumienisz, chociaż jednocześnie wiem, że robiliśmy już bardziej wstydliwe rzeczy. to urocze, że nadal jesteś taka...czysta i niewinna - pocałował ją znowu i przyciągnął bliżej siebie. Znów jej zapragnął, ale obawiał się, że ktoś może ich usłyszeć, albo wejść do komnaty - muszę już chyba iść...- westchnął - chociaż spędziłbym z tobą tę noc...tak jak tę naszą pierwszą - uśmiechnął się szeroko. Jemu nie zależało na sławie, tytułach, czy bogactwie. Nie miał jakiś wielkich ambicji, poza szczęśliwym życiem. Nie chciał eliminowac swoich wrogów, zabijał, kiedy musiał, w imię 'wyższego dobra;, a i tak zawsze miał wyrzuty sumienia, nawet po potyzkach czy mniejszych bitwach.

    OdpowiedzUsuń
  34. Spojrzał na nią i zamrugał z niedowierzeniem. Ona naprawdę to powiedziała? Roześmiał się, widząc jej rumieńce. Pocałował ją czule, a potem wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka, uśmiechając się szeroko - nie musisz milczeć...lubię słyszeć twój głos - powiedział, a potem położył ją na miękkich poduszkach, bardzo delikatnie, jakby była zrobiona ze szkła, a on bałby się ją stłuc, czy też uszkodzić w inny sposób. Pocałował ją w czoło, a potem ruszył do drzwi. Zakluczył je (lub jak wolisz - zamknął na klucz), po czym wrócił do dziewczyny - chcę się z tobą kochać, Alexandro... tęskniłem za tobą. Bardzo. A Bóg raczy wiedzieć, kiedy znowu będziemy mieli ku temu następną okazję. Musze bardzo uważać, przynajmniej do ślubu - zaczął ją całować - chyba, że to ty wolisz być dzisiaj na górze...wtedy próbowałaś przejąc kontrolę...to było urocze. A teraz, jak już wiesz na czym to polega, to wyjdzie ci lepiej - pocałował ją w usta, bardzo czule. Zaczął rozwiązywać jej koszulę nocną. Wiedział, że pod spodem dziewczyna nie ma bielizny, niby była zima, ale kiedy spało się w pokoju, w ktorym palił się kominek, przykrytym grubą pościelą z gęsiego puchu, to człowiekowi było naprawdę ciepło i kolejne warstwy nie były potrzebne. Rozebrał kochankę i rzucil jej koszulę na podłogę. Uśmiechnął się zadziornie. Niby był męzczyzną, ale czasami zachowywał się jak psocące dziecko. Wyznawał zasadę, że dopóki jest kawalerem to może sobie pozwolić na żarty, kiedy się ożeni będzie musiał spoważnieć.

    OdpowiedzUsuń
  35. Roześmiał się. Uwielbiał ją. Niby była taka nieporadna i niewinna, ale potrafiła pokazac pazurki. Dobrze się dogadywali i pasowali do siebie. Pogłaskał ją po twarzy i pocałował czule.
    - Nie będe narzekać, obiecuję - odpowiedział na jej słowa o braku reklamacji. Kiedy wylądował tak nagle pod nią, zamrugał, a potem parsknął śmiechem - szybka jesteś..- pogłaskał ją po ramieniu, a potem jej się poddał. Czasem i on miał dosyć wiecznej kontroli i zajmowania się kimś. Chciał od tego odpocząc, chciał, aby ktoś zatroszczył się o niego. Przymknął oczy i uśmiechnął się błogo, kiedy błądziła ustami po jego skórze - po ślubie mniej...wybuchnie skandal, ale nie dojdzie do zerwania małżeństwa. Nie wiem czemu ojcu tak na nim zależało, ale chcę to zrobić, chociażby z szacunku dla zmarłego - wyszeptał - potem znajdziemy męża tobie...jakiegoś łagodne i spokojnego, najlepiej bogatego, ale posiadającego już synów...żeby zezwolił nam na dalszy romans...- otworzył oczy - o ile będziesz chciała g kontynuować będąc mężatką. To w końcu nasza wspólna decyzja, nie mogę cię zmusić do niczego wbrew twej woli...- zanurzył rekę w jej gęstych włosach. Były bardzo miękkie i delikatne. Jego były sztywne i grube, średnio przyjemne w dotyku. Ale on nie miał czasu o nie dbać, to też wplywało na ich kiepską kondycję. Nie żeby się tym przejmował. W końcu był żołnierzem, miał bronić swojego kraju i królowej, a nie ładnie wyglądać.

    OdpowiedzUsuń
  36. Uśmiechnął się do niej lekko - masz rację - powiedział cicho, a potem całkowicie poddał się jej działaniom. Przymknął oczy i dochylił nieco głowę do tyłu. Jego oddech stał się płytszy i szybszy. Po dłuższej chwili spomiedzy jego warg wydobył się pierwszy jęk. Bardzo cichy, starał się go w ogóle stłumić, ale cóż...była lepsza niż ostatnio. Wiedziała już co robić i się nie bała. Spojrzał na nią na chwilę - możesz ciut szybciej - powiedział - raczej nie masz tyle siły, aby go urwać, więc się nie bój - dodał, rozbawiony. Podobało mu się to. Alexandra była piękna i młoda, pragnęła go tak samo, jak on jej. Kiedy spełniła jego prośbę, zacisnął mocniej ręce na prześcieradle. Specjalnie czekał z uprawianiem seksu na nią, chociaż kręcił się po mieście prawie codziennie, mógl sobie wykupić godzinkę z kurtyzaną, kiedy tylko miał ochotę. Ale teraz chciał zrobić to znowu z nią, a czekanie się opłacało. W dodatku teraz była trzeźwa, działala zgodnie ze swoją wolą. Chciała to zrobić. Kiedy znalazł się na granicy, odsunął ją od siebie - wys...tarczy...- wydusił, cięzko oddychajac. Był już nieco spocony i zaczerwieniony. Odstawienie alkoholu nieco go osłabiła. Wiedział, ze to przejściowy stan - nie chcę cię ubrudzić...ani pościeli...na razie - uśmiechnął się lekko. siedział przed nią. Pocałował ją czule, a potem objął - chcesz być na górze nadal? Będziesz nadawać rytm...i kontrolować jak głęboko będę - wyszeptał jej do ucha, rozbawiony.

    OdpowiedzUsuń
  37. Uśmiechał się cały czas. Był zachwycony tą dziewczyną. Wiedział, że podoba jej się o co robią, ale zachowywała się nadal jak dama, a nie jak kurtyzana, nie była wulgarna, ale też nie peszyła się i nie bała jego ciała. Znalazła złoty środek, czym mu zaimponowała.
    Nie musiał długo czekać na orgazm. Osiągnął szczyt przyjemności zaledwie po paru minutach, kiedy ich ruchy były szybkie. Jeśli poczną dziecko...trudno. Nie oni pierwsi i nie ostatni. Chociaż sam był bękartem, to wiedział, że takie dzieci, poza byciem wiecznym popychadłem i solą w oku innych, wcale nie mialy najgorzej. Zajmie się tym maluchem, da mu wykształcenie. Miał nadzieję, że siostra mu to wybaczy. Po prostu kochał Alexandrę, nie mógł nic na to poradzić. Pocałował ją czule. Wiedział, że i ona doszła. Uśmiechnął się lekko - zostnę tu do rana...drzwi są zamknietę, walenie w nie mnie obudzi i ucieknę...chcę być z tobą - wyszeptał i chwycił ją za dłoń. Jego czarne włosy już wyschły, teraz każdy sterczał w inną stronę. Nie przeszkadzało mu to. Był zaczerwieniony, bo odstawienie alkoholu go nieco osłabiło i spocony. Trudno. Liczyła się tylko ona. Jej bliskość. Chciał, aby była przy nim. Chciał zasnąc z nią w ramionach i obudzić się w łożu obok niej. Nieważne kto o nich co pomyśli. Nic nie było mu teraz straszne.

    OdpowiedzUsuń
  38. - Czasem mam wrażenie, że mój ojciec też nie lubi spędzać ze mną czasu - powiedziała po chwili wahania. - Ale nie mam pewności, bo w sumie rzadko kiedy bywał w domu, a kiedy już… zazwyczaj po prostu schodziłam mu z drogi, aby go nie denerwować. Matka zawsze powtarzała, że nadzorowanie naszych winnic jest dla niego wystarczająco stresujące.
    Nawet ktoś, kto zupełnie nie znał Rosalie, mógł wyczuć, że między nią a jej ojcem panował pewien dystans, a może nawet i pewnego rodzaju wrogość, choć dziewczyna zawsze wypowiadała się o nim z należytym szacunkiem. Rosalie jednak ewidentnie bała się tego człowieka i raczej niechętnie o nim rozmawiała.
    - Pokaż mi lepiej ogrody - poprosiła, niezbyt zainteresowana tym, co może znaleźć w zamku.
    Zdecydowanie bardziej ciekawił ją wygląd królewskich ogrodów i sadów, o których słyszała wiele niestworzonych historii. Ponoć były tak piękne, że nawet największym zatwardzialcom łzy stawały w oczach na ich widok. Musiała koniecznie sprawdzić, czy to prawda, choć nie sądziła, aby były w stanie przewyższyć urodą dzikie łąki i lasy, po których biegała jako małe dziecko. Dopiero tam czuła prawdziwą magię natury i przyrody, ale nigdy o tym nikomu nie mówiła. Magia była bardzo niebezpiecznym słowem, a ona nie chciała zostać uznana za czarownicę.
    - Chodźmy tylko po płaszcze. Znowu pada śnieg - spojrzała za okno i cicho westchnęła.
    Mimo całej swojej niechęci do zimy, musiała przyznać, że w padającym śniegu było coś uroczego i romantycznego.

    OdpowiedzUsuń
  39. Uśmiechnął się i pokiwał głową. Tak...zostanie. Na tę jedną noc. Jedną, jedyną. Nie mogą sobie pozwolić na to, aby ich romans wyszedł na jaw. Jednak chciał jej dać chociaż odrobinę radości. I sam chciał chociaż raz zasnac z nią w ramionach i obudzić się u jej boku, pocałować ją na dzień dobry, zobaczyć, jak otworzy swoje zaspane oczy...
    - Zostanę...ale tylko ten raz, Alexandro. Nie mogę tak ryzykować. Co prawda fakt, że moja komnata jest pusta nie będzie dla nikogo szokiem...w sumie też nie wiem dla kogo miałoby być, skoro raczej nikt mnie nie szuka...ale nie możemy dopuścić do tego, aby ktoś nas tu nakrył. Nie byłoby wtedy przyjemnie - pocałował ją w czoło. Kiedy wstała, obserwował ja. Jej długie włosy kołysały się nad pośladkami kiedy chodziła po pokoju. Była bardzo zgrabną i kształtną dziewczyną. Podobała mu się. Lubił taki typ sylwetki. Nie przepadał za zbyt chudymi kobietmi. Ani zbyt roztytymi.
    Roześmiał się słysząc jej uwagę. Pocałował ją czule - robisz się coraz bardziej bezpośrednia, Alexandro - powiedział, rozbawiony - ale to dobrze...przy mnie nie musisz być damą. Bylebyś tylko pamiętała o zachowaniu pozorów w towarzystwie reszt dwórek. Nie mogą zauważyć nic dziwnego w twoim zachowaniu. Dopóki opierają swoje domysły o naszym romansie na fakcie, że cię wtedy odprowadziłem do pokoju, jesteśmy bezpieczni. Jednak oboje stąpamy po bardzo cienkim lodzie.

    OdpowiedzUsuń
  40. Wysłuchał jej. Co jakiś czas kiwał głową. Miała rację. Kiedyś przyjdzie taki moment, że będzie musiał to zakończyć, im będzie za późno. Nie chciał zrujnować reputacji dziewczyny. Nie jej wina, że się w niej zakochał. Że oboje się w sobie zakochali i siebie pragnęli. Niestety, nikt nie zrozumie nieszczęśliwych kochanków. Zostaną ukarani, nawet jeśli nie przez Meredith, to przez jej ojca. Chociaż podejrzewał, że sam by wyjechał na wygnanie gdyby to wyszło na jaw. W koncu już i tak niewiele osob go lubiło, a większośc szlachetnych panów darzyło go czystą nienawiścią z powodu jego stanowiska. W końcu, w ich mniemaniu był nikim. Za młody, aby mieć doświadczenie i umiejetności (ich zdaniem), czyli został dowódcą, bo król tak chciał. W końcu Thomas był jego synem, a wszyscy wiedzą, że król Augustus kochał jego i jego matkę (która, podobno, była wiedźmą, a chłopak był synem szatana, dlatego miał takie nienaturalne oczy, oczywiście to był podstęp, bo wcale nie spłodził go król, męzczyzna ich kochał i zatrzymał przy sobie, bo to był urok czarownicy).
    - zrobię to, kiedy stwierdzę, że jest to potrzebne - ucalował ją czule - i tak...śpijmy już. Gdybym chrapał, to walnij mnie łokciem pod żebra, wtedy przewrócę się na bok i przestanę. Nie probuj mnie budzić, mam za mocno syn - powiedział, nieco rozbawiony. Objął ją i przytulił do siebie - dobranoc, Alexandro - wyszeptał.

    OdpowiedzUsuń
  41. Te hałasy go obudziły. Przetarł oczy siedając na łożku. Przeciągnął się, ziewając, a potem spojrzał na nią. Uśmiechnął się lekko - na pewno ciekawiej...przecież okropnie się tutaj, na zamku nudzimy - zażartował, a potem wstał i siegnął po swoją koszulę nocną, oraz szlafrok. Wciągnął je na siebie i spojrzał na Alexandrę - aczkolwiek..nie będę go lubił. Będę cholernie zazdrosny. Mam w koncu o kogo - pocałował ją czule i zawiązał szlafrok. Pocałował ją w usta czule, a potem zabrał swoją świecę i wrocił do własnej komnaty. Tego samego dnia, po śniadaniu wyjechał wraz ze swoim oddzialem na północ, w górach chowali sie jacyś buntonicy, ktorzy nie zgadzali się z tym, aby Królestwem rządziła kobieta. Żołnierze nie wracali przez blisko tydzień, w końcu jednak niebieska chorągwia ze srebrnym smokiem (czyli herbem Thomasa) pojawiła się przed zamkiem. Oddział wrócił zdziesiątkowany, a na jego czele jechał zastępca Kastloy'a. Jego przywieziono na wodzie. Leżał na futrach, był bardzo blady. Otrzymał okropną ranę w bok, nie był w stanie sam jechać na koniu. Zabrano go do uzdrowiciela, a ten rozebrał rannego i zajął się oczyszczaniem. Młody mężczyzna nie odzyskiwał przytomności przez kilka dni, a jego stan nie był najlepszy. mamrotał coś pod nosem, gorączkując. Miał jednak duzo szcześcia, że nie wdało się zakażenie.

    OdpowiedzUsuń
  42. Był silny. To nie była jego pierwsza rana, zapewne też nie ostatnia. Miał w końcu na ciele wiele blizn, pamiątek po innych obrażeniach, o wiele cięższych. Medyk był dobrej myśli, bo rana się goiła i nie było żadnych powikłan. Jedynie trzeba było pilnować, aby gorączka go nie zabiła. Nad ranem przestał się tak pocić. Jego ciemne włosy były mokre, a broda sporo urosła. Schudł przez ten czas, bo w końcu nie jadł, uzdrowiciel jedynie wlewał mu w usta trochę wody. Kiedy zaczęło świtać, powieka mu drgnęła i lekko zacisnął palce na jej dłoni. Zaczynał odzyskiwać przytomność. Po dłuższej chwili w końcu otworzył oczy. Na początku widzial rozmazane plamy, dopiero po dłuższej chwili dostrzegł baldachim swojego łoża. Nie słyszał jej wyraźnie, było tak jakby znajdował się pod wodą. Spojrzał na nią nieco nieprzytomnym wzrokiem - Alexandra...? - wymamrotał, aby po chwili znów zatracić się w ciemności. Jednak przestał gorączkować, co sprawiło, że medyk był już pewny jego przeżycia. Rana nie uszkodziła też żadnego organu wewnętrznego, miał naprawdę mocną zbroję i dużo szcześcia. Obudził się już na dobre wieczorem. Medyk nakarmił go jakąś pożywną papką i kazał leżeć do zagojenia rany oraz oszczędzać się jeśli chodzi o ruchy i mówienie. Najlepiej, aby maksymalną dużą ilość czasu spędzał we śnie. Kiedy jednak przyszła do niego w nocy otworzył oczy i uśmiechnął się lekko - podobno napędziłem wam wiele strachu...- wymamrotał cicho.

    OdpowiedzUsuń
  43. Rosalie otuliła się swoim płaszczem z białego, miękkiego futra. Uwielbiała je. Musiało kosztować prawdziwą fortunę. Dostała je w prezencie od ojca chrzestnego, gdy wyjeżdżała z domu, aby ładnie się prezentowała. W końcu pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Narzuciła kaptur na głowę i wsunęła dłonie w ciepłe, skórzane rękawiczki wyszyte od wewnętrznej strony futerkiem. Rosalie od dziecka lubiła ciepło i matka dbała o to, aby jej jedyna, a co za tym idzie, najukochańsza córeczka nigdy nie marzła.
    Rozejrzała się dookoła z nutką… rozczarowania? Po królewskich ogrodach spodziewała się czegoś lepszego. Oczywiście, mogła to wytłumaczyć tym, że jest zima i wszystko, co warte obejrzenia zakrywał śnieg, ale to jakoś jej do końca nie przekonywało.
    - I to ten mniejszy ogród, tak? - zapytała dla pewności, wciąż żywiąc nadzieję, że to, co najlepsze i najpiękniejsze, jest jeszcze przed nią.
    Pokiwała więc ochoczo głową na samo wspomnienie o głównym ogrodzie, po czym pomału ruszyła odśnieżoną alejką za Alexandrą. Ogrodnicy musieli zapewne mnóstwo energii włożyć w odśnieżenie alejek, ale te mimo wszystko były niesamowicie śliskie i Rosalie musiała uważać na każdy kolejny krok, aby przypadkiem się nie poślizgnąć, przewrócić i nie poobijać.
    - Zawsze sobie wyobrażałam, że w królewskich ogrodach jest pełno fontann - powiedziała, rozglądając się dookoła. - I pawi. Nie wiem dlaczego, ale one zawsze mi się kojarzyły z królewskich ogrodami.

    OdpowiedzUsuń
  44. Patrzył na nią uważnie. Dostrzegł na jej obliczu zmęczenie i troskę. Cóż...był pewien, że w odrotnej sytuacji, czyli gdyby to ona leżała przez wiele dni nieprzytomna i ranna, wyglądałby tak samo źle. Chwycił jej dłoń. Jego ruchy były spowolnione, bok nadal go okropnie rwał, a nie chciał brać dużej ilości ziół na uśmierzenie bólu, bo one dawały ulgę jedynie na chwilę.
    - Mam leżeć aż rana się zagoi...najlepiej się nie ruszać...i niewiele mówić - było słychać, że nadal jest osłabiony - ale nic mi nie będzie...zbroja uchroniła mnie przed śmiercią...topór tamtego faceta ją przeciął, ale na szczęście nie wbił się w ciało..niewiele pamiętam z tego, co było potem... pieprzeni buntownicy...- przymknął oczy. Nie powinien się tak męczyć, ale miał ochotę z kimś porozmawiać - podasz...mi...wodę...? - spytał cicho. Zaschło mu w gardle, a sam nie był w stanie sięgnąć po dzbanek stojący na stoliku obok łóżka. Nie lubił być od kogoś zależny, ale wiedział, ze sam prędzej zemdleje niż się napiję, nie mówiąc o tym, ze rana mogłaby się otworzyć i znów zacząć krwawić. To nie byłoby mądre, aby sam próbował to zrobić. Otworzył oczy - przepraszam...że was tak wszystkich zmartwiłem - mógł być bardziej uważny. Nie zauważył tamtego faceta, pojawił się on przy jego koniu tak szybko...a po chwili ostrze jego topora wbiło się w ciało młodego dowódcy, a ten spadł z rumaka wprost w zaspę śniegu. Dobrze, że jego ludzie od razu rzucili się swojemu wodzowi na pomoc, bo mogło się to skończyć o wiele gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  45. [Witam moją cudowną fiancée. <3 Pamiętaj, że czekam na zaczęcie! :D]

    fiancé

    OdpowiedzUsuń
  46. Nienawidził być ranny. Nie dość, że wszystko go bolało, ciało było osłabione, najmniejszy ruch sprawiał okropny ból, dochodzenie do siebie trwalo w nieskończoność, a on mógl jedynie gapiś się w baldachim swojego łóżka (sploty i hafty znał już na pamięć), to jeszcze był ciągle od kogoś zależny. Nie mógł sam wykonać najprostrzych czynności. Kiedy ugasiła jego pragnienie uśmiechnął się lekko. W środku mógł się wściekać sam na siebie, ale wypadało być dla niej miłym, skoro tu przychodziła zamiast spać i się nim zajmowała.
    - Dziękuję...i mów...lubię...cię...słuchać...- nie chciał, aby milczała. Nie czuł się senny. Brakowało mu rozrywki, jakiegoś towarzystwa. To, że był osłabiony nie sprawiało, że się nie nudził. Kiedy poczuje się nieco lepiej będzie mógł siedzieć i czytać całymi dniami, ale teraz nie mógł jeszcze sobie na to pozwolić. Alexandra miała przyjemny głos i lubił go słuchać. Szkoda tylko, że mówiła o tym ślubie...im bliżej do niego, tym bardziej się wahał i nie wiedział co zrobić. Powinien to zakończyć. Nie chciał krzywdzić Rosalie tym, że kocha inną, ten romans nie miał przyszłości. Jego przyszłość była u boku lady Grant i nie mógł już nic z tym zrobić. Musi w końcu powiedzieć Alexandrze, że to koniec, ale nie potrafi. Nie chce widzieć jej łez, nie chce, aby zniknęła całkowicie z jego życia i go nienawidziła...
    Przymknął oczy. Teraz jeszcze tego nie zrobi. Potrzebował jej towarzystwa i pomocy. Sam też za bardzo ją kochał, aby już ją od siebie odsunąć. Wiedział już na samym początku, że to nie ma sensu i będzie trudno mu to zakończyć, a jednak się w to wplątał i po części żałował tej decyzji. Rozkochał w sobie dwie kobiety, ale wybór był oczywisty. Jednak wiedział, że złamie jednej z nich serce. Patrzył na nią smutno, pogrążony w tych ponurych myślach.

    OdpowiedzUsuń
  47. Patrzył na nią uważnie. Zauwazył drżenie jej dłoni. Wyciągnął swoją rękę spod pierzyny, chociaż nie udało mu się ukryć grymasu bólu, ktory przeszył jego ciało, kiedy się ruszył. Chwycił jej delikatnie dłonie swoją dużą, męską rękę i uśmiechnął się smutno.
    - To tylko ponure myśli...nic, co powinno cię tak denerwować - powiedział cicho - po prostu...nie wiem co zrobić. Z nami. Z Rosalie...- westchnął - obie mnie kochacie...a którąkolwiek wybiorę, któraś będzie miała złamane serce, Alexandro. Prawda jest taka, że wybór powinien być oczywisty, w końcu ona jest moją narzeczoną, ale...to ciebie kocham. Ją bardzo lubię. Jest ładna, miła...zależy jej na mnie. Będzie dobrą żoną, ale...nigdy nie będzie tobą. Dlatego nie mówmy o moim ślubie, prosze...zostały mi do niego jakieś trzy tygodnie i chce się tobą nacieszyć, zanim wyjadę z zamku - mówił bardzo wolno i cicho, często musiał robić pauzy. Jednak naprawdę powiedział to, co leżało mu na sercu - i zanim to wszystko się skończy...nie chcę nawet myślec o tym, że potem ty wyjdziesz za mąż i możemy się nigdy wiecej nie spotkać - przymknął oczy. Dlaczego los musiał być taki niesprawiedliwy? Dlaczego dano mu tyle wolności, ale ojciec spętał go tymi zaręczynami? Naprawdę sojusz z Grantami był mu aż tak potrzebny? Przecież nie byli żadnym znaczącym rodem. Martwił się, czy w innym przypadku chłopak znajdzie sobie żonę? Znalazłby. Bez problemu. I byłby najszczęśliwszym bękartem na Ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  48. [Dziękuję za powitanie. Życzę dużo wątków!]

    //Constansa

    OdpowiedzUsuń
  49. Początkowo ojciec planował wysłać do Alexandry list, ale ostatecznie razem z jej ojcem stwierdzili, że najlepiej będzie, gdy William powie jej o tym osobiście. I tak musiał zawitać na dworze, więc dobrze się złożyło, że Lacey oraz Leith spotkali się tuż przed jego wyjazdem do Ravens.
    Podróż była długa i niezwykle męcząca, choć on uwielbiał jeździć konno. Czuł się wtedy wolny, niezwiązany z żadnym rodem, żadnymi osobami. Był sam i to mu odpowiadało. Gdy zabierał ze sobą służącego miał nadzieję, że dzięki niemu podróż minie o wiele szybciej, ale niestety strasznie się pomylił. Flyn, jak zaczął mówić, to nie mógł przestać. W stolicy pojawili się w czwartego dnia od wyjazdu z rodzinnej wioski. Co prawda byli tu już poprzedniego dnia wieczorem, ale William postanowił przenocować z gospodzie, żeby w nocy nie jechać na zamek.
    Nie poznał jej. To znaczy, wiedział, że to ona, ale zmieniła się.. To była ta sama Alexandra, z którą spędził dzieciństwo, ale teraz była dorosłą kobietą. Zaśmiał się, gdy wpadła wprost w jego rozpostarte ramiona. Tak, to zdecydowanie ona. Przytulił ją do siebie.
    - William Lacey we własnej osobie, lady Leith – mruknął z rozbawieniem kłaniając się, za co dostał łokciem prosto w żebra. Spojrzał na nią od góry do dołu. – Ale ja chyba za to mam jakieś omamy, albo mi się wydaje, albo stoisz na mrozie w cienkiej sukni. Chcesz zachorować? No, no! A to podobno ja byłem tym nieodpowiedzialnym!
    Ściągnął płaszcz i narzucił jej na ramiona. Nie miał zamiaru pozwolić na to, żeby się przeziębiła.

    fiancé

    OdpowiedzUsuń
  50. Pogłaskał ją czule po policzku, uśmiechając się smutno. I jemu na chwilę w oczach zabłysły łzy, chociaż ostatni raz płakal chyba na pogrzebie swojego ojca, a wcześniej to w dzieciństwie. Nie był raczej mazgajem, rzadko zdarzało mu się uronić łzę. Jednak ta wizja ich wspólnej przyszłości była piękna i zabolało go, ze chociaż niczego wiecej w życiu nie pragnął, to nigdy tego mieć nie bedzie. Musi poślubić Rosalie, bo tak zdecydowali ich ojcowie. To ona bedzie matką jego dzieci. To z nią je wychowa, pozaręcza, zestarzeje się i umrze. I chociaż naprawdę lubił tą dziewczynę, to był rozgoryczony tym, że został zmuszony do małżeństwa z nią. Bo kochał Alexandrę. Naprawdę ją kochał. Gdyby tylko był jakiś sposób...owszem, mogli uciec. Być razem, żyć gdzieś na wsi, w biedzie, anonimowo. Ale czy to byłoby takie dobre dla ktoregokolwiek z nich? Zaczeli by mieć do siebie nawzajem pretensję, ich miłość nie wytrzymałaby tej próby, a nie mieliby dokąd wracać.
    - Wierzę, że twój ojciec wybierze ci dobrego męża, Alexandro - powiedział - z czasem zapomnisz o mnie, nauczysz się go kochać. urodzisz mu silnych synów i piękne córki. Możemy pisać do siebie listy, kiedy już wyjadę. Nie wiem jak często będę potem na dworze...- westchnął - chcę być twoim przyjacielem, skoro na nic więcej liczyć nie mogę - powiedział poważnie i spojrzał na nią - możesz mnie pocałować? Mamy jeszcze trzy tygodnie...- chciał wykorzystać ten czas, chociaż nie mógł za wiele. Nie mógł zabrać jej na przejażdżkę do lasu, nie pokaże jej tego pięknego wodospadu niedaleko, ani polany pełnej kwiatów...ich związek zakonczy się szybciej niż nadejdzie wiosna - nie żałuję tej miłości, Alexandro...w końcu to jest piękne uczucie...i będę miał co wnukom opowiadać - roześmial się, aby jakoś rozładować tą smutną, napiętą atmosferę.

    OdpowiedzUsuń
  51. On też za nią tęsknił. Tylko ją mógł nazwać swoją przyjaciółką. To z nią najlepiej biegało się po łąkach i lasach, wspinało po drzewach, podkradało jabłka i nocami straszyło się nawzajem.
    - Spokojnie, wszystko po kolei, gaduło. Opowiem ci o wszystkim i odpowiem na wszystkie pytania, słowo Williama Lacey’a! A pamiętaj, że słowo Williama Lacey’a to coś wielkiego. – Powiedział z rozbawieniem w głosie, idąc z nią do zamku. Powinien od razu po przyjeździe spotkać się z członkami Rady, ale wiedział że Alexandra go teraz nie puści i nie pozwoli mu iść. Cóż, będą musieli trochę poczekać, może za bardzo się na niego nie zdenerwują.
    - On uwielbiał również ciebie. Zawsze mówił, że oboje jesteśmy okropnymi gadułami i kiedyś nawzajem się zagadamy. Wszystko przed nami, prawda?
    Jego wuj był żonaty tylko raz. Jego ukochana zmarła niecałe pięć lat po ślubie. Nie ożenił się drugi raz. Mówił, że kochał tylko ją i nie potrafiłby żyć z inną kobietą u boku. Wiele razy opowiadał im o niej, przez co Will zawsze czuł się, jakby ją znał. Razem z Alexandrą zazdrościli mu tej miłości. Zarzekali się, że oni tylko poślubią osoby, które będą kochać. – No proszę cię, nigdy nie kłamałem! Nie bałem się, to ty się trzęsłaś podczas każdej strasznej historii. Ja byłem odważny, jak lew. A tak w ogóle to gdzie mnie prowadzisz? Do swej komnaty? Ależ to by było nie na miejscu, panno Leith!

    lew Will

    OdpowiedzUsuń
  52. [Co Ty na to, aby wstrzymać się z wątkiem na jakiś czas? Myślę, że po ślubie Rosalie i Thomasa wątek będzie zdecydowanie ciekawszy, a na razie ciągnie się to jak flaki z olejem.]

    OdpowiedzUsuń
  53. [ Wybacz, że dopiero teraz zaczynam. Durgi pomysł przypad mi bardziej do gustu. ]

    Ostatni wieczór był dla Meredith bardzo męczący, jednakże na balu starała się wytrwać jak najdłużej. Niestety zmęczenie szybko dało o sobie znać i musiała wcześnie pożegnać swoich gości i udać się do swojej komnaty przy okazji życząc innym zabawy do późna. Bale zawsze były udane i miała nadzieję, że ten również będzie oraz, że jej nadzór będzie i tym razem zbędny. Oczywiście od rana na drugi dzień dochodziły do niej różnorodne plotki opowiadające o tym co zdarzyło się na balu. Nigdy się nimi nie przejmowała i tym razem też nie zamierzała, jednak gdy drużki zaczęły opowiadać o występku Alexandry zaczęła uważniej nasłuchiwać. Nie chciała w to wierzyć i nie wierzyła, jednakże każdy wiedział, iż w każdej plotce jest ziarnko prawdy i chciała je poznać bezpośrednio od Alexandry. Gdyby było to coś nieszkodliwego nie zainteresowała się tym, jednak to dotyczyło też jej brata i nie mogła tak tego zostawić. Jako królowa broniła uczciwości i wierności, a tu chodziło nie tylko o tą dwójkę, ale również o narzeczoną Thomasa. To wszystko nie mogło tak wyglądać, w szczególności, gdy plotki roznoszą się tak szybko, musiała więc to wyjaśnić.
    Odesłała wszystkie drużki przy okazji prosząc o wezwanie do siebie Alexandry. Wiedziała, ze te zaraz zaczną gadać i o tym, ale obecnie nie miała już do tego głowy. Musiała zapamiętać żeby w przyszłości poprosić je o większą dyskrecje i by to co im mówi zostało między nimi. Nie należała do osób, które uwielbiały się rządzić i wyznaczać zasady, ale tym razem musiała przezwyciężyć swoje awersje i powiedzieć im co o tym wszystkim myśli, jednak rzecz jasna w spokojny i kulturalny sposób, najmilej jak się da, jak to ona...

    Meredith

    OdpowiedzUsuń
  54. Posłusznie zajął miejsce obok niej. Korytarz był pusty i bardzo mu to odpowiadało. Nie lubił rozmawiać w towarzystwie wścibskich służek, dam, czy też strażników. Spojrzał na nią z udawanym oburzeniem.
    - Wyprzystojniałem? Doprawdy? Ależ moja droga, ja zawsze byłem przystojny, nie możesz zaprzeczyć! Zawsze skrycie mnie kochałaś i marzyłaś o tym, by zostać moją żoną.. – Powiedział ze śmiechem, ale po chwili spoważniał. Wiedział, że nie jest to odpowiedni czas na informacje o zaręczynach, ale jeżeli nie teraz, to kiedy? Musiał jej o tym powiedzieć, to był jeden z powodów jego przyjazdu. Alexandra była tak uśmiechnięta i radosna, że bał się popsuć jej nastrój. Nie chciał, by to przez niego się smuciła. – Kilka dni temu złamałem serce Merewyn, pamiętasz ją? Oznajmiła mi, że jej ojciec chętnie zgodziłby się bym został jej mężem. Zostaję w stolicy na jakiś czas, więc spokojnie zdążysz mi opowiedzieć o wszystkim. Ja również muszę ci o czymś powiedzieć..
    Nie zdążył dokończyć, ponieważ pojawił się przed nimi strażnik. William odetchnął z ulgą, powiem jej później. Mam jeszcze trochę czasu.
    - Dziękuję bardzo. W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak rozstać się z tobą, moja kochana lady Alexandro – wstał, chwycił jej dłoń i ucałował z szerokim uśmiechem, ledwo powstrzymując się od śmiechu. – Spotkajmy się popołudniu obok wyjścia z zamku. Tam, gdzie się spotkaliśmy. Jeżeli oczywiście nie będziesz zajęta innymi konwenansami, lady.
    Ruszył za strażnikiem, oglądając się tylko raz. Ich spojrzenia skrzyżowały się na sekundę, ale zaraz potem William zniknął za rogiem. Czekało go ważne spotkanie, od którego zależał jego dalszy los.

    fiancé

    OdpowiedzUsuń
  55. Stała obok niego przez całą ceremonię. Doskonale widział, że ledwo trzyma się na nogach. Wyglądała na zmęczoną i zrezygnowaną. Nie chciała tu być, to było jasne. Jej twarz była przepełniona bólem. Jej zachowanie było dziwne, z resztą tak samo jak i zachowanie Rosalie oraz Thomasa. Choć powinni być szczęśliwi, daleko im do tego było. Coś się wydarzyło, a on musiał dowiedzieć się co. Miał przeczucie, że może to mieć jakiś związek również i z nim. Choć nie bezpośrednio. Podczas wesela zamienił kilka słów z wujem, który również coś ukrywał. Alexandra zniknęła tuż po ceremonii. William wiedział, że jest ona jedyną osobą, która odpowie mu na wszystkie pytania. Choć goście dobrze się bawili, to Will zauważył sztuczne uśmiechy i sztuczną uprzejmość młodych małżonków.
    Zapytał pewnego strażnika o komnatę Alexandry, a po uzyskaniu dokładniej instrukcji, od razu się tam udał. Nie przejmował się tym, ze ktoś mógłby uznać to za podejrzane. Byli narzeczeństwem. Mieli prawo się spotykać.
    Zapukał do drzwi i nie czekając na zaproszenie, delikatnie pchnął drzwi i wszedł do komnaty. Siedziała przy oknie iii była w naprawdę opłakanym stanie. Starannie zamknął za sobą drzwi i usiadł obok niej.
    - Proszę cię, Alexandro. Powiedz mi co się stało – chwycił jej dłoń i delikatnie ścisnął. – Nikomu nie powiem o naszej rozmowie. Przecież wiesz, że możesz mi zaufać. Jestem twoim przyjacielem.

    Willie

    OdpowiedzUsuń
  56. Cieszył się, że Alexandra postanowiła się przed nim otworzyć. Niegdyś potrafili rozmawiać o wszystkim bez cienia krępacji. Miał nadzieję, ze nadal tak będzie. Spodziewał się, że opowie mu o jakimś zawodzie miłosnym, ale to co usłyszał.. nie potrafił w to uwierzyć. To nie mogła być prawda, to niemożliwe. Nie! Alexandra przecież zawsze była odpowiedzialna i zanim coś zrobiła przemyślała to kilka razy. Oczywiście, że domyślił się kim jest ów mężczyzna. Thomas Kastloy, jego przyjaciel. Ogarnęła go wściekłość. Ledwo powstrzymał się od zerwania się z miejsca i pobiegnięcia do Kastloy’a. Jak na zawołanie przed jego oczyma pojawiło się wspomnienie rozmowy w karczmie. Oszukał go. Perfidnie go oszukał. Potem pewnie się z niego nabijał.
    Przez chwilę wydawało mu się, że żartuje. Miał nadzieję, że żartuje. Romans to jedno, ale dziecko? Nie. Nie!! Tylko nie dziecko.. Gdyby dorwał teraz Kastloy’a natychmiast rozerwałby go na strzępy. Rozkochał w sobie Alexandrę, a potem ożenił się z Rosalie, która jak na ironię była kuzynką Williama.
    – Nosisz pod sercem jego dziecko? – Zapytał, a w jego głosi pojawiła się nutka nadziei. Może to pomyłka? Może.. wcale nie jest w ciąży? Jedno spojrzenie w oczy i wiedział, że jego narzeczona na pewno spodziewa się dziecka innego mężczyzny. – Jak on mógł ci to zrobić? Alexandro, on dziś złożył przysięgę innej kobiecie, a ty spodziewasz się jego dziecka! Czy on o tym wiedział? Powiedziałaś mu, że jesteś w ciąży?
    Nie myślał teraz o zaręczynach, o tym czy ich ślub się odbędzie, myślał tylko o niej i jej dziecku. Nic innego się teraz nie liczyło, tak jak ich dobro.

    OdpowiedzUsuń
  57. Czytał raporty dotyczące postępów w odbudowie zamku, do którego chcial się za rok przeprowadzić z żoną. Wykorzystywał wszystkie pomysły, które mu się spodobały gdzieś idzniej. To miał być ich dom, ich niebo, ich skrawek świata. Jego i Rosalie. Miał nadzieję, że tam przyjdą na świat ich dzieci, wspólnie je wychowają...mimo jego romansu, powoli znów się dogadywali, a on już prawie zapomniał o uczuciach, którymi darzył Alexandrę. Przestał ciągle zastanawiać się, jakby to było, gdyby to lady Leith została lady Kastloy, a nie Rosalie. Nie porównywał ich. Żona codziennie zaskakiwała go czymś nowym, zaczynał się w niej zakochiwać. Każdego dnia jego serce powoli zmieniało obiekt uczuć. Alexandrę ostatni raz widział na jej ślubie. Stał gdzieś z tyłu świątyni i patrzył jak kobieta, dla której prawie wszystko stracił, wychodzi za innego. Nie był na nią zły. On też zrobił to co powinien i był teraz żonaty. Bolało go jednak to, że ona z Williamem naprawdę wydawała się być szczęśliwa, nic więcej.
    Kiedy wiec zobaczył ją w drzwiach, poczuł fale emocji. Radości z powodu, że tu przyszła, smutku, bo uswiadomil sobie, że za nią tęsknił i ją stracił, złość, bo nie odpisała na żaden jego list. A wysłał ich kilka, w tajemnicy przed żoną. Pytał ją jak się czuje, gratulował ślubu...
    Odłożył raport i wstał - Nie...wejdź, proszę. Skoro przyszłaś tutaj, musi to być coś ważnego - powiedział. Byli sami. Nie lubił kiedy służba była w jego gabinecie podczas pracy - Jak się czujesz? Z ciązą wszystko w porządku?

    OdpowiedzUsuń
  58. Podszedł do niej i chwycił ją za ręce - mimo, że to będzie sprawiało jeszcze większy ból, to nie chcę, abyś zniknęła z mojego życia. I wiesz, że zawsze lubiłem cię słuchać, niezależnie od tego ile i co mówiłaś - powiedział, patrząc w jej oczy. Miał ogromną ochotę ją objąć, ucałować...ale nie mógł. On miał żonę, ona miała męża. Jasne, najłatwiej by było, gdyby się więcej nie zobaczyli. Jednak wiedział doskonale, że dziecko połączyło ich, w pewnym sensie, już na zawsze. I mimo, że będzie nazywało się Lacey, zawsze to będzie jego synek lub córeczka. A on będzie je kochał, tak jak każdy inny ojciec. I nigdy by nie zapomniał o tym, ze gdzieś tam żyje jego dziecko.
    - To zawsze będzie dla mnie ważne... w końcu to nasze dziecko - powiedział cicho - i dziękuję ci...to wiele dla mnie znaczy, jednak podejrzewam, że raczej będę ustalał terminy wizyt...nie chcę zupełnie burzyć waszego życia moją obecnością, William raczej za mną nie przepada. I vice versa... powiedzieliście prawdę swoim rodzicom? Czy wierzą, że to wasze dziecko? - ojciec Alexandry był dość wpływowym człowiekiem, jednak Thomas miał poparcie swojej siostry, królowej, a jako Lord Wschodniego Nurtu też był ważnym pionkiem na tej szachownicy, zwanej polityką wewnętrzną kraju - wybacz...nie powinienem pytać, to są wasze prywatne sprawy...- westchnął i podszedł do ściany, na ktorej wieszał wszystkie projkety związane z ich zamkiem - a ja nagle z dowódcy armii stałem się architektem - roześmiał się - muszę odbudować stary zamek na wschodzie...chcemy się tak wprowadzić z Rosalie za rok, na razie są to niemalże ruiny, bo został opuszczony wiele lat temu...chcę, aby było tam idealnie, ale nie wiem czy nie jestem zbyt zachłanny i rozrzutny z moimi pomysłami...gdzie ty i William zamierzacie mieszkać? To akurat chcę wiedzieć, ze względu na nasze dziecko... i częstotliwość moich wizyt.

    OdpowiedzUsuń
  59. Patrzył uważnie na te wszystkie kawałki papieru. Niektóre szkice owszme, były jego. Umiał dobrze rysować i malować, ale nie były to umiejętności, ktorymi chciał się chwalić, więc robił to naprawdę sporadycznie i nikomu nie mówił. Część projektów należała jednak do profesjonalnych architektów, którzy zajmowali się tą odbudową.
    - Te wszystkie dotyczące całego zamku należą do specjalistów, ktorych zatrudniłem...niektóre mają moje poprawki, niektóre poprawki Rosalie...jakby nie patrzeć to też jej dom, nie chcę podejmować wszystkich decyzji sam, zwłaszcza, że jestem żołnierzem i nie mam takiego zmyslu estetycznego jak kobieta - roześmiał się cicho - ja zajmuje się głównie ogrodem, całym jakby otoczeniem zamku - wskazał jej rysunki drzew, fontann, rzeźb, a nawet jeden obraz, przedstawiający bramę wjazdową poprzedzoną aleją drzew. Zawsze marzył o tym, aby droga wjazdowa była otoczona z obu stron drzewami. Podobało mu się takie rozwiązanie. Doskonale oddał światłocień w liściach, na drodze...to był naprawde piękny obraz. Postanowił, że powiesi go sobie w gabinecie w zamku - z kolei moja żona projektuje wnetrza, ale w większości ja je rysuje, ona tylko mi mówi jak to widzi - dodał i spojrzał na nią - tak zabijam czas, aby nie myśleć o tych wszystkich ponurych rzeczach. Miła odskocznia od ponurej rzeczywistości...myślenie o pięknej przyszłości naprawdę poprawia mi nastrój - kiedy zadała ostatnie pytanie zmarszczył nieco brwi - cóż...zawsze podobało mi się imię Jonathan. A dla dziewczynki, poza Lyanną, tak jak moja matka...to Veronica i Susanath - uśmiechnął się lekko - na pewno drugie imię dziecko bedzie miało po tobie, albo twoim mężu...a pierwsze wybierzcie sami, nie chcę wam tego narzucać, w końcu to wy bedziecie wychowywać to dziecko i decydować o ważnych sprawach...ja będę tym rodzicem, który rozpieszcza dziecko. Mam jednak jeden problem logistyczny z naszym dzieckiem i testamentem ojca. Kolejnym...ja nie wiem ile on tego napisał...tak czy siak kazał przekazać mojemu pierworodnemu dziecku pewne ziemie, stary, rodowy sztylet...i teraz tak...nosisz moje pierworodne dziecko, bo wbrew temu co się mówi, innych poważnych romansów nie miałem i nic nie słyszałem, aby jakaś inna kobieta urodzila mi dziecko...ale w swietle prawa i dla świata, to dziecko Williama i nie wiem co mam zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  60. Nie potrafił się powstrzymać. Niepewnie położył rękę na jej brzuchu i uśmiechnął się czując kopnięcie - nieźle się wierci...- powiedział, nieco rozbawiony - nie boli cię to? Dość mocno kopie - dodał i spojrzał na nią niepewnie - Alexandro...jakaś część mego serca zawsze będzie należała do ciebie. I do naszego dziecka. Byłaś pierwszą kobietą, którą naprawdę pokochałem i nigdy cię nie zapomnę. Ani tych chwil spędzonych z tobą. Ale masz rację...kocham też Rosalie. Jest wspaniałą żoną, gdybyś widziała jej troskę kiedy widzi chociażby najmniejsze zranienie...to urocze, chyba nikt się aż tak o mnie nie martwił. Nawet zastanawiałem się nad zrezygnowaniem ze stanowiska w armii, chociaż kocham walczyć, ale...to niebezpieczne. I nie chcę, aby ona owdowiała...- westchnąl i uśmiechnął się lekko - mam nadzieję, że William jest dobrym mężem..biorąc pod uwagę jaką awanturę zrobił mi dzień po ślubie i mnie nawet pobił, wnioskuję, ze mu bardzo na tobie zależy... aczkolwiek niepokoi mnie nieco fakt, że ma głowę pełną ideałów, a nie wie zbyt wiele o prawdziwym życiu, ale to przypadłość wielu szlacheckich synów, więc pewnego dnia zejdzie na ziemię...mam nadzieję. Ale to nie czyni go złym. Absolutnie nie - uśmiechnął się smutno - mam nadzieję, ze wkrotce moje dziecko będzie miało cudowne, przyrodnie rodzeństwo, a wy będziecie szczęśliwą rodziną. Zasługujesz na to. I żałuję, że nie mogę dać ci sam tego szczęścia, ale i tak się cieszę, że masz tak dobrego męża, a ja dobrą żonę, która nadal mnie kocha, chociaż nie powinna.

    OdpowiedzUsuń
  61. [Teraz chyba już wypada skleić jakiś wątek, prawda? ^^]

    Rosalie Kastloy

    OdpowiedzUsuń