.

.
Herold obwieszcza:
Witamy na blogu! Zapisy ruszyły, zapraszamy :) .

12.07. Lista obecności zakończona, dziękujemy!


Obecnie w królestwie:
Zima nareszcie dobiega końca, ale wciąż zdarzają się opady śniegu. Oszroniona trawa trzeszczy pod kopytami rumaków zmierzających w stronę zamku, a karczmarki już zacierają ręce na myśl o złotych dukatach dzwoniących w sakiewkach jeźdźców.

niedziela, 28 czerwca 2015

"Mylisz niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu."



Aidan Arthyen

22 lata
najstarszy syn rodu Arthyen


"Dla większego dobra", "dla rodziny", "dla rodu". Słowa te pobrzmiewały w umyśle Aidana, nie pozwalając w pełni oddać się przyjemności podróży. Jako najstarszy syn, wywodzący się z jednego z najznamienitszych rodów Ravens, Aidan został wysłany przez rodzinę, aby ubiegać się o rękę królowej Meredith. Nie, "ubiegać się" to nie jest najlepsze określenie. "Zdobyć", bardziej oddaje zamiary rodziny Arthyen. Tyle lat w cieniu królewskiego rodu, i ani chwili dłużej.  Danarim Arthyen, głowa rodu ma bardzo konkretne i klarowne intencje. Jego dziedzic, całe życie przygotowywany do przejęcia tej funkcji i odegrania kluczowej roli w zamysłach ojca wreszcie przejdzie swój chrzest ognia. Aidan poznał Meredith już wcześniej i wiedział że jest to kobieta, jakiej nigdy nie pokocha. Nie miał jednak wyboru. Jeśli teraz zawiedzie, podobna szansa dla Arthyenów może się już nigdy nie powtórzyć. Wszystko w rękach Aidana. Isolde Arthyen, jego matka, nie płakała żegnając syna. Patrzyła z dumnie uniesioną głową na orszak opuszczający zamek. "Już niedługo" pomyślała.
"Trochę poświęcenia". Odkąd Aidan sięga pamięcią, matka zawsze powtarzała mu te słowa. Z czasem nabrały one nieco bardziej okrutnego wydźwięku. "Musisz myśleć o rodzie, nie o sobie. Nie chodzi o twoje szczęście. Trochę poświęcenia." Całe jego dotychczasowe życie było poświęceniem, lecz Aidan nigdy się nie skarżył. Owszem, czasem zazdrościł młodszym braciom tej wolności i swobody, tego że brzemię odpowiedzialności jeszcze nie nadało ich oczom zmęczonego spojrzenia dojrzałego i doświadczonego człowieka. Ale nigdy słowo skargi nie wypłynęło z jego ust. Nigdy. Taki był los pierworodnego.
Aidan jechał na swej gniadej klaczy pośród innych młodzieńców, dworzan i służby. Do stolicy zapragnęło towarzyszyć mu wielu paniczów z pomniejszych rodów szlacheckich, w dużej mierze jego rówieśników. Nie byli na tyle pyszni by stanąć wraz z nim w szranki o rękę królowej, chcieli po prostu zakosztować życia w kwitnącej handlem i rozrywkami stolicy. Aidanowi odpowiadało ich towarzystwo, choć czasem pogrążał się w rozmyślaniach z nieobecnym wzrokiem, nie zważając na toczące się wokół niego dysputy. Tak było i teraz, kiedy dźwięczące w umyśle słowa matki powracały niczym natrętna mucha, odbierając radość ze świeżo uzyskanej wolności.
Po raz pierwszy Aidan czuł się choć odrobinę wolny, tu, na gościńcu, niezwiązany konwenansami i obowiązkami. Zmierzał do stolicy służąc rodowi, tam jednak wścibskie oczy Arthyenów nie sięgały. Czuł brzemię spoczywającego na nim obowiązku, chciał jednak w wolnych chwilach odwiedzać karczmy, polować i zakosztować swobody, której nigdy nie otrzymał. Przynajmniej na tyle, na ile pozwolą mu zobowiązania.
Czas pokaże czy usilne starania Danarima i Isolde odcisnęły na ich synu piętno wystarczające by poświęcił swoje życie dla dobra rodu.To było za nim. A przed nim było wszystko.

[Początkowo zamierzałam stworzyć syna ciotki królowej, ale stwierdziłam że tak bliskie pokrewieństwo mogłoby zaszkodzić jego staraniom. Nie opisałam za bardzo jego charakteru ponieważ Aidan dopiero smakuje danej mu swobody i nie wiadomo jeszcze jak to na niego wpłynie, pozwolę żeby rozwijające się wątki kształtowały jego osobowość i zachowanie. Z otwartymi ramionami witam wszelkie wątki, zwłaszcza te z płcią przeciwną ;)]

23 komentarze:

  1. [Cesar wybitnie nie jest niewiastą, ale bardzo chętnie ustawi Aidana do pionu :P Spotkajmy ich i zderzmy światopoglądy ^^.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Aidan przyjmuje wyzwanie, zobaczymy kto tu kogo ustawi :D]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadszedł więc ten straszliwy dzień, kiedy Cesar stracił wyczucie do ludzi i przepuścił przez pierwszy etap eliminacji bandę chłopów o predyspozycjach porównywalnych z bandą wściekłych wiewiórek. Albo, co gorsza, to świat ostatecznie osiągnął dno i w całym królestwie nie było już ani jednego kandydata na gwardzistę, czyli praca ostatecznie dobiegła końca.
    Było coś pięknego w obserwowaniu tej nieudolnej walki, tak samo jak geniusz można odnaleźć w skrajnej głupocie. I Cesar faktycznie odnajdywał w patrzeniu z rezygnacją coś w rodzaju spokojnej satysfakcji do momentu, gdy zauważył zbliżających się mężczyzn.
    - Zmiana w dwójkach! - zakomenderował, licząc na chociaż chwilę rozgardiaszu, która nie zasugerowałaby nieznajomym jego niekompetencji w szkoleniu młodzików. Ale… Czy na pewno nieznajomym? Gdy mężczyźni zatrzymali się kawałek dalej, Cesar dostrzegł na ramieniu jednego z nich charakterystyczny herb Arthyenów. I to wcale nie poprawiło mu nastroju. Wciąż pamiętał starcie z pewnym giermkiem, który awanturował się w karczmie tak bardzo, że Flamberge musiał na osobności poprawiać układ jego twarzy. Ciekawe, czego tu szukali? Jeśli zamierzali popsuć mu trening, bardzo źle trafili.
    - Czy mogę w czymś pomóc, panie? - zapytał, zbliżając się z rezerwą do niespodziewanych gości. - Domyślam się, że nie zamierzasz się przyłączyć – dodał złośliwie, nieświadomie prostując się, by móc górować nad nowo przybyłym.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego wszyscy wysoko urodzeni musieli być tak pyszni i zadufani w sobie? Cesar znał takich, patrzących z pogardą na przeciwników zza zasłony mieczy trzymanych przez opłaconych ludzi i doskonale wiedział, że kiedy ich żywej tarczy zabrakło, uciekali z płaczem, by zabarykadować się w swoich bezpiecznych zamkach.
    - Ależ tak – odparł z pozornym spokojem w głosie. Zadzieranie z możnymi nie leżało w jego interesie, jakkolwiek ciężko było się powstrzymać przed pokazaniem im, ile naprawdę znaczą. - Zapewne dostrzegłeś, panie, że nieumiejętność trzymania miecza jest obecnie coraz bardziej powszechna, nie tylko wśród chłopów? - zapytał niewinnie, okraszając wypowiedź uśmiechem, który w założeniu miał wyrażać sympatię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cesar nigdy nie potrafił przemówić samemu sobie do rozsądku i nie dać się wciągnąć w gry słowne. Zwłaszcza, że Aidan zdołał przyciągnąć jego uwagę. Chociaż miał już wiele typów, również tych zupełnie nietrafionych, co do mordercy króla, zaświtała mu pewna wątpliwość.
    - Dama, powiadasz – powtórzył wolno. Zerknął przez ramię na okładających się bez litości młodzieńców i z zadowoleniem zarejestrował, iż żaden z nich nie leży jeszcze w kałuży krwi na ziemi, co można było uznać za pierwszy sukces. - A jej wysokość królowa? Sądzisz, że byłaby w stanie nauczyć się walczyć i odeprzeć atak, gdyby nadeszła taka konieczność?

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyraz twarzy Cesara istotnie zmienił się, gdyż wpłynęło na nią rozbawienie i ledwo stłumił śmiech. Znał Meredith odkąd była małym dzieckiem i dziecko ciągle w niej widział. Zakładał, że wszyscy adoratorzy pragnęli jedynie władzy i pieniędzy. Zapewne nie do końca mieli świadomość, że tych drugich w skarbcu było coraz mniej.
    - Zgadzam się z tym absolutnie! Słyszałem, że zawiadomienie wszystkich o małżeństwie królowej ze szlachetnym Adalbertem Labraidthem to już czysta formalność. Gdyby nie to, iż nie dorównuję ci panie pozycją, chętnie wypiłbym za tę wyjątkową zgodność.

    OdpowiedzUsuń
  7. [hej ;) czemuż by nie - jakies od razu powiazania rodzinne typu rodzinka Aidaina by rywalizowało ze soba zaczynajac od jakies malo istotnej wasni, którra przeobrazila sie w konfilkt? Czy tez jakies przypadkowe spotkanko?]

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  8. [sporadycznie chodzi pod zamek, by cos dostarczyc lub zabrac i owszem zakład szyje dla zakładu. ;) wiec czemu nie jak masz pomysł]

    OdpowiedzUsuń
  9. Cesar uniósł brwi, nie bardzo rozumiejąc, co ten dziwny człowiek może mieć na myśli. Nie zamierzał mu tłumaczyć, że Labraidth jest przecież kuzynem, nie bratem królowej. A zresztą, przecież w kilku wschodnich królestwach nawet małżeństwa pomiędzy rodzeństwem były na porządku dziennym...
    Chciał coś jeszcze mu odpowiedzieć, ale w tym momencie rozległ się huk zbroi, w którą ktoś za mocno uderzył stępionym mieczem, a zaraz po nim jęk bólu. Cesar zaklął pod nosem i pobiegł ratować to, co zostało jeszcze z pancerza. Czy ta banda półgłówków nie zdawała sobie sprawy, jak ciężko o zbroję ćwiczebną przy tak słabym finansowaniu ze skarbca?!
    Zaaferowany niespodziewanym zdarzeniem, Cesar zdążył zapomnieć o tej wymianie zmian. I pewnie wymazałby z pamięci twarz Aidana, gdyby nie pewne wieczorne spotkanie, kiedy to zwyczajowo błąkał się po zamku w poszukiwaniu czegoś podejrzanego...

    [Ależ proszę :P]

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Może Meredith zaprosi go na kolację, dowiedziała się o jego przyjeździe i postanowiła poznać jego zamiary, gdyż z pewnością nie przyjechał od tak sobie. Odpowiada Ci? ]

    Meredith

    OdpowiedzUsuń
  11. [Ian <3 uwielbiam go, aż czasami żałuję, że przestałam oglądac TVD. Jest może chęć na wątek?]

    Lolitta/ Thomas Kastloy

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie byla zbyt szczesliwa biorac to zalecenie. Dostarczenie lub odbior materialu nie byl niczym szczegolnym, gdyby nie miejsce. Niepewnie przekraczała próg zamku, którego odwiedzala co jakis czas z roznich powodow i okazji, ale teraz zyjac w ukryciu to nie bylo zbyt bezpieczne, bo zawsze znalazlby sie ktos, kto by mogl ja rozpoznac.
    Chciała sie wymigac, ale jak na zlosc wszyscy stali sie wielce zajeci i została ona.
    - ide juz - Westchnęła ciezko widzac zniecierpliwienie na twarzy glownego krawca. Dlugie blond wlosy schowala pod czepkiem, by w koncu zabrac grube bele, z których miano wybrać kilka aby uszyc suknie. Wprawdzie do zamku nie bylo daleko. Droge pokonala dosyc szybko. Straze ja tylko raz zatrzymaly przed bocznym wesjciem od zabudowan gospodarczych. Gdy powiedziała jaki jest cel to ja wpuszczono i pokierowano gdzie ma isc. Na swoje nieszczescie tuz za zakretem wpadła na cos lub kogos, machinalnie wypuscila tkaniny z rak. Przyklekla aby je pozbierac. Miała ochoty obrzucić stekiem wyzwisk, ale sie powstrzymała i po prostu zaczela zbierac.
    - trzeba uwazac jak sie idzie.

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  13. [Cóż...wśród szlachty Thomas nie jest zbyt lubiany, w dodatku jako wzorcowy starszy brat dba o dobro siostry, a Aiden chce zdobyć jej rękę...mogą być wrogami. Albo Aiden zrobi wszystkim na złość i właśnie zaprzyjaźni się z bękartem, aby mieć jego poparcie w staraniach do ręki Meredith. Zależy jaki on dokładnie jest, czy woli być sprytny, czy bezpośredni]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Mi pasuje, jak najbardziej :) A co robimy z Lolittą? Będzie po prostu jej klientem? Czy coś do niej poczuje w późniejszym czasie?]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Thomas też raczej nie błąka się po burdelach, w dodatku raczej nie polecałby kurtyzan przyszłemu, być może, szwagrowi. Po prostu Aiden może usłyszeć na dworze o słynnej kurtyzanie, a jak pójdą z tymi innymi synami szlachciców, z którymi przyjechał, do burdelu (bo któryś może mieć np. urodziny czy coś) to wtedy zażyczy sobie Lolitty, aby sprawdzić, czy jej sława nie jest przesadzona. ]

    OdpowiedzUsuń
  16. [mogą wpaść na siebie gdzieś na zamku...nie wiem, biblioteka, stajnia, korytarz, sala tronowa...i budujemy ich przyjaźń od zera, czy już zakładamy, że się znają?]

    OdpowiedzUsuń
  17. - nie uczono, bo mieszkałam na wsi i nie miałam okazji przebywać u dobrze urodzonych. - odparła z prostoty zanim wyszedł. Dziwnie sie czuła przebywajac po drugiej stronie klatki. Bylo to i przerazajace i ekscytujace. Jak długo wytrzyma? Zobaczymy...
    A tym czasem pozbierała reszte i zaniosła tam gdzie miala zaniesc. Dostała sakiewke przeliczonych monet za przesylke i nawet kawalek tarty owocowej. Podobno któras z kucharek pomocniczych miała urodziny i w kuchni bylo dzis swieto. Niezle trafila zatem i nawet zapomniala ten malo przyjemny incydent.

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  18. [ No to jak tak to ja po wątek przybywam jakiś. A i ładnie witam ;>]

    Floks

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak codziennie starannie przygotowywała się do swojej pracy. Wzięła gorącą kąpiel, pozbyła się kilku niechcianych włosków z ciała, nasmarowała skórę pachnącym różami olejkiem, zrobiła sobie makijaż, podpięła brązowe loki i ubrała się. Jej strój różnił się od tego, co zwykle nosiły kurwy. Była w końcu luksusową kurtyzanę, a nie pierwszą lepszą dziewczyną z ulicy. Tego dnia wybrała czerwoną suknię z czarną koronką. Gorset podkreślał jej wąską talię i dość spory, jędrny biust. Pracowała w zawodzie 7 lat, ale dzięki specjalnym miksturom udawało jej się uniknąć zostania matką. Nie chciała rodzić, a potem wychowywać dziecka w burdelu. Nie, zdecydowanie Dom Rozpusty nie był dobrym miejscem dla dziecka. Jej suknia miała długi rozporem, przez który było widać jej nogę w czarnej pończosze. Ubrała do tego czarne buty. Wyglądała zmysłowo, ale nie wulgarnie i tanio, w końcu ta suknia była z jedwabiu. We włosy wpięła sobie rubinową spinkę w kształcie róży. Kiedy jej szef przyszedł jej powiedzieć, że ma jechać do klienta na zamek, ubrała na siebie gruby płaszcz i pojechała. W końcu "klient nasz pan", a ona zawsze starała się dać mężczyźnie maksymalną satysfakcję i rozkosz. Kiedy przybyła na zamek zapytała jakiegoś sługi o niejakiego Aidana. Chłopak zaprowadził ją do komnaty, która na razie była pusta. Zdjęła płaszcz i powiesiła go na krześle, a potem usiadła na łożu i czekała.

    OdpowiedzUsuń
  20. [Witam, wątek oczywiście bardzo chętnie. :)
    Niestety o tej porze moja głowa już nie za dobrze pracuje i jedyny pomysł jaki mi przyszedł do głowy jest banalny:
    Alexandra, jako dama dworu królowej spędza z nią najwięcej czasu. Aidan może spróbować dotrzeć do królowej, dowiedzieć się o niej czegoś więcej, właśnie przez jedną z jej dam dworu. Co Ty na to? Jeżeli masz coś lepszego, to oczywiście śmiało pisz! :D]

    Alexandra

    OdpowiedzUsuń
  21. Posłała mu słodki uśmiech. Między jej dwoma, nieco wystającymi obojczykami, znajdował się złoty naszyjnik z wielkim, białym kamieniem w środku. Usta dziewczyny były pomalowane na czerwono, a jej oczy podkreślone cienkimi, czerwonymi kreskami. Nie był to makijaż kurtyzan, tylko dam. Wstała spokojnie. Była od niego nieco niższa.
    - Lolitta, panie - powiedziała. Miała bardzo ładny, melodyjny głos. Tak naprawdę miała na imię Diana, ale o tym nikt nie wiedział. Nigdy nie mówiła o swojej przeszłości. Kogo t interesowało? Wszyscy woleli na nią patrzeć niż jej słuchać. Godzina z nią spędzona sporo kosztowała, więc mężczyźnom zdecydowanie bardziej zależało na spożytkowaniu tego czasu w inny sposób - Twój przyjaciel mówił, że jesteś przystojny i bogaty...ale nie powiedział nic o niebieskich oczach. Mam słabość do niebieskich oczu - uwodziła go w bardziej bezpośredni sposób niż robiło się to na dworze, ale nadal nie tak wulgarnie jak kurtyzany. Patrzyła na jego twarz uważnie - Aż dziwne, że ktoś z twoim wyglądem korzysta z moich usług - dodała - na pewno masz wianuszek cichych wielbicielek - znów się uśmiechnęła. Sprawiała wrażenie rozluźnionej i radosnej.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Hejo :) My chyba jeszcze nie mamy wątku i zupełnie tego nie rozumie :>]

    Rosalie Kastloy

    OdpowiedzUsuń